Amerykanie chcą wyrugować Gazprom z Bałkanów przy wykorzystaniu Grecji

28 października 2015, 07:32 Alert

(Natural Gas Europe/ANA/Teresa Wójcik)

Alexandroupolis LNG w Grecji. Grafika: DEPA.
Alexandroupolis LNG w Grecji. Grafika: DEPA.

W południowoeuropejskim sektorze gazu stale zachodzą dynamiczne zmiany. Widać je w strategii rządu greckiego, który chce sięgnąć po LNG z Stanów Zjednoczonych. Dostawy mają trafić również do innych krajów europejskich przez Bałkany. Inicjatywą jest zainteresowany także rząd Bułgarii.

Bułgarski rząd rozbudowuje i modernizuje swój podziemny magazyn gazu w Cziren, którego pojemność ma być zwiększona o 20 proc. w ciągu najbliższych dwóch lat. Na ostatnim spotkaniu w Brukseli, bułgarski rząd opowiedział się za bałkańską dywersyfikacją dostaw gazu poprzez zbudowanie gazociągu i interkonektora łączącego Grecję i Bułgarię (IGB) z połączeniami z Serbią i Rumunią.

Dyplomaci USA i ich greccy partnerzy angażują się w program dywersyfikacji dostaw surowców na Bałkany. Victoria Nuland, zastępca sekretarza stanu USA ds. Europy i Eurazji, odwiedziła w połowie października Ateny i spotkała się z greckim premierem, aby omówić ten projekt dywersyfikacji przed wizytą w Atenach sekretarza stanu Johna Kerry’ego w połowie listopada 2015 r.

Dzięki realizacji bałkańskiego scenariusza do regionu mają dotrzeć gazowce transportujące LNG z USA. Wpłyną do gazoportu wybudowanego w okolicy Alexandroupolis, wraz z magazynami i instalacjami regazyfikacji. Gazoport będzie znajdował się w pobliżu granicy z Bułgarią. Projekt realizuje firma GasTrade, należąca do Grupy Copelouzos, paradoksalnie – posądzanej o bliskie związki z Gazpromem, choć będzie teraz zaangażowana w projekt, którego celem jest wyrugować Gazprom z Bałkanów.

GasTrade wraz z grecką firmą DEPA powołają konsorcjum, które będzie zarządzać gazoportem Alexandroupolis, magazynami oraz będzie importować LNG z USA produkowane z gazu łupkowego. W greckim terminalu gaz skroplony będzie regazyfikowany i przepompowywany do greckiego krajowego systemu przesyłowego, a następnie transportowany do Bułgarii połączeniem IGB. Ostatecznym celem tego projektu jest stworzenie centrum handlu gazem. W przyszłości gaz będzie tam docierał także z alternatywnych źródeł w Azji Środkowej lub ze wschodniej części Morza Śródziemnego, ze złóż cypryjskich, egipskich lub izraelskich.

W ubiegłym tygodniu grecki minister spraw zagranicznych Nikos Kotzias spotkał się ze swoim bułgarskim odpowiednikiem Danielem Mitowem, a następnie przekazał mediom bałkańskim, że gaz z USA jest najtańszy w świecie i że będzie miało sens finansowy importować go na Bałkany. Bułgarski polityk był bardziej powściągliwy, ale przyznał, że jego celem jest szybkie oddanie do użytku IGB i zacieśnianie więzi Sofii i Aten.

Należy jednak podkreślić dwa problemy. Po pierwsze, importowany gaz skroplony ze Stanów Zjednoczonych nawet przy obecnej niskiej cenie może być droższy niż gaz transportowany rurami z Rosji. Tyle, że bez South Stream, Rosjanie nie będą mogli słać nowego wolumenu na Bałkany. Z drugiej strony grecki plan Amerykanów może potencjalnie zaszkodzić konkurencyjności projektu Południowego Korytarza Gazowego. Chodzi tu o gaz przesyłany z regionu Morza Kaspijskiego przez Gazociągu Transadriatycki (TAP).

W skrócie mamy w Europie ważną zmianę – nową jakość polityki Aten, które zamierzają dzięki amerykańskiemu LNG (i nie tylko) wzmocnić własną pozycję w Europie. Nie kryją, że chcą mieć na terytorium Grecji największy hub gazowy w regionie. Mają rywala w Zagrzebiu – Chorwacja ma podobny program z terminalem na wyspie Krk w roli głównej. Chorwaci wskazując, że ich gazoport będzie bliżej większych rynków europejskich, takich jak Austria, Węgry, a nawet Polska. Pozostaje pytanie, który program bardziej zainteresuje prywatnych inwestorów. Ateny mają mocnego sojusznika za Oceanem. Jednak będzie zapewne wiele zwrotów akcji w wyścigu Chorwacji, Turcji, Grecji, a może i Egiptu o stworzenie regionalnego hubu gazowego.