Ancygier: Jakie faktycznie są skutki nieprzyjęcia ustawy o OZE?

13 stycznia 2014, 08:35 Energetyka

KOMENTARZ

Dr Andrzej Ancygier

Hertie School of Governance w Berlinie

Na ostatnim posiedzeniu sejmu Premier Tusk stwierdził, że to dobrze, że rząd nie przyjął ustawy OZE. Nie bardzo wiadomo o którą wersję ustawy mu Premierowi RP chodziło, ale można założyć, że w grę wchodził dotychczas najbardziej zaawansowany projekt ustawy z października 2012 roku, który zakładał między innymi wprowadzenie stałych taryf dla małych jednostek pordukujących energię ze źródeł odnawialnych i zmniejszenie finansowania dla współspalania biomasy w elektrowniach węglowych. Może zatem warto nieco bliżej przeanalizować korzyści i straty wynikające z nieprzyjęcia ustawy w tamtym brzmieniu.

Po pierwsze, Polska zmarnowała szansę na stworzenie stabilnych ram prawnych, które pozwoliłyby na rozwój nowych gałęzi przemysłu w Polsce. Polska, chociażby z racji przynależności do UE, będzie musiała rozwijać energetykę odnawialną, ale panująca już od ponad 3 lat niepewność co do przyszłego systemu wsparcia zniechęciła inwestorów do inwestowania w Polsce. W związku z tym wiatraki i panele słoneczne instalowane w Polsce także w przyszłości będą pochodziły z importu i przyczyniały się do tworzenia nowych miejsc pracy w Niemczech lub Chinach.

Po drugie, faktycznie stałe taryfy ustalone dla fotowoltaiki w projekcie ustawy OZE z 2012 roku były zbyt wysokie, co mogłoby doprowadzić do realizacji w Polsce scenariusza czeskiego: zbyt wysokie wsparcie dla energetyki odnawialnej doprowadziłoby do ogromnych inwestycji i wzrostu cen energii. Wystarczyło jednak nieco to wsparcie obniżyć ale w zamian zwiększyć jego przewidywalność.

Po trzecie, polskie elektrownie węglowe nadal spalają biomasę importowaną z innych części świata – i otrzymują za to spore wsparcie finansowe – oczywiście z kieszeni konsumentów energii elektrycznej. Również zbudowane jeszcze za czasów PRL-u i już dawno zamortyzowane elektrownie wodne są wspierane w ramach obecnego systemu wsparcia: to tyle na temat rzekomych „oszczędności”….

Po czwarte, wprowadzenie prostego systemu wsparcia znacznie obniżyłoby koszty jego funkcjonowania co pozwoliłoby lokalnym społecznościom i indywidualnym konsumentom inwestować w rozwój zielonej energii. Może koszt paneli słonecznych jest nieco wyższy niż koszt energii ze źródeł konwencjonalnych ale te pieniądze trafiłyby do tysięcy, jeżeli nie milionów małych inwestorów zamiast kilku koncernów energetycznych kierowanych – oczywiście przypadkowo – przez znajomych i przyjaciół Premiera RP.

Słowa Premiera Tuska sugerują, że znalazł on o wiele lepsze wyjście, że Polska będzie mogła rozwijać OZE o wiele taniej i wiele na tym zaoszczędzi. Tymczasem system aukcyjny proponowany przez rząd nie zdał egzaminu w żadnym z krajów, w których dotychczas był wprowadzony – okazał się zbyt…. drogi. W żadnym z tych krajów nie rozwinął się również przemysł odnawialny, który potrzebuje stabilnego rynku zbytu. Pytanie zasadnicze: czy nikt z doradców Premiera mu o to nie powiedział, czy – co co byłoby jeszcze gorsze – Premierowi RP nie zależy na rozwoju nowych gałęzi przemysłu w Polsce, które stanowiłyby konkurencję dla istniejących przedsiębiorstw energetycznych, w których często stanowiska obsadzane są – oczywiście również przypadkowo – członkami obecnie rządzącej partii?

Dr. Andrzej Ancygier jest pracownikiem naukowym na Hertie School of Governance w Berlinie gdzie specjalizuje się w analizie współpracy polsko-niemieckiej w sektorze energetyki odnawialnej i klimatycznej. Andrzej Ancygier jest jak również wykładowcą w berlińskim oddziale Uniwersytetu Nowojorskiego (NYUB) jak również na Freie Universität (FUBiS).

W swoim doktoracie Ancygier analizował implementację europejskich dyrektyw 2001/77/WE oraz 2009/28/WE ze szczególnym naciskiem na rolę poszczególnych aktorów w kształtowaniu polskiej i europejskiej polityki energetycznej i klimatycznej.