Stępiński: Azoty do przodu z nawozami, ale dalej do tyłu z kadmem

14 września 2018, 07:30 Chemia

Komisja Europejska wycofuje się z planów obniżenia ceł na rosyjskie nawozy. To szansa dla Grupy Azoty, która od lat boryka się z rosnącym importem tanich nawozów ze Wschodu. Nie rozwiązuje to jednak wszystkich problemów polskiego koncernu – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl

fot. Grupa Azoty

Dobre wieści z Brukseli

Politico podaje, że rolnicy w Unii Europejskiej domagali się obniżenia taryf celnych na rosyjskie nawozy na bazie azotanu amonu. Z przedstawionych w sierpniu przez Komisję Europejską planów wynikało, że Bruksela chciała wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom i obniżyć cło. Według źródeł portalu BiznesAlert.pl zmiana planów Komisji jest efektem silnego lobbingu ze strony takich państw jak Polska, Finlandia czy Hiszpania, posiadających duże spółki chemiczne, które muszą konkurować z tanimi nawozami z Rosji.

To dobra wiadomość m.in. dla Grupy Azoty, która od wielu lat boryka się z zalewem produkcji zza naszej wschodniej granicy. W ciągu zaledwie sześciu lat widać znaczący wzrost wolumenu dostaw rosyjskich nawozów. Tylko między 2011 a 2016 rokiem import wzrósł z zaledwie 15 tys. do aż 181 tys. ton. To ponad 10-krotnie więcej! Rósł import także z innych krajów, m.in. Ukrainy i Białorusi. Według danych przedstawionych przez dziennik Rzeczpospolita, łączny import nawozów do Polski wzrósł w tym czasie o 55 proc. do 3,1 mln ton. Mimo to pod koniec sierpnia prezes Grupy Azoty Wojciech Wardacki przekonywał, że udało się zahamować import rosyjskich nawozów, problem pozostaje nierozwiązany. – Dzięki podjęciu rozmów z importerami i dystrybutorami udało się w pierwszym półroczu tego roku zahamować wzrost importu nawozów z Rosji. Obroniliśmy pozycję lidera w segmencie nawozów w Polsce – mówił. Każda tona importowanego nawozu ze wschodu oznacza niższą sprzedaż rodzimej produkcji. Polska należy do grupy trzech państw Unii Europejskiej o największym areale upraw, dlatego jest postrzegana przez Rosjan jako jeden z głównych rynków zbytu dla swojej produkcji.

Dumping po rosyjsku

Rosjanie mogą oferować swoje produkty po niższych cenach, głównie dlatego, że mają dostęp do tańszych surowców. Ponadto nie muszą spełniać restrykcyjnych norm unijnych, dotyczących ochrony środowiska czy praw pracowników. Te czynniki nie wpływają jednak na uczciwą konkurencję na rynku europejskim. Sytuacji nie ułatwiają również rosnące ceny gazu, a więc paliwa, którym napędzane są zakłady chemiczne, co także przekłada się na rentowność produkcji.

Z dokumentów, do których dotarło Politico wynika, że Komisja Europejska miała pierwotnie plan obniżenia taryfy celnej na rosyjskie nawozy z 47 do 37,46 euro, czyli o ponad 20 proc. Wycofała się jednak z tej koncepcji po przeanalizowaniu sytuacji na rosyjskim rynku gazu. Między 2006 a 2016 rokiem ceny gazu w Rosji wzrosły ponad trzykrotnie, więc teoretycznie trudno się spodziewać, że w takich warunkach dostawcy ze wschodu mogliby sięgnąć po dumping. Dotychczasowe doświadczenia z rosyjskimi partnerami, zwłaszcza w kwestii polityki cenowej dostaw gazu, pokazują zupełnie co innego. Co ciekawe, eksperci Komisji dostrzegli, że duży wpływ na politykę cenową ma Gazprom, ponieważ posiada ponad 50 proc. udziałów na rodzimym rynku. Nie wiadomo jednak, czy polityka cenowa na rosyjskim rynku gazu utrzyma się. Niewykluczone, że pod wpływem chęci wzmocnienia pozycji na rynku nawozowym, rosyjskie władze umożliwią ekspansję na rynki zachodnie. Tak jak Rosjanie wspomagają Gazprom w kwestii eksportu gazu do Europy i uzależnienia jej od dostaw błękitnego paliwa, tak samo może być w przypadku Acronu, czyli w segmencie dostaw nawozów. Ostateczne rozstrzygnięcie w sprawie ceł ma nastąpić w listopadzie. Nie wiadomo, jaką decyzję podejmie Komisja Europejska.

Niestety wygranie jednej bitwy nie oznacza wygrania całej wojny. O ile na tę chwilę producenci nawozów, w tym Grupa Azoty, mogą odetchnąć, o tyle cały czas wisi nad nimi groźba regulacji kadmowych. Trwa batalia dotycząca norm zawartości kadmu, zależnej od wykorzystanego do produkcji fosforytu. Proponowany przez Brukselę wskaźnik to 60 mg/kg. Polski lider nawozowy apelował, aby ta wartość wzrosła do 80 mg/kg. Pozwoliłoby to z jednej strony wyjść naprzeciw oczekiwaniom środowiskowym Komisji Europejskiej, a samej branży nawozowej dostosować się do zmian i zastosować nowe technologie. W tej kwestii Azoty poniosły jednak porażkę, choć spółka przekonywała, że porozumienie było już bliskie, ale przeszkodziły jej ,,wrogie siły”. Być może kluczowa dla przyszłości regulacji o normach kadmu będzie prezydencja Austrii w Radzie Unii Europejskiej. Polska spółka będzie zabiegała o to, aby rozstrzygniecie zapadło możliwie jak najpóźniej, ponieważ Wiedeń opowiada się za jak najostrzejszymi normami zawartości kadmu, o czym pisaliśmy szerzej na łamach BiznesAlert.pl. Walka o regulacje i cła trwa.

Jakóbik: Kadmowe samobójstwo Azotów