Baca-Pogorzelska: Atomowy ping-pong

8 grudnia 2017, 07:30 Atom

„Przez osiem ostatnich lat…”. A nie, to nie to. „Do końca roku rząd podejmie ostateczną decyzję w sprawie budowy elektrowni atomowej w Polsce” – słyszymy od stycznia. Rok się kończy, decyzji nie ma, ale to nie znaczy, że nic się w tej sprawie nie dzieje – pisze Karolina Baca-Pogorzelska z „Dziennika Gazety Prawnej”.

Tydzień bez konferencji atomowej wydaje się tygodniem straconym. Resort energii zaprosił tydzień temu do składania ofert na wykonanie trzech nuklearnych analiz – chodzi oczywiście o koszty. Sęk w tym, że postępowanie rozstrzyga się 8 grudnia, a opracowania mają być gotowe… 20 grudnia. Czy to oznacza, że minister Krzysztof Tchórzewski naprawdę chce dotrzymać słowa i ogłosić decyzje o budowie atomówki przed świętami?

To zależeć będzie jednak od rekonstrukcji rządu. Dziś bowiem ostatnim hamulcowym w tej sprawie jest minister środowiska Jan Szyszko. Jeśli straci stanowisko – sprawa wydaje się prosta. Jeśli zostanie, to albo minister Tchórzewski (albo jego następca, jeśli to on się nie utrzyma) będzie świecił oczami przed opinią publiczną i tłumaczył, że grudzień 2017 r. to wcale nie była data graniczna do podejmowania decyzji.

Tyle tylko, że ostatnio minister od infrastruktury krytycznej Piotr Naimski z ogromną pewnością mówił o tym, że pierwszy polski reaktor ruszy w 2030, najdalej w 2031 r. Przyznam szczerze, że dziś postawiłabym duże pieniądze, iż to niemożliwe. Po pierwsze dlatego, że nie mamy ostatecznej lokalizacji (nadal dwie na północy Polski w grze – Lubiatowo-Kopalino i Żarnowiec), po drugie nie wybraliśmy technologii (choć ostatnia aktywność Japończyków bardzo daje do myślenia), a po trzecie, a może najważniejsze – nie mamy pieniędzy. Budowa 3000 MW mocy atomowej to koszt rzędu 60 mld zł. A jeśli rząd wyklucza kontrakty różnicowe, co wielokrotnie podkreślał minister Tchórzewski, to może się okazać, że mamy problem.

Dlatego w spółkach Skarbu Państwa trwa sondowanie sprawy – ile kto może dorzucić. Moi rozmówcy wskazują, że PGE, która od początku „ciągnie” atomowy wózek poprzez swą spółkę PGE EJ nie ma już po prostu pieniędzy m.in. po przejęciu za niemal 4,5 mld zł polskich aktywów francuskiego EDF.  To dlatego prowadzone były rozmowy na temat atomu m.in. z Orlenem, któremu odpuszczono chociażby ratowanie sektora węgla kamiennego. Na razie jednak wszystko jest tajne przez poufne. Orlen sam wkładu własnego także nie wyłoży, nie wykluczam więc narodowej zrzutki – w końcu o dobro narodowe chodzi, czyż nie? Najbardziej ubawiłoby mnie zaangażowanie w atomówkę Polskiej Grupy Górniczej, ale to tak, jakby na Mikołaja marzyć o pomarańczowym jednorożcu.

„Decyzje dotyczące dalszej realizacji programu jądrowego, w tym formuły wyboru technologii, ale także sposobu finansowania są uzależnione od opracowywanej obecnie przez Ministerstwo Energii nowej formy finansowania projektu. Po podjęciu tych decyzji będziemy mogli poinformować opinię publiczną o dalszych krokach w zakresie budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Tymczasem program budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej realizowany jest zgodnie z zaktualizowaną we wrześniu 2016 r. strategią Grupy PGE, w której energetyka jądrowa została uwzględniona jako jedna z opcji strategicznych. Zakres programu zaktualizowano i obecnie PGE EJ 1 koncentruje się na przeprowadzeniu badań lokalizacyjnych i środowiskowych do momentu przygotowania raportu o oddziaływaniu przedsięwzięcia na środowisko oraz raportu lokalizacyjnego, co zostało uwzględnione w aktualnym harmonogramie działań PGE EJ 1” – to stanowisko, które otrzymałam od PGE EJ.
Co na to resort energii?

„ME nie komentuje ani nie udziela informacji dotyczących modelu finansowania elektrowni jądrowej do czasu przedstawienia wyników przeprowadzonych analiz Radzie Ministrów, zgodnie z zaleceniami wynikającymi z decyzji RM z dnia 16.10.2016. Zgodnie z opublikowaną strategią PGE SA grupa zamierza podjąć decyzję dotycząca nowych inwestycji w źródła wytwórcze około roku 2020” – napisali przedstawiciele biura prasowego resortu. Jeśli decyzja o budowie atomówki ma zapaść do końca tego roku, a decyzja PGE w tej sprawie jakieś dwa lata później, to znowu zaczyna mi wychodzić, że 2+2 to jednak 3 lub 5, ale na pewno nie 4.

Ostatnio na Białorusi miałam okazję zobaczyć, jak buduje się atomówkę na finiszu. Wolałabym jednak, żeby to u nas wyglądało lepiej (o ile w ogóle taka decyzja zapadnie).