Baca-Pogorzelska: Polska wolta węglowa?

12 września 2017, 07:30 Energetyka

W Krynicy minister energii powiedział, że po Ostrołęce C w Polsce nie będą już budowane nowe moce węglowe. Kilka dni wcześniej PGE zdecydowała o zmianie paliwa z węgla na gaz w planowanym bloku 500 MW w elektrowni Dolna Odra. Trwała zmiana, czy gra z Brukselą? – pisze Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.

Elektrownia Ostrołęka

Ostrołęka C to planowany blok klasy 1000 MW, który wspólnie budować mają Energa i Enea. To, czy w ogóle powstanie jest jednak wciąż dyskusyjne, bo inwestycja zbilansuje się tylko pod warunkiem rynku mocy, a do niego jeszcze droga daleka. Na pewno jednak włączymy do systemu niemal 4000 MW mocy na węglu kamiennym, których budowa już się kończy. 1075 MW mocy w Kozienicach Enei już na ostatniej prostej, dwa bloki PGE po 900 MW w Opolu oraz 910 MW Taurona w Jaworznie. Do tego trzeba doliczyć 450 MW na węglu brunatnym PGE w Turowie i na razie to by było na tyle. A może wcale nie na razie?

Nikogo nie dziwi, że gazowy PGNiG w swej Termice, w elektrociepłowni na warszawskim Żeraniu będzie budował blok gazowy. Ale dla wielu zaskoczeniem jest jednak, że PGE w Dolnej Odrze postanowiła postawić na gaz, a nie na węgiel, choć jeszcze w czerwcu plany były nieco inne (gaz jednak pozostawał rozwiązaniem alternatywnym). W kontekście planu budowy rurociągu Baltic Pipe, który pozwoli nam odkleić się od Rosji i ciągnąć gaz z Norwegii z punktu widzenia lokalizacji Dolnej Odry to chyba wcale niegłupi pomysł. Zwłaszcza, gdy przyjrzymy się problemom z krajowym węglem. Ten rok jest dość przełomowy jeśli chodzi o węglową dziurę, a kolejne wcale nie będą lepsze nawet jeśli Polska Grupa Górnicza w końcu weźmie się za inwestycje i zacznie na dobre odbudowywać fronty produkcyjne, a nie głównie o tym mówić. Z drugiej strony jednak w kolejnych latach liczba kopalń się nam jeszcze zmniejszy. A z trzeciej strony natomiast stare moce węglowe też będziemy wyłączać, a nowe, nowocześniejsze są bardziej efektywne, więc mają spalać mniej węgla. Więc czy to przejście na gaz jest realne czy pozorne? Zwłaszcza, że na przykład Zakłady Azotowe Puławy zrobiły kilka miesięcy dokładnie odwrotnie niż PGE, bo zrezygnowały z budowy bloku gazowego na rzecz węglowego.

Pytanie również, co z mitycznym blokiem w sąsiedztwie lubelskiej Bogdanki? Minister energii, Krzysztof Tchórzewski kilkakrotnie podkreślał, że tam powinno powstać ok. 500 MW na gaz z węgla. Tyle tylko, że nie mamy na razie technologii do tego procesu, więc temat tej inwestycji to trochę pieśń bliżej nieokreślonej przyszłości.

Podczas jednej z ostatnich „energetycznych” rozmów, w której brałam udział usłyszałam: „import paliwa, w tym węgla, jest jednak mimo wszystko bezpieczniejszy niż import prądu”. Do gazu z importu jesteśmy przyzwyczajeni od zawsze i nie marudziliśmy dotychczas, że był to gaz rosyjski, bo nie było wyjścia (jak zbudujemy siłownię jądrową uraz też trzeba będzie kupić za granicą). Teraz dostawy są dywersyfikowane (i bardzo dobrze), Baltic Pipe da nam też trochę oddechu, więc może faktycznie nie ma co bronić na potęgę tego naszego węgla jak niepodległości? Mam bowiem wrażenie, że ten ośli upór w negocjacjach z Komisją Europejską może nam tylko skomplikować energetyczne życie. Mam tu na myśli konieczne notyfikacje m.in. rynku mocy czy wsparcia dla kogeneracji oraz przyszły kształt systemu EU ETS. Chociaż przy naszym podejściu, że „jakoś to będzie” chęć upieczenia wszystkich możliwych pieczeni na jednym ogniu też mnie szczególnie nie zdziwi.