Baca-Pogorzelska: Tauron kontra MSP, czyli kto kogo stawia pod ścianą?

10 sierpnia 2015, 08:58 Energetyka

KOMENTARZ

KWK Brzeszcze.

Karolina Baca-Pogorzelska

Górnictwo 2.0

No to bum. Napisałam w czwartek na TT, że w piątek rada nadzorcza grupy Tauron dokona zmian w składzie zarządu. Dzisiaj „Puls Biznesu” napisał, że odwołany miałby zostać Dariusz Lubera, prezes Taurona, ale nie ma na to zgody rady nadzorczej.

No i po południu się zaczęło. Portal Wysokie Napięcie podał ma Twitterze, że nie ma kworum. Potem okazało się,że misterny plan zmian w zarządzie poszedł więc na zieloną trawkę. Odwołany został więc jeden z członków rady nadzorczej (Marek Ściążko, do 2013 r. był szefem Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla), ale nowego nie powołano, więc zarząd trwa. Chwilowo. Bo jakby tego było mało, z funkcji zrezygnował jeszcze przewodniczący rady, prof. Antoni Tajduś (były rektor AGH). Jednak państwowy właściciel nie składa broni.

Pytanie tylko, czy warto kruszyć kopię o przyszłość kopalni Brzeszcze? Jak widać – chyba tak, bo takiej determinacji państwowego właściciela w szukaniu przymusowych ochotników do jakiejkolwiek transakcji nie pamiętam od dawna. Tauron zadeklarował jeszcze w styczniu zainteresowanie kupnem kopalni Brzeszcze (obecnie w Spółce Restrukturyzacji Kopalń), ale do dzisiaj poza listem intencyjnym w zasadzie nic się nie zadziało poza tym, że czas na finalizację tych działań się kończy. Tauron ogłosił w komunikacie, że może kupić Brzeszcze za symboliczną złotówkę i to po tym, jak SRK ogłosi przetarg publiczny. No i wtedy w MSP się zagotowało – a dzisiaj mamy efekty. Nie udało się odwołać zarządu (w którym wiceprezesem jest zresztą były szef MSP, Aleksander Grad), ale kolejne próby będą podejmowane. Z moich informacji wynika, że po weekendzie zwołane zostanie kolejne posiedzenie rady nadzorczej, tym razem w Warszawie. Jej skład uzupełniony zostanie o takich członków, którzy – jak uważa MSP – pomogą w odwołaniu zarządu. Jednocześnie może zostać z automatu powołany nowy zarząd, czy nowi członkowie zarządu (nie wszyscy muszą zostać odwołani…), bo SP ma w Tauronie mniej niż 50 proc. akcji, czyli konkurs jest zbędny. Ot, cała filozofia. Parafrazując znane przyszłowie – Tauron swoje, MSP swoje.

Ale o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi? Zgodnie z porozumieniem z 17 stycznia 2015 r. do 30 września 2015 r. ma powstać Nowa Kompania Węglowa. Na to trzeba przynajmniej 1,5 mld zł w latach 2015-2016. MSP szuka chętnych („chętnych”?) do wyłożenia tej kasy. Nie muszę mówić, że nie ma wśród nich NIEpaństwowych inwestorów? Pośrednio i bezpośrednio mają to robić m.in. PGE, Energa, Grupa Azoty, KGHM, Orlen i TF Silesia no i oczywiście Węglokoks. Nie ma tu Enei (bo ta zapewne wspomoże jakoś KHW, a poza tym interesuje się Bogdanką) ani Taurona, który miał pomóc górnictwu właśnie kupując Brzeszcze. Tylko Tauron się stawia, a MSP straciło cierpliwość.

– Resort chce, by Tauron spłacił tylko pomoc publiczną dla Brzeszcz w SRK i zrestrukturyzował kopalnię. A Tauron chce dostać już zrestrukturyzowany zakład. Żeby jednak nie był stratny, to MSP chce go dokapitalizować m.in. Zespołem Elektrowni Wodnych Niedzica, który jest wart 300-500 mln zł. Więc to nie jest tak, że Tauron zostanie na lodzie. Ma tylko zrobić coś na czym się zna – mówi mi osoba znająca szczegóły negocjacji.

Sprawa się jednak komplikuje o tyle, że tak naprawdę żadna z wymienionych wyżej firm nie podpisała jeszcze ostatecznego dokumentu deklarującego wsparcie Nowej Kompanii Węglowej. Za wyjątkiem oczywiście Węglokoksu, który jednak sam wszystkiego nie załatwi. A jest jeszcze brany pod uwagę jako ostatnia deska ratunku dla kopalni Brzeszcze, bo wg zapisów porozumienia mimo wniesienia jej do SRK nie ma mowy o jej zamknięciu (jak do września nie będzie inwestora – ma trafić do NKW). Choć także nie do końca, bo według mojej wiedzy kopalnia Brzeszcze ma zostać podzielona na dwa ruchy i jeden z tych ruchów faktycznie ma zostać sprzedany a drugi zamknięty.

Jeśli jednak nie uda się zmusić Taurona do zakupu Brzeszcz, to reszta energetyki też raczej nie zainwestuje w Nową KW. Powód jest prozaiczny. Państwowi prezesi po wyborach raczej i tak stracą swoje posady, więc może być im bez różnicy, czy stanie się to jeszcze w sierpniu czy dopiero w październiku czy listopadzie (chociaż kilkadziesiąt tys. zł miesięcznie też swoje robi). A moi rozmówcy twierdzą, że SP jest tak zdeterminowany, że wojna z energetyką może się przełożyć na inne spółki niż Tauron. I wcale się nie zdziwię, jak za chwilę usłyszymy, że jeszcze przed wyborami zmieni się kolejny prezes którejś spółki SP.

Tylko warto pamiętać, że choć to SP kontroluje energetykę, to jednak firmy z tej branży są spółkami giełdowymi. Dzisiaj po południu przed zamknięciem sesji akcje Taurona taniały o 4,75 proc., akcje Enei o 2,4 proc., akcje Energi o 1,9 proc. Drożały tylko walory PGE – o ok. 2 proc.

To, co dzieje się teraz w górnictwie i energetyce zwiastuje nam tylko gorącą jesień. I nie chodzi mi o to, że upały generujące rekordowe zapotrzebowanie na energię elektryczną (a więc i na węgiel) będą trwały bardzo długo. W kampanii wyborczej temat Kompanii Węglowej i górnictwa będzie naprawdę gorącym kartoflem, którym wszyscy będą się rzucać. A ja tylko pragnę przypomnieć, że sektor węgla kamiennego ma po pierwszym półroczu niemal 1,5 mld zł straty netto, co oznacza, że na każdej wydobytej tonie stracił ponad 42 zł. Miłego weekendu.