Baca-Pogorzelska: Za dużo optymizmu, za mało realizmu. O ratowaniu górnictwa

25 września 2015, 12:52 Energetyka

KOMENTARZ

Karolina Baca-Pogorzelska

Górnictwo 2.0

Nie wiem, czy jestem zaskoczona tym, że Nowa Kompania Węglowa, czy jak kto woli Polska Grupa Górnicza nie powstanie do końca września.

W sumie po tym, jak MSP przedstawiło sposób pozyskania finansowania (ten ostatni, z udziałem TF Silesia) byłam bardziej zaskoczona, bo zastanawiałam się, jak Komisja Europejska przełknie ewidentną pomoc publiczną dla węgla. No i nie przełknęła. Ryzyko jej zwrotu było zbyt duże, więc rząd, gdy tylko otrzymał ostrzeżenie z Brukseli, wycofał się z dość skomplikowanej inżynierii finansowej. A to oznacza kilka rzeczy. Po pierwsze – niedotrzymanie porozumień z 17 stycznia, na mocy których do końca września miała powstać Nowa Kompania Węglowa. Po drugie oznacza to szukanie doraźnego finansowania dla istniejącej wciąż (o dziwo…) Kompanii Węglowej, bo gdy utraci płynność finansową będzie zmuszona ogłosić bankructwo. Tyle, że to jej doraźne ratowanie trwa już kilkanaście miesięcy. Nie wiem, czy kolejne przedpłaty za węgiel od energetyki (chyba już na 2017 rok albo lepiej) cokolwiek dadzą. A jak pieniędzy nie będzie – górnicy wyjdą na ulice. I tak dalej, i tak dalej.

Niestety, prawda jest brutalna i boli. To, że rząd ugiął się w styczniu przed związkowcami po fali strajków dzisiaj odbija się czkawką. O tym, że przez ostatnich kilkanaście lat nikt nic w kwestii reformy górnictwa nie zrobił wspominać już nawet nie będę (tak, jest to wina koalicji PO-PSL w największej części, bo mieli na to czas, ale ich poprzednicy też jechali na słynnym „jakoś to będzie”). Od tygodni czytam na Twitterze wypowiedzi polityków wszelkiej opcji zatroskanych o losy naszych kopalń, jak to jest źle i w ogóle. Tylko to akurat wszyscy dobrze wiemy – nie trzeba się szczególnie znać na branży, wystarczy umieć czytać ze zrozumieniem. Gdy spytałam na Twitterze zwolennika prywatyzacji kopalń, Ryszarda Petru o to, jak wygląda jego plan dla górnictwa w szczegółach (po wpisie o tym, że nie powstanie NKW) – nie odpowiedział. Wcześniej pytałam Jarosława Gowina, także na TT, o program PiS dla branży, odesłał mnie do wystąpienia posła Grzegorza Tobiszowskiego z lipcowej konwencji PiS. Owszem, diagnoza w tym wystąpieniu bardzo trafna. Ale leku nadal nie znalazłam. Podobno PiS chce po wyborach przekonywać Brukselę do węgla. Tak, tę samą Brukselę, która stara się przekonywać nas np. do polityki klimatycznej albo uchodźców. Nieśmiało przypomnę jednak, że w kwestiach obrony węgla i energetyki opartej na tym wysokoemisyjnym surowcu nie mamy w UE ŻADNYCH sojuszników (V4 też w to należy wliczyć, gdyby ktoś pytał). Przypomnieć należy także, że UE od kilku lat zakazuje jakiejkolwiek pomocy publicznej dla sektora węglowego – chyba, że na likwidację kopalń, ale my nawet z tego nie potrafiliśmy skorzystać. Ba. Gdy UE pozwalała jeszcze całkiem niedawno na dotowanie przez państwo przez kilka lat tzw. inwestycji początkowych w górnictwie (budowa nowych szybów, pokładów, pól wydobywczych etc.) w naszym budżecie tylko raz znalazło się na ten cel marne 400 mln zł!

Obecny rząd dla górnictwa nie zrobił praktycznie nic przez 8 lat. Dlatego jego ostatnią deską ratunku był styczniowy plan ratunkowy dla Kompanii Węglowej. Oczywiście – do ideału daleko, ale gdyby próbować go wdrażać, być może bylibyśmy dzisiaj w nieco innym miejscu? I nie przekonuje mnie argument, że wtedy nikt nie mógł jednak przewidzieć, że ceny światowe węgla kamiennego zjadą poniżej 50 USD za tonę, bo to nie ma aż takiego znaczenia. Zwłaszcza, że Kompania Węglowa miała przyzwolenie na sprzedaż węgla poniżej kosztów, by pozbyć się zwałów, co przy okazji uderzyło w cały rynek (po kwietniu KHW miał jeszcze nawet ok. 0,35 zł średniego zysku na każdej tonie węgla, teraz jest na minusie; Enea zmniejszyła kontrakty z KHW na rzecz Kompanii, Bogdanka ograniczyła wydobycie itp.itd.). Zabrakło jednak myślenia o całej branży, a rząd znowu złamał się przed związkowcami.

Ale i ci ostatni zdają się widzieć powoli, co się dzieje, bo np. w przypadku JSW zgodzili się na mocne zaciskanie pasa i zawieszenie na trzy lata ich przywilejów, co ma dać spółce 2 mld zł oszczędności (myślę, że to porozumienie w jakiś sposób także przyczyniło się pośrednio do porozumienia z bankami). Czy w Kompanii też to zrozumieją? A może jak koledzy z Brzeszcz, którzy „nie są zainteresowani prywatyzacją” znowu będą walczyć o rzeczy, które są nie do obronienia?

Przed wyborami nie powinno się w górnictwie wydarzyć już nic spektakularnego i wielkiego (chyba, że powiedzie się wezwanie Enei na Bogdankę, co dla tej ostatniej nie będzie w mojej opinii powodem do radości). Ale po wyborach nowy rząd naprawdę szybko musi zająć się górnictwem. Liczę na to, że mimo trwającej kampanii ktoś tam się nad tym pochyla? Tak wiem, naiwna jestem… Ale z drugiej strony mam pełną świadomość, że po prostu wyjścia nie będzie, bo względny spokój w kopalniach pod względem finansowym może być zapewniony nie dłużej niż do końca roku. Warto jednak powiedzieć, że upadłość, choć brzmi źle, nie musi oznaczać końca wszystkiego, ale może być początkiem. No, ale to już osobna historia…