Białoruś chce kupować gaz z Rosji, ale nie energię

5 stycznia 2018, 06:45 Alert

Po raz kolejny w okresie noworocznym Mińsk przedstawia Moskwie żądania dotyczące rozliczania kosztów dostaw energii. Po raz kolejny na celowniku białoruskich władz znalazła się cena gazu, za który muszą zapłacić dwa razy więcej, niż rosyjscy konsumenci. Wszystko to związane jest przede wszystkim z negocjacjami formuły cenowej na błękitne paliwo i ropę naftową, jaka ma obowiązywać do 2024 roku.

Prezydenci Białorusi i Rosji: Aleksander Łukaszenko (L) i Władimir Putin (P), fot. Kancelaria Prezydenta Federacji Rosyjskiej
Prezydenci Białorusi i Rosji: Aleksander Łukaszenko (L) i Władimir Putin (P), fot. Kancelaria Prezydenta Federacji Rosyjskiej

Problemy w rozmowach z Rosją

Podczas wystąpienia w parlamencie białoruski wicepremier Władimir Siemaszko powiedział, że rozmowy z Rosją, dotyczące dostaw węglowodorów „nie są łatwe, a problem jest rozwiązany połowicznie”. W rzeczywistości korzystne dla Białorusi porozumienie zostało już osiągnięte. W ubiegłym roku Republika kupowała rosyjski gaz po 143,6 USD za 1 tys m sześc. W 2018 roku cena ta będzie wynosiła 129 USD, a w 2019 – 127 USD. Obecny spór dotyczy formuły cen gazu na lata 2020 – 2024. „Negocjujemy tę formułę cenową na lata 2020 – 2024, tak aby od 1 stycznia 2025 roku, po wprowadzeniu jednolitego rynku gazu i ropy naftowej, cena gazu na granicy z Białorusią była na poziomie ceny gazu dla okręgu smoleńskiego. Dziś jego koszt jest 2 – 2,1 razy wyższy” – powiedział Siemaszko.

Zniesienie różnicy w cenie gazu jest jednym z głównych żądań Mińska wobec Kremla. Z jednej strony Białoruś, Rosja i Kazachstan już w 2025 roku utworzą Unię Euroazjatycką. Z drugiej zaś, firmy białoruskie muszą kupować gaz drożej, niż przedsiębiorstwa rosyjskie. W tej sytuacji trudno mówić o równych warunkach oferowanych w ramach związku rosyjsko – białoruskiego.

Dopóki na Białorusi nie powstanie pierwsza elektrownia jądrowa, budowana przez rosyjski Atomstrojeksport, ponad 90 proc. całej energii elektrycznej wytwarzanej w tym kraju będzie powstawać z rosyjskiego gazu. W związku z tym Mińsk rozpoczął rozmowy dotyczące ceny błękitnego paliwa. „Trwają niespokojne negocjacje. Jestem jednak przekonany, że wypełnimy instrukcje obu prezydentów i ustalimy wspólną metodologię” – powiedział Siemaszko.

Kolejnym węglowodorem, który został wzięty na warsztat, jest ropa naftowa. Władimir Siemaszko powiedział, że Białoruś i Rosja rozwiązały wszystkie problemy związane z jej dostawami. „Półtora roku – prawie cały 2016 i początek 2017 roku, trwały trudne negocjacje w sprawie ropy i gazu. W przypadku ropy całkowicie uregulowaliśmy nasze stosunki. Otrzymaliśmy gwarancje na dostawę 24 milionów ton ropy rocznie. Odchylenia mogą wynosić plus minus 2 procent, czyli około 480 tysięcy ton na 24 miliony ton. – zauważył wicepremier – Pozwoli to na całkowite zapełnienie białoruskich rafinerii ropą naftową i zapewnienie im normalnej pracy”. Rozwiązano również problem, jaki niósł ze sobą obowiązek dostarczania benzyny produkowanej z tej ropy. Dla strony białoruskiej działalność ta była bardzo nieopłacalna.

Białoruś porzuca import energii z Rosji

Podczas wspólnej sesji obu izb parlamentu Białorusi minister energetyki, Władimir Potupczyk zapowiedział nieoczekiwanie, że od przyszłego roku kraj zdecydował się całkowicie zrezygnować z rosyjskiej energii elektrycznej. „Doszliśmy do wniosku, że nie będziemy jej kupować po cenach rosyjskich, ale zastąpimy naszą własną produkcją” – powiedział minister. Według Potupczyka niemożliwe było porozumienie z Rosją w sprawie kosztów importu energii. Roczne zapotrzebowanie Białorusi to około 3 miliardów kWh. Jak podało Ministerstwo Energetyki w Mińsku, w 2016 r. sprowadzono z Rosji 2,5 mld kWh energii elektrycznej, w 2015 r. – 2,8 mld kWh, w 2014 r. – 3,8 mld kWh. Według informacji, jakie podała RIA Novosti, w okresie od stycznia do czerwca 2017 r. Białoruś zmniejszyła import energii elektrycznej o 20,4 proc. w porównaniu z tym samym okresem w 2016 r. Informacji o zaprzestaniu w przyszłości importu prądu przez Białoruś nie potwierdziło Ministerstwo Energii Federacji Rosyjskiej.

– Najprawdopodobniej w 2018 r. braki w elektryczności na Białorusi zostaną zrekompensowane dostawami z Ukrainy. Do 2020 roku Białoruś zamierza całkowicie zrezygnować z importu energii elektrycznej, co nastąpi po uruchomieniu elektrowni jądrowej, która budowana jest obecnie w obwodzie grodzieńskim, na granicy z Litwą, przez rosyjski Atomstrojeksport – komentował ekspert ekonomiczny Andrei Aksenov dla portalu Rosbalt – Ponadto w białoruskim systemie energetycznym będzie nadwyżka. Potem Rosja może już stać się odbiorcą białoruskiej elektryczności, ponieważ „Polska i kraje bałtyckie oficjalnie odmówiły zakupu prądu z białoruskiej elektrowni jądrowej”.

Zachodni rynek zamknięty dla Ostrowca

Polska postanowiła „odłączyć się” energetycznie od Białorusi i Rosji. W Warszawie podjęto decyzję o likwidacji linii przesyłowej Białystok-Ross. Ambasador RP w Mińsku, Konrad Pawlik, w wywiadzie dla BelaPAN, prywatnej białoruskiej agencji informacyjnej, powiedział, że Polska jest „praktycznie samowystarczalna”, jeśli chodzi o produkcję energii elektrycznej i dlatego nie planuje dłużej importować jej z ościennych państw. – Nie będziemy kupować elektryczności z Ostrowca, ale nie chcemy upolityczniać budowy tej stacji. Jednocześnie kwestie bezpieczeństwa mają dla nas ogromne znaczenie. – powiedział ambasador – Chcemy zwiększyć nasze możliwości, co w naszym przypadku, na szczęście, jest całkiem wykonalne.

Zachodni rynek jest dla białoruskich „nadwyżek” energetycznych definitywnie zamknięty, ze względu na kontrowersje towarzyszące budowie elektrowni jądrowej w Ostrowcu. Wielu specjalistów wyraża swoje obawy w związku z brakiem rzetelnych informacji na temat technologii wykorzystanych w trakcie powstawania tej elektrowni.

Rosbalt/Roma Bojanowicz

RAPORT: Elektrownia jądrowa w Ostrowcu szkodzi zbliżeniu Polska-Białoruś