Stępiński: Test Fukushimy nie rozwiał wątpliwości wokół atomu na Białorusi

5 lipca 2018, 07:31 Atom

Niezależni eksperci dokonali stress-testów budowanej w Ostrowcu elektrowni. Mimo pozytywnej oceny nie rozwiewają one jednak wszystkich wątpliwości dotyczących bezpieczeństwa białoruskiego atomu – pisze Piotr Stępiński, redaktor portalu BiznesAlert.pl.

Elektrownia Ostrowiec. Fot. Karolina Baca-Pogorzelska
Elektrownia Ostrowiec. Fot. Karolina Baca-Pogorzelska

We wtorek w Brukseli opublikowany został raport opracowany przez zespół europejskich ekspertów pochodzących z 14 państw członkowskich, w którego skład weszli również przedstawiciele Szwajcarii, Ukrainy oraz Komisji Europejskiej. W komunikacie Bruksela poinformowała, że wyniki testów wytrzymałościowych (stress-testów) potwierdziły, że w momencie wydania w 2014 roku licencji przez krajowego regulatora wymogi dotyczące bezpieczeństwa były właściwe. Ponadto, jak przekonuje Bruksela, w raporcie dokonano szczegółowej oceny instalacji pod względem: trzęsień ziemi, powodzi oraz innych ekstremalnych sytuacji pogodowych, utraty mocy, a także zarządzania poważnymi wypadkami.

Jak relacjonuje Radio Wolna Europa, członkowie zespołu w trakcie wizyty na budowie elektrowni dostali ponad 460 pytań. W oparciu o nie opracowano zalecenia. Ich treść nie została jednak opublikowana. Wiadomo jedynie, że Bruksela wezwała białoruskie władze do opracowania krajowego planu działań, aby zapewnić terminowe wprowadzenie wszystkich środków mających wpłynąć na poprawę bezpieczeństwa. Jednocześnie Komisja wyraziła chęć uczestnictwa w przeglądzie wdrażania wspomnianego planu działania. Podkreśliła jednocześnie, że w przyszłości plan ma zostać zrewidowany. Szczegółów jednak brakuje.

Litwa reaguje

Wnioski raportu różnią się zatem od stanowiska Litwy, która od początku uważa, że elektrownia w Ostrowcu powstaje z naruszeniem postanowień Konwencji z Espoo i Aarhus. Wcześniej Wilno przypominało o incydentach, do jakich dochodziło na terenie budowy elektrowni, np. o upuszczeniu korpusu reaktora. Ponadto w połowie lutego w trakcie próbnych testów uruchomienia awaryjnych systemów zabezpieczeń reaktora wybuchł pożar. Co prawda doniesienia te zdementowało kierownictwo budowanej elektrowni, ale rodzą one pewne wątpliwości.

Zdaniem Litwy wspomniane testy wytrzymałościowe nie stanowią ogólnej oceny bezpieczeństwa. Przy okazji Wilno wezwało Komisję, aby naciskała na Białoruś w kwestii podjęcia zalecanych kroków, tak by wzmocniono bezpieczeństwo budowanego obiektu. Od ich wypełnienia będzie uzależniona dalsza współpraca z Mińskiem. Jak zaznaczył litewski minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius, testy wytrzymałościowe to dopiero początek drogi. – To są skomplikowane, czasochłonne i kosztowne procesy. Nie wyobrażamy sobie, że elektrownia otrzyma licencję na działanie bez spełnienia tych norm – mówił. Jego zdaniem raport ukazał poważne uchybienia zwłaszcza w kontekście bezpieczeństwa sejsmicznego, bezpieczeństwa jądrowego i zarządzania w sytuacjach awaryjnych. Uważa on, że los instalacji będzie zależał od tego, jak Mińsk będzie implementował wspomniane rekomendacje.

Test Fukushimy

W tym kontekście Mark Foy, szef inspektorów brytyjskiego The Office for Nuclear Regulation i członek zespołu, który przeprowadzał analizy na Białorusi, zaznaczył, że stress-testy zostały opracowane wyłącznie w odpowiedzi na awarię w Fukushimie z 2011 roku, będącej efektem tsunami wywołanego trzęsieniem ziemi. Pod tym kątem dokonywano też oceny w Ostrowcu. Jednocześnie zaznaczył, że przedmiotem testów nie była lokalizacja budowanej elektrowni. A więc jedna z kluczowych kwestii, która mogłaby wpłynąć na postrzeganie tego projektu. Dwa bloki o mocy 1,2 GW każdy powstają w odległości 50 km od Wilna i mają zostać uruchomione odpowiednio w 2019 i 2020 roku. Litwini wielokrotnie zarzucali Białorusinom, że nie przeprowadzili badań, które uzasadniałyby wybór takiego umiejscowienia. Nie wykonano także analizy możliwych skutków radiologicznych dla litewskich wód, środowiska i obywateli w przypadku wystąpienia awarii. Ponadto zdaniem Litwinów taka lokalizacja jest niezgodna z zaleceniami Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej sformułowanymi po awarii w Fukushimie, aby budować nowe bloki jądrowe w odległości co najmniej 100 km od największych ośrodków mieszkalnych.

Stępiński: Emocje nie powstrzymają białoruskiego atomu

Litwa ma jednak cały czas nadzieję, że Białorusi nie uda się ukończyć budowy elektrowni w Ostrowcu, o czym w rozmowie z agencją BNS mówił litewski premier Saulius Skvernelis. Wyraził nadzieję, że decyzje rządu oraz tamtejszego parlamentu odetną dostęp energii z białoruskiego atomu na litewski rynek. To ma jego zdaniem spowodować, że projekt przestanie być finansowo opłacalny. Przypomnijmy, że Wilno jest inicjatorem pomysłu wprowadzenia zakazu zakupu energii pochodzącej z białoruskiej elektrowni przez państwa bałtyckie oraz państwa członkowskie Unii Europejskiej.

W tym kontekście warte odnotowania jest to, że Litwa zmieniła narrację krytyki dotyczącej budowanej w Ostrowcu elektrowni. Przestała używać wyłącznie argumentów związanych ze środowiskiem oraz bezpieczeństwem. Zaczęła podkreślać, że energia tam produkowana może zagrozić procesowi synchronizacji sieci elektroenergetycznych państw bałtyckich z systemem Europy kontynentalnej, który ma zakończyć się w 2025 roku. Będzie on stanowił symboliczne zerwanie z energetycznym dziedzictwem Związku Radzieckiego, które mógłby zakłócić białoruski atom.

Mimo przeprowadzonego testu Fukushimy Litwini nie otrzymali odpowiedzi na kluczowe pytania dotyczące m.in. lokalizacji elektrowni Ostrowiec. Ich brak nie zmniejszył obaw Wilna związanych z bezpieczeństwem budowanej instalacji, ponieważ wydano kolejne rekomendacje i póki co nie wiadomo, jak Białoruś zamierza je zaimplementować. Test zaliczony, wątpliwości pozostały.