Bieliszczuk: Gra o Iran bez amerykańskich koncernów

10 czerwca 2016, 07:45 Energetyka

KOMENTARZ

Bartosz Bieliszczuk

Współpracownik BiznesAlert.pl

Iran planuje na czerwiec rundę koncesyjną dla inwestycji w swój sektor naftowy. O kontraktach mogą jednak na razie zapomnieć amerykańskie firmy.

Iran posiada drugie co do wielkości złoża gazu ziemnego i czwarte złoża ropy na świecie. Jest także jednym z największych producentów węglowodorów. Polepszenie relacji z Teheranem to dla Zachodu nie tylko szansa na import irańskiego surowca, ale także zyski z inwestycji w irańską energetykę. Wg ostatnich doniesień „Bloomberga” branża energetyczna i petrochemiczna w tym kraju może potrzebować nawet 185 mld dol. inwestycji.

Niedoinwestowanie pogłębiły m.in. sankcje związane z programem nuklearnym Iranu. Opóźniły one wiele z projektów wydobywczych; na zagranicznych kontach Teheranu zamrożone zostało ponad 100 mld dol., a sankcje wobec sektora bankowego uniemożliwiły rozliczanie transakcji w dolarach, eliminując Teheran z międzynarodowego handlu ropą (a przynajmniej znacznie go utrudniając – Chiny płaciły za ropę juanami). Nie trzeba przy tym wspominać o kluczowym znaczeniu dla Teheranu dochodów z eksportu ropy i gazu.

Obecnie, po zdjęciu „nuklearnych” sankcji, wydobycie ropy w Iranie osiągnęło poziom z 2011 roku, a eksport niemal się z nim zrównał. Pomimo to, utrzymanie i wzrost wydobycia surowca może być dla Teheranu problematyczne. Około połowa z eksploatowanych złóż ma nawet 70 lat, a większość wymaga zaangażowania zachodnich firm z nowoczesnymi technologiami typu oilfield services, by podtrzymać wydobycie.

Wśród światowych gigantów oilfield services przodują podmioty amerykańskie: Schlumberger, Halliburton, Baker Hughes czy National Oilwell Varco (nie wspominając o pionowo zintegrowanych gigantach takich jak ExxonMobil czy Chevron). Nie zyskają one jednak w najbliższym czasie na irańskich kontraktach. Dlaczego? Ponieważ Iran wciąż figuruje na liście Waszyngtonu obok Sudanu i Syrii jako państwo wspierające terroryzm – sankcje związane z programem atomowym to osobna kwestia.

Przykładem tego, jak poważnie Biały Dom traktuje łamanie sankcji może być Schlumberger, który musiał w marcu zeszłego roku zapłacić blisko 240 mln dol. kary za omijanie sankcji wobec Iranu. Spółka nie może też prowadzić tam działalności do 2018 roku.

Tak więc, pomimo swej przewagi technologicznej, w „wyścigu po Iran” amerykańskie firmy stoją obecnie na gorszej pozycji niż konkurenci z Europy. Co więcej, w ostatnim czasie Teheran zapowiedział, że będzie rozliczał swoje długi i zobowiązania w euro, a nie w dolarach. O ile więc Waszyngton osiągnął swój polityczny cel w odprężeniu z Teheranem, o tyle w siedzibach europejskich firm energetycznych strzelają właśnie szampany.