Bojanowicz: Kryzys w Wenezueli. Matuszka Rassija zawsze dopomoże

9 stycznia 2018, 07:30 Energetyka

– Spółka Petroleos de Venezuela (PDVSA), która opracowuje jedne z największych znanych zasobów ropy i gazu na świecie, znajduje się na krawędzi upadku. Na jej czele stoi kompletny nowicjusz w branży energetycznej, ale za to wierny obecnemu prezydentowi, generał major Manuel Quevedo – pisze Agnieszka Roma Bojanowicz, współpracownik BiznesAlert.pl.

Po czystkach jakie w firmie zrobiły wenezuelskie służby specjalne brak jest doświadczonych pracowników. W związku z tym firma przeżywa poważne kłopoty, produkcja węglowodorów gwałtownie spadła, swoje minimalne funkcjonowanie Wenezuela zawdzięcza tylko miliardom dolarów pompowanym przez Rosję i Chiny, które zdominowały ostatnio Amerykę Południową. Jedynym na co stać Stany Zjednoczone to wyrażenie swojego ogromnego zaniepokojenia sytuacją w geopolityczną w regionie.

Problemy z funkcjonowaniem PDVSA przekładają się na problemy ekonomiczne całej Wenezueli, ponieważ gospodarka tego południowoamerykańskiego kraju opiera się głównie na sprzedaży ropy i gazu. Obecnie rząd w Caracas mierzy się z recesją, rosnącą inflacją, niedoborami żywności i leków oraz ogromną przestępczością. Na rynku brakuje pieniędzy. Usługi publiczne są praktycznie nie realizowane. Według danych jakie posiada Zgromadzenie Narodowe gospodarkę trawi hiperinflacja. W listopadzie osiągnęła ona poziom 57 procent. Najbardziej przedsiębiorczy, najlepiej wykształceni obywatele zaczynają uciekać z ogarniętego chaosem kraju szukając dla siebie lepszego życia. A jeszcze dziesięć lat temu Wenezuela była najbogatszym krajem w regionie i aktywnie dążyła do rozwinięcia układu dyplomatycznego i handlowego na całej zachodniej półkuli. Teraz biedna i odizolowana Wenezuela pod rządami nieakceptowanego przez innych amerykańskich przywódców prezydenta Maduro, szuka pomocy w Rosji i Chinach, które od wielu dekad poszukują możliwości zwiększenia swoich wpływów w tej części świata. Bo gdy jest już bardzo źle prezydent Madur może liczyć na swoich euroazjatyckich przyjaciół: Rosję i Chiny.

Matuszka Rassija zawsze dopomoże

Podczas październikowej wizyty w Rosji prezydent Maduro wylewnie podziękował swojemu rosyjskiemu odpowiednikowi Władimirowi Putinowi za „pełne polityczne i dyplomatyczne poparcie w tych trudnych czasach, w których żyjemy.” Te poparcie wyraziło się w postaci restrukturyzacji długu na kwotę 3,1 miliarda dolarów. Na początku grudnia 2017 roku Maduro spotkało się z Igorem Sieczynem, dyrektorem generalnym Rosnieft. Zgodnie z wynegocjowaną wówczas umową obowiązującą przez następne 30 lat, Rosnieft stanie się jedynym operatorem pól gazowych Patao i Mejillones. Cały gaz wydobyty z tych pól pozostanie w dyspozycji rosyjskiej spółki, która będzie mogła eksportować go w dowolnej formie, również w postaci LNG. Zasoby błękitnego paliwa na tych obu polach oszacowano na wartość 180 mld m³, a maksymalna roczna produkcja wyniesie 6,5 mld m³.

Kto nie ryzykuje, szampana nie pije

Chiny również są zainteresowane długoterminową „współpracą” z Wenezuelą – z krajem bogatym w zasoby naturalne. Państwo Środka jest największym konsumentem energii na świecie. Rząd w Caracas mimo poważnych problemów ekonomicznych ma nieograniczoną możliwość dostępu do złóż ropy i gazu położonych u swoich wybrzeży. Mimo tego, że inwestycje w niestabilnej ekonomicznie i politycznie Wenezueli są bardzo ryzykowne, to chińscy inwestorzy są na nie otwarci. Dzięki temu, że PDVSA ciągle spóźnia się ze spłatą długów, Pekin może przejąć wenezuelskie węglowodory i inne aktywa za bezcen.

Miłe złego początki

Izolując politycznie i ekonomicznie Wenezuelę amerykańskie demokracje wpychają ten kraj w polityczne i ekonomiczne objęcia Rosji i Chin. A od tego już tylko krok do zdobycia szerokiego wpływu na sytuację w regionie i możliwość geopolitycznego zaangażowania się w wewnętrzne sprawy USA, Kanady, Ameryki Środkowej, czy Meksyku. Ponieważ węglowodory i pochodząca z nich energia jest siłą napędzającą rozwój nowoczesnych społeczeństw, można się spodziewać, że zarówno Rosja jak i Chiny będą próbowały zagarnąć Wenezuelę dla siebie. Brak jakiejkolwiek reakcji ze strony innych krajów regionu, zwłaszcza USA, jest zastanawiający i zatrważający. W geopolityce nic nie dzieje się przypadkiem. Szanse, które się przegapiło szybko się mszczą, bo wykorzystują je inni uczestnicy gry politycznej mający sprzeczne interesy do naszych. Budowanie silnej pozycji w regionie trwa latami i wymaga wielu nakładów zarówno finansowych jak i mentalnych. Najwyraźniej izolacjonizm powoli staje się chorobą współczesnych demokracji, a w trudnych, niestabilnych czasach w obu Amerykach zabrakło silnego przywódcy, który przyjąłby na siebie trud i odpowiedzialność za przyszłość tych dwóch kontynentów.