Bojanowicz: Polska i Ukraina łupkowa (r)ewolucja?

29 listopada 2016, 13:30 Energetyka

KOMENTARZ

Roma Bojanowicz

Ekspert portalu PolUkr.net

W pierwszych dniach listopada rosyjskojęzyczne media poinformowały, że Ukraina planuje samodzielnie rozpocząć wydobywanie gazu łupkowego na skalę przemysłową. Źródłem tej pogłoski miał być błędnie przetłumaczony wywiad udzielony Agencji Bloomberg przez szefa Naftohaz Ukraina, Andrieja Kobolewa. Tymczasem, jak wynika z dementi, firma planuje wprowadzić technologię hydroszczelinowania do wydobycia gazu z już wykorzystywanych złóż konwencjonalnych. Miałoby to wpłynąć na zwiększenie ilości pozyskiwanego surowca. Warto w tym miejscu nadmienić, że polski oddział PGNiG, spółka Exalo Drilling, prowadzi rozmowy mające na celu wsparcie strony ukraińskiej w utrzymaniu dotychczasowego poziomu wydobycia błękitnego paliwa.

Z badań jakie opublikowała amerykańska Energy Information Administration w kwietniu 2011 roku wynika, że zasoby gazu łupkowego jakie znajdowały się w granicach Ukrainy wynosiły około 1,2 bln m³. Pokłady te zlokalizowane są w dwóch różnych częściach kraju. Pierwsza formacja znajduje się w zachodniej Ukrainie i jest położona w Depresji Lwowskiej, stanowiącej kontynuację struktur geologicznych należącego do polskiego Regionu Lubelskiego. Potocznie określa się ją mianem Złoża Oleskiego.

Odwiert na złożu gazu łupkowego w USA. Fot.: Wikipedia

Natomiast na wschodzie Ukrainy położone jest Złoże Juzowskie. Obejmuje ono teren Obwodów Donieckiego, Charkowskiego oraz Ługańskiego i znajduje się w basenie naftowo-gazowym Dniepr-Donieck. Wielu analityków uważa, że jedną z przyczyn zajęcia tej części Ukrainy przez Rosję była chęć ograniczenia, czy wręcz uniemożliwienia rozpoczęcia prac badawczych i pozyskiwania błękitnego paliwa z pokładów łupkowych w tym regionie.

Pierwsze próby, pierwsze porażki

W 2013 roku ukraiński rząd podpisał umowę dotyczącą współpracy przy wydobyciu gazu łupkowego z duńską spółką Shell. Miała ona opracować zasoby ze Złoża Juzowskiego. Projekt zakładał wykonanie piętnastu odwiertów w ciągu następnych pięciu lat. Wstępny koszt poszukiwań i badań geologicznych oszacowano na kwotę 500 milionów dolarów. Prowadzone intensywnie prace na wschodzie Ukrainy nie przyniosły jednak oczekiwanych rezultatów. W lutym 2014 roku w Charkowie ogłoszono, że podczas prac na odwiercie Beljajewska-400 nie wykryto gazu.

Po wykonaniu zaledwie dwóch z zaplanowanych odwiertów na Złożu Juzowskim, koncern Shell w 2015 roku wycofał się z dalszej współpracy. Powołał się przy tym oficjalnie na „istotne zmiany warunków realizacji projektu”, czyli toczące się w rejonie działania wojenne. Nieoficjalnie zwracano uwagę na problemy z zaopatrzeniem w podstawowy sprzęt i urządzenia, na przykład rury niezbędne do wykonania szczelinowania. Jednak po wycofaniu się z prac na Ukrainie, Shell nawiązał ściślejszą współpracę z Gazpromem, m.in. przy planowaniu budowy wartego 20 miliardów dolarów położonego we wschodnim Sachalinie zakładu produkującego skroplony gaz ziemny.

W tym samym roku drugą koncesję na poszukiwanie i wydobywanie gazu łupkowego otrzymał amerykański Chevron. Zgodnie z porozumieniem o rozdziale produkcji Ukraina miała otrzymać 30% wydobytego ze Złoża Oleskiego gazu. Amerykanie oszacowali koszt tej inwestycji na ok. 350 milionów dolarów. Niestety, w 2015 roku także Chevron wycofał się z dalszych prac poszukiwawczych na Ukrainie. Zdaniem specjalistów, rezygnacja amerykanów podyktowana była między innymi niskimi cenami gazu na europejskim rynku, które nie gwarantowały w dłuższej perspektywie czasowej zwrotu poniesionych nakładów finansowych. Zdaniem specjalistów koszt wykonania jednego odwiertu wynosi między 6 a 8 milionów dolarów.

Po wycofaniu się dwóch dużych międzynarodowych graczy, na łupkowym placu boju pozostał włoski koncern ENI. W czerwcu 2104 roku wykupił on pakiet kontrolny przedsiębiorstwa Zapadgazinwest, które posiada prawo do eksploatacji złóż łupkowych na zachodzie Ukrainy.

Jeden z problemów – technologia wydobycia

Gaz łupkowy znajduje się zwykle w porowatych skałach poprzecinanych rozległą siecią. Technologia pozwalająca wydobyć ten rodzaj błękitnego paliwa jest raczej skomplikowana i obarczona dużymi kosztami związanymi z poziomym kruszeniem i hydroszczelinowaniem skał. Pojedynczy odwiert, który w złożu rozgałęzia się na kilka otworów ma najczęściej głębokość od 700 do 3000 m. Wtłacza się w nie mieszaninę wody, piasku i szeregu związków chemicznych, w tym np. kwas cytrynowy mający zapobiec wytrącaniu się soli metali.

Roztwór działa na skały chemicznie oraz fizycznie. Ciśnienie wytworzone przez niego kruszy górotwór, co powoduje uwolnienie się gazu, który można pozyskać, co niestety nie jest prostą czynnością. Około połowy wtłoczonej mieszaniny nigdy nie udaje się wydobyć na powierzchnię i zalega on w skałach. Przy tym pozostałości chemiczne po hydroszczelinowaniu mogą przedostać się do wód gruntowych i spowodować ich całkowite skażenie tak, że bez dodatkowego oczyszczenia nie będą się one nadawały do wykorzystania do celów bytowych. Był to koronny argument ukraińskich ekologów, którzy głośno protestowali przeciwko wydobywaniu gazu tą metodą.

Kto ma władzę, ten rządzi

Wydobywanie gazu łupkowego miało również swój wymiar polityczny. W 2013 roku zgodnie z prawem zezwolenie na hydroszczelinowanie musiały wyrazić Rady Obwodowe właściwe dla miejsca planowanych odwiertów. Prorządowe wówczas Rady Charkowa i Doniecka zaaprobowały przeprowadzenie prac bez jakichkolwiek zastrzeżeń. Natomiast zdominowane przez opozycyjną partię „Swoboda” Rady Obwodowe Lwowa i Iwano-Frankiwska przez długi czas uniemożliwiały rozpoczęcie prac w terenie. Przełamanie impasu w listopadzie 2013 roku doprowadziło do podpisania umowy ze spółką Chevron Ukraine B.V. i państwową spółką Nadra Oleska.

W 2015 roku wycofanie się z poszukiwań błękitnego surowca dwóch poważnych graczy z branży wydobywczej istotnie nadwyrężyła wizerunek Ukrainy na arenie międzynarodowej. Brak realnych wyników w postaci odnalezienia złóż, z których wydobycie miałoby ekonomiczne uzasadnienie poddało w wątpliwość informacje dotyczące realnych zasobów gazu łupkowego znajdującego się na terenie Ukrainy. Sytuacja ta zmusiła rząd w Kijowie do wprowadzenia działań, które z jednej strony ograniczyły zużycia gazu wewnątrz kraju. Z drugiej zaś prowadzą do znalezienia nowych zewnętrznych źródeł błękitnego paliwa. Efektem tych działań jest udzielenie koncernowi paliwowemu Naftohaz Ukrainy przez Bank Światowy gwarancji kredytowych w wysokości 500 milionów dolarów na zakup gazu w sezonie zimowym 2016-2017. Błękitne paliwo popłynie dzięki połączeniom rewersowym z krajami Unii Europejskiej oraz z Norwegii.

Polski akcent w ukraińskich łupkach

Polscy eksperci od lat współpracują ze specjalistami z Ukrainy podczas badań formacji geologicznych wspólnych dla obu krajów. Potwierdzeniem woli dalszej współpracy jest ramowa umowa jaką 30 marca 2016 roku polski Państwowy Instytut Geologiczny zawarł z Instytutem Geologii i Geochemii Surowców Kopalnych Narodowej Akademii Nauk Ukrainy. Jednym z jej celów jest przeprowadzenie badań dotyczących warunków powstawania i występowania złóż gazu ziemnego oraz gazu łupkowego na terenie naszych krajów. Zakończenie prac planowane jest na maj 2020 roku.

Ukraińskie przedsiębiorstwa intensywnie zabiegają również o wsparcie technologiczne dla swoich działań. Podczas niedawnej wizyty w Warszawie delegacja firmy Ukrgasvydobuvannya prowadziła rozmowy z przedstawicielami PGNiG dotyczące szeroko rozumianej współpracy. Zaangażowanie polskich przedsiębiorstw w wydobycie ukraińskiego gazu może w 2017 roku znacząco wzrosnąć. Spółka-córka PGNiG, Exalo Drilling, startuje w przetargu na wykonanie 15 odwiertów. Dodatkowo ukraińskiej stronie zależy na wprowadzeniu technologii hydroszczelinowania, dzięki której wzrosłoby wydobycie gazu ze źródeł konwencjonalnych.

Drugą polską firmą zaproszoną do współpracy przez prezesa Ukrgasvydobuvannya, Olega Prochorenko, jest Geofizyka Toruń, która mogłaby zdobyć kontrakt na przeprowadzenie badań sejsmicznych nad Dnieprem.

Nie od dziś wiadomo, że technologie dotyczące wydobycia węglowodorów jakimi dysponuje Ukraina są już mocno przestarzałe. Brak odpowiednich procedur, anachroniczny i mało wydajny sprzęt oraz wysokie koszty związane z budową infrastruktury wydobywczej utrudniają rządowi w Kijowie uniezależnienie się od dostaw błękitnego paliwa z Rosji. Wpływa to negatywnie na sytuację zarówno gospodarczą jak i stabilność polityczną naszego wschodniego sąsiada. Z drugiej zaś strony daje polskiej stronie szansę na zacieśnienie obopólnie korzystnej współpracy gospodarczej w tym zakresie. Kwestią otwartą pozostaje jednak to, na ile Polska wykorzysta politycznie i ekonomicznie ten potencjał.

Źródło: PolUkr.net