Bolesta: Umowa z Pekinem nie oznacza, że Chiny wybudują polską elektrownię jądrową (ROZMOWA)

19 lipca 2017, 07:31 Atom

– Mimo podpisanych już kilku umów o współpracy z krajami, które dysponują technologią jądrową, wciąż jest zbyt wcześnie, aby na podstawie deklaracji jakie padają ze strony polskiego rządu wywnioskować, jaki będzie model finansowania oraz z jakiego kraju będzie pochodzić technologia jądrowa. Każdy kraj, z którym dotychczas podpisano umowy współpracy, ma zupełnie inny model finansowania – podkreśla w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl Krzysztof Bolesta, analityk PolitykaInsight.pl.

BiznesAlert.pl: Pod koniec zeszłego tygodnia w Pekinie wiceminister energii Andrzej Piotrowski oraz jego chiński odpowiednik Li Fanrong podpisali polsko-chińskie porozumienie o współpracy w zakresie pokojowego wykorzystania energii jądrowej. Podpisanie tej umowy zbiegło się w czasie z informacjami dotyczącymi podjęcia ostatecznej decyzji w sprawie budowy polskiej elektrowni jądrowej. Czy można te dwa fakty łączyć ze sobą?

Krzysztof Bolesta, analityk PolitykaInsight.pl: Nie łączyłbym ze sobą tych dwóch informacji. Moim zdaniem jest to zbieg okoliczności. Administracja rządowa ma to do siebie, że zawarcie takiego porozumienia wymaga czasu, zwłaszcza z takim partnerem jakim są Chiny. Informacja dotycząca finalizacji prac nad elektrownią jądrową nie jest pierwszą tego typu zapowiedzią, więc należy do nich podchodzić z dużą ostrożnością.

Umowa zawarta pomiędzy polskim a chińskim ministerstwem energii jest kolejnym tego typu porozumieniem pomiędzy polskim resortem a krajem, który dysponuje już rozwiniętą technologią jądrową. Czy na podstawie zawieranych już porozumień można wywnioskować jaki będzie model finansowania oraz z jakiego kraju będzie pochodzić technologia jądrowa?

Jest zdecydowanie za wcześnie, aby na podstawie deklaracji jakie padają ze strony polskiego rządu wywnioskować, jaki będzie model finansowania oraz z jakiego kraju będzie pochodzić technologia jądrowa. Każda z podpisanych dotychczas umów o współpracy ma zupełnie inny model finansowania. Dla przykładu Amerykanie nie chcieli inwestować w polski projekt kapitałowo. Francuzi zaś zamiast kredytowania oferowali wejście kapitałowe. Teraz ministerstwo podpisało umowę z Chinami. Kraj Środka najchętniej zbudowałby tę elektrownię, dając uprzednio kredyt na jej realizację.

Chińczycy starają się współpracować z krajami regionu, które dysponują już technologią jądrową, takimi jak Czechy, Słowacja czy Węgry. Jaki charakter w regionalnym kontekście będzie miała umowa z Polską?

Umowa między Polską a Chinami dotyczy wstępnego etapu współpracy mającego charakter administracyjny i naukowy. Charakter tej umowy jest bardzo ogólny i wyrażany jest w języku, a mniej w działaniach. Umowa zaś nie dotyczy współpracy sektora jądrowego, bo takiego w Polsce nie ma. Jesteśmy na absolutnie wstępnym etapie.

Media donoszą, że w finansowaniu elektrowni jądrowej oprócz Polskiej Grupy Energetycznej i Polskiego Funduszu Rozwoju ma pomóc PZU…

Polski Fundusz Rozwoju jest tu naturalnym kandydatem do finansowania tego typu inwestycji. Po przebudowaniu sektora finansowego PZU może oczywiście teoretycznie włączyć się w jej finansowanie, jednak patrząc na charakter podstawowej działalności tej firmy, inwestowanie w projekty jądrowe byłoby obarczone ryzykiem. To nie jest naturalny obszar działalności biznesowej spółki ubezpieczeniowej. Chyba że pośrednio przez PKO S.A.

Czy zatem możliwe jest finansowanie projektu jądrowego poprzez wsparcie zagranicznych funduszy?

Polski rząd z rezerwą odnosi się do zagranicznych inwestycji w polską energetykę. Mówiąc o finansowaniu, często mają na myśli kapitał zachodni. Współpraca z Chinami może zaś otworzyć możliwość finansowania projektu dzięki kooperacji z Azją. Obecnie nie ma jednak ani jednego projektu infrastrukturalnego, w którym obecni są Chińczycy. Mimo powtarzających się deklaracji zaangażowania w inicjatywę „One Belt – One Road” wiąż nie ma konkretów. Cieniem na współpracę Chin z Polską kładzie się wciąż budowa autostrad w Polsce przez chińskie konsorcjum Covec. Mimo to można wyobrazić sobie sytuację, w której Polska zaciąga kredyt. W obecnych warunkach zaciąganie kredytu w Azji jest moim zdaniem bardziej prawdopodobne niż na Zachodzie. Retoryka inwestycji wskazuje, że Polska preferuje obecnie kapitał z innych źródeł niż zachodnie.

Budowa elektrowni jądrowej to wydatek rzędu 50-60 mld zł. Rząd poszukuje zaś rozwiązań, które pozwolą na realizację takiej inwestycji mniejszym kosztem. Czy patrząc na doświadczenia innych krajów w Europie, jest to możliwe?

Jeśli spojrzymy na doświadczenia innych krajów, Finlandii, Francji czy Wielkiej Brytanii, to pokazują one, że wydatki podczas samych prac budowlanych rosną, a harmonogram prac wydłuża się nawet o 9 lat (np. w Finlandii). Można oczywiście szybko budować elektrownie jądrowe w Chinach. Jednak nikt nie wie, jakie są tam regulacje, reżim prawny, technologiczny i środowiskowy. Budowa takiego obiektu w Europie to zupełnie inna rzeczywistość. Sektor w Europie jest silnie regulowany od początku inwestycji aż po plany wygaszenia obiektu i zabezpieczenia na ten cel środków. Inwestycje, które realizowane są obecnie w Europie, pokazują, że przy realizacji tego typu projektów nikt nie mieści się we wcześniej planowanym budżecie. Elektrownia w Finlandii zostanie oddana do użytku w przyszłym roku z 9-letnim opóźnieniem. Elektrownie we Francji (takie jak Flamanville) czy projektowana rozbudowa elektrowni Hinkley Point także mają opóźnienia. Co ciekawe w Hinkley Point zaangażowani są właśnie Chińczycy.

Czy zgoda Brytyjczyków na wejście Chińczyków z kapitałem do sektora energetycznego pozwoli na zwiększenie tego typu inwestycji z Azji w Europie?

Decyzja Londynu o zgodzie na wejście kapitałowe do kluczowego sektora jakim jest energetyka, była przełamaniem bariery, która dotychczas nie pozwalała na myślenie o takim zaangażowaniu się Chińczyków. Pierwszym tego zwiastunem było kupienie przez Kraj Środka portugalskiej firmy energetycznej Energias de Portugal. Skala inwestycji, waga technologii oraz znacznie większe państwo, jakim jest Wielka Brytania, zupełnie inaczej sytuuje pozycję Chin, mimo że Brytyjczycy mieli moment zawahania po objęciu rządów przez premier Theresę May.

Rozmawiał Bartłomiej Sawicki