Chmal: Opóźnienie budowy terminala LNG to kolejny symptom problemów polskiej polityki energetycznej

22 sierpnia 2013, 13:35 Energetyka

– Pierwotny termin realizacji terminala LNG był bardzo ambitny. Nie jestem zdziwiony, że nie zostanie zrealizowany – mówi Tomasz Chmal z Instytutu Sobieskiego. – Mimo to rząd powinien nadal wspierać ten projekt.

– To oczywiście zła wiadomość. Terminal korzysta z szeregu udogodnień, których nie mają inne inwestycje infrastrukturalne. Jest specjalna ustawa o terminalu. Na taki dokument nie mogą liczyć linie energetyczne czy elektrownie – uważa nasz rozmówca. – Są też pewne umowy. PGNiG podpisało z Katarem umowę na dostawy gazu skroplonego od 2015 roku. Powstaje pytanie, co się z nią stanie, jeżeli do tego czasu nie ruszy terminal.  Może nas czekać renegocjacja terminu albo pobieranie tego gazu inną drogą, jeżeli w porozumieniu jest klauzula Take or Pay – dodaje.

– Terminal jest tylko elementem układanki pod tytułem bezpieczeństwo energetyczne. W ślad za jego budową miała iść rozbudowa infrastruktury gazowej w północno-zachodniej Polsce. Zatrzymanie budowy terminala będzie miało niekorzystny wpływ na jej rozwój – mówi ekspert. – Przecież terminal korzysta z dofinansowania unijnego. Trzeba przeanalizować, czy było uwarunkowane zakończeniem inwestycji w terminie. Zwykle tak jest. Oby Bruksela nie cofnęła tych środków. Będziemy zapewne musieli się z tego tłumaczyć.

Ministerstwo transportu zmniejsza dofinansowanie dla falochronu, dzięki któremu będzie możliwe poszerzenie i pogłębienie toru dla statków wpływających do terminala. Zdaniem Tomasza Chmala jest to skutek narzuconych przez premiera cięć budżetowych.

– Każdy resort szuka obecnie oszczędności. Jest to zapewne wybór mniejszego zła. Należałoby zbadać kryteria oceny ministerstwa. Być może obwodnica któregoś miasta była ważniejsza. To kwestia głębszej analizy – ocenia. – Terminal jest bardzo istotny i powinien nadal korzystać ze wsparcia finansowego państwa. Największa trudność z jaką mamy do czynienia to rozchwianie dyskusji o energetyce. Przed chwilą mieliśmy wydobywać wielkie ilości gazu łupkowego, budować polską elektrownię atomową, a teraz ma nie być niczego.

Można odnieść wrażenie, że nikt nie panuje nad polską polityką energetyczną. Opóźnienie terminala to kolejny symptom tego problemu, po wycofaniu się części firm z poszukiwania gazu łupkowego, po nagłym zwrocie w sprawie elektrowni atomowej, czy kontrowersjach i wątpliwościach dotyczącymi nowych mocy w Opolu, Jaworznie i Ostrołęce. Powrót do ministerstwa energetyki jest jakimś pomysłem na zarządzanie tą sytuacją, ale czas na decyzję. Sytuacja jest coraz mniej zabawna – kończy nasz rozmówca.