ClientEarth: Projekt rynku mocy niezgodny z prawem UE

20 lipca 2016, 15:00 Energetyka

Przyjęcie projektu rynku mocy w brzmieniu zaproponowanym przez Ministerstwo Energii wiązałby się z nałożeniem na społeczeństwo i gospodarkę kosztów rzędu 80-90 mld zł w okresie od 2021 do 2030 roku – ostrzega analiza przygotowana przez Regulatory Assistant Project (RAP) i ClientEarth Prawnicy dla Ziemi. Organizacje podkreślają, że przed podjęciem decyzji tak obciążającej konsumentów, rząd musi rozważyć, czy nie można w tańszy, a zarazem bardziej kompleksowy sposób rozwiązać problemów polskiej energetyki.

W poniedziałek 18 lipca zakończyły się konsultacje społeczne założeń projektu rynku mocy, którego celem jest zapewnienie bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej w Polsce. Zgodnie z zapowiedziami Ministerstwa, mechanizm ma wspierać przede wszystkim inwestycje w „sterowalną“ energetykę konwencjonalną.

– Jeśli rynek mocy ma wspomóc budowę i modernizację bloków na węgiel kamienny, to będzie się to wiązało ze wzrostem rachunków za energię elektryczną dla przeciętnego gospodarstwa domowego o 280-340 zł rocznie, czyli o ok. 20 proc. Koszty rynku mocy w obecnie proponowanej formie są więc zbyt wysokie dla polskich przedsiębiorstw i gospodarstw domowych – szacuje dr Jan Rączka z organizacji doradczej RAP.

Analiza RAP i ClientEarth ocenia również, że projekt rynku mocy w obecnej formie nie upora się z problemami przestarzałego sektora elektroenergetycznego w Polsce, m.in nie wprowadzi bardzo potrzebnych elastycznych mocy wytwórczych, np. bloków gazowo-parowych. Zamiast tego, przedłuży życie starych, wysokoemisyjnych instalacji, które będą miały problemy z rosnącymi kosztami eksploatacyjnymi oraz z wypełnieniem standardów środowiskowych.

Organizacje podkreślają także, że projekt rynku mocy musi być zgodny z unijnymi przepisami o pomocy publicznej oraz iść w parze z procesem budowania wewnętrznego rynku energii w Unii Europejskiej.

– Projekt rynku mocy przedstawiony do konsultacji społecznych musi być dostosowany do europejskiego prawa pomocy publicznej, aby uzyskać akceptację Komisji Europejskiej – zauważa dr Marcin Stoczkiewicz z Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.

Stoczkiewicz zaznacza, że aby wprowadzić mechanizm wynagradzania za samą moc, muszą być spełnione trzy kryteria. Po pierwsze, państwo członkowskie musi wykazać, że jest to niezbędne w celu zapewnienia dostępu do energii. Przedstawiona propozycja nie uwzględnia zaś przepustowości i dostępności połączeń transgranicznych, jak też tylko częściowo bierze pod uwagę sterowanie popytem na energię przy ocenie wystarczalności mocy wytwórczych. Po drugie, Ministerstwo nie przedstawiło w projekcie alternatywnych rozwiązań dla rynku mocy, a wymaga tego prawo unijne. Po trzecie, wątpliwości budzi struktura proponowanego rynku mocy, m.in. nie dopuszcza uczestnictwa zasobów energetycznych spoza Polski, nie uwzględnia efektywności energetycznej oraz nie wyrównuje szans między zasobami strony podażowej i popytowej – czyli nie uwzględnia w wystarczającym stopniu możliwości sterowania popytem (ang. DSR).

– Propozycja rządowa nie uwzględnia przepustowości i dostępności połączeń transgranicznych. Propozycja ta wprawdzie uwzględnia odpowiedź popytu, ale zawiera ona szereg ograniczeń – mówi dr Marcin Stoczkiewicz. – Tymczasem doświadczenia amerykańskich rynków mocy pokazują, że pełne wykorzystanie zasobów strony popytowej może znacząco i tanio zwiększyć bezpieczeństwo energetyczne – zauważa Stoczkiewicz.

Organizacje podkreślają, że celem analizy nie jest zniechęcenie Ministerstwa Energii do stworzenia rynku mocy, ale stworzenie takiego rynku, który zbuduje bezpieczeństwo energetyczne. To zaś musi być oparte na założeniu, że każdy użytkownik powinien mieć zapewnioną realizację potrzeb energetycznych po cenie, którą jest w stanie ponieść, przy wsparciu jak najczystszej i bezpiecznej energetyki. Aktualna propozycja rynku mocy nie spełnia tych kryteriów.

Źródło: Gramwzielone.pl