Baca-Pogorzelska: Fasadowy szczyt klimatyczny

9 listopada 2017, 07:30 Środowisko

Podczas gdy czekamy na szczyt klimatyczny w Katowicach w 2018 r. w Niemczech trwa poprzedni – pod przywództwem Fidżi. I choć dopiero się zaczął jasne jest, że fajerwerków nie będzie, ale przerwa w negocjacjach klimatycznych nie byłaby dobrze widziana.

W Bonn rozpoczął się 23. szczyt klimatyczny ONZ, czyli COP23. Fot. Ministerstwo Środowiska
W Bonn rozpoczął się 23. szczyt klimatyczny ONZ, czyli COP23. Fot. Ministerstwo Środowiska

Klimatyczne szczyty ONZ trwają po kilkanaście dni. Czasem to kilkanaście dni po kilkanaście godzin prawdziwej batalii, czasem decydujące starcie pojawia się na finiszu międzynarodowych rozmów (jak choćby w 2008 r. w Poznaniu). A czasem rozmawia się po to, by dyplomatycznie się pouśmiechać lub ze sobą pobyć dla podtrzymania lepszych relacji. I trochę tak jest w moim odczuciu w przypadku COP23, który 6 listopada rozpoczął się w Bonn. Przewodniczy mu maleńki wyspiarski kraj Fidżi, jednak wsparcie zaplecza technicznego zapewnili Niemcy. Doroczne globalne konferencje klimatyczne to najważniejsze szczyty, podczas których omawia się, a niekiedy kształtuje światową politykę klimatyczną. Nie mają konkurencji, mimo szeroko dyskutowanej słabości systemu Organizacji Narodów Zjednoczonych.

Choć jak wspomniałam na obecnym spotkaniu nie należy się spodziewać żadnego przełomu, to imprezom COP trzeba jednak oddać, że kilkakrotnie zrewolucjonizowały nasze myślenie o klimacie. Na pewno było tak w 1997 r., gdzy przyjęto Protokół z Kioto. I na pewno było tak w 2015 r., gdy podpisano Porozumienie Paryskie. Dziś tak głośne również dlatego, że prezydent USA Donald Trump zapowiedział wycofanie się z niego. Po przyjęciu dokumentu na szczycie w Paryżu w 2015 roku ratyfikowało go dotychczas 169 z 197 krajów, w tym Polska: 22 kwietnia 2016 roku. Przypomnijmy o co chodzi w tym dokumencie. Po pierwsze obejmuje wszystkich sygnatariuszy Konwencji Klimatycznej ONZ (to nie udało przy Protokole z Kioto). Po drugie zakłada, że wszyscy działają na rzecz zatrzymania globalnego wzrostu temperatury poniżej 2 stopni Celsjusza w odniesieniu do ery przedindustrialnej (kiedy emisje generowane przez ludzi zaczęły zaburzać naturalną równowagę klimatyczną).

To ogromne wyzwanie. Obliczono bowiem, że aby osiągnąć bardziej ambitny próg 1,5 stopnia Celsjusza, światowa wartość emisji dwutlenku węgla netto musiałaby spaść do zera około roku 2050. Natomiast by utrzymać bardziej prawdopodobny próg 2 stopni musiałoby się stać tak około 2065 roku. Na dziś scenariusz ten wydaje się mimo wszystko opcją z filmu science – fiction. Ale przecież kto nie ryzykuje ten nic nie ma. A z nic „nicnierobienia” poprawy klimatu nie będzie.

Ktoś więc spyta – no to skoro wszystko zostało już ustalone, po co tracić czas na kolejne szczyty klimatyczne jak choćby ten w Bonn, gdzie z góry powiedziano, że nie będzie żadnego przełomu?

Jest coś takiego jak facilitative dialog – to nazwa procesu, który w 2018 roku ma prowadzić do uzgodnienia NDCs. W sensie dyplomatycznym chodzi o zapewnienie zasad przejrzystości rozmów i troskę o to, żeby niezależnie od wielkości czy siły politycznej kraju, zapewnić wszystkim możliwie równy udział w tych uzgodnieniach. W sensie praktycznym negocjacje są istotne, ponieważ obecne cele redukcyjne są niewystarczające – przy ich realizacji wzrost temperatury globalnej wyniesie około 3,7 stopnia Celsjusza. Poza tym do końca tego roku musi zostać przyjęty tzw. „Paris rule book”. To zestaw zasad mówiących o tym, jak konkretnie wdrażać Porozumienie Paryskie. Obejmie np. metody jak kraje będą raportować swoje osiągniecia w ochronie klimatu i w jaki sposób raporty krajowe będą weryfikowane.
Z perspektywy dyplomatycznej ważne jest także to, że po raz pierwszy obrady poprowadzi rząd małego kraju wyspiarskiego z Pacyfiku, jednego z regionów narażonych na najszybciej widoczne                                                              i najniebezpieczniejsze skutki zmiany klimatu. Prezydencja Fidżi zamierza wnieść do negocjacji ducha ich powiedzenia „Bula”, która oznacza i „cześć” i „życie”, a jest synonimem inkluzywności, serdeczności i solidarności.

Kolejna sprawa to tzw. „Ambition rising” – wyzwanie na które wskazują liderzy procesu klimatycznego. Według nich nie wystarczy zgłosić krajowych celów redukcyjnych, które zagwarantowałyby zatrzymanie wzrostu temperatury na poziomie 2 stopni Celsjusza. Trzeba rozpocząć negocjacje celu 1,5 stopnia Celsjusza. A to przy dzisiejszym nastawieniu do klimatu choćby Stanów Zjednoczonych wydaje się gigantycznym wyzwaniem. Niewykluczone, że ciężar tych rozmów spadnie na nas. Czyli na Polskę, która w przyszłym roku gospodarzem rozmów klimatycznych będzie po raz trzeci (COP w Poznaniu w 2008 r. oraz COP w Warszawie w 2013 r.). Prezydentem obrad będzie minister środowiska prof. Jan Szyszko.

Rola prezydencji jest i techniczna (dbanie o płynność obrad i dyplomatyczne zaangażowanie wszystkich krajów) i merytoryczna (prezydencja może niektóre pojęcia i tematy akcentować i nadawać im szczególną rolę). Nie może jednak działać w swoim wąsko pojętym interesie i forsować wyłącznie „swoich” tematów negocjacyjnych. A takie obawy pojawiają się wobec Polski w 2018 r. Zwłaszcza, że obrady odbędą się w naszej węglowej stolicy, czyli Katowicach. A resort energii już daje do zrozumienia, że będziemy chcieli tam promować… węgiel. Czysty węgial (cokolwiek to znaczy). Polska bowiem szczególnie mocno broni Porozumienia Paryskiego, ponieważ interpretuje je jako umowę, która pozwoli Polsce chronić klimat i jednocześnie inwestować w węgiel i górnictwo – to jednak rozumienie, którego nie podziela oprócz Polski chyba nikt w negocjacjach.

Ponadto Polska nie potępia prezydenta Trumpa jak inni: twierdzi, że zwrócił on uwagę, że polityka klimatyczna musi iść ręka w rękę z rozwojem gospodarczym, w tym również z wykorzystaniem potencjału przemysłu ciężkiego czy tzw. „technologii czystego węgla” – i w tym zakresie popiera jego politykę. Polska wprowadziła do negocjacji pojęcie „neutralności klimatycznej” zamiast „dekarbonizacji” – ma to oznaczać zrównoważenie emisji gazów cieplarnianych z ich pochłanianiem (m.in. przez lasy) jako uzasadnienie, żeby nie dążyć do samej redukcji emisji (przez rezygnację z węgla).

Tymczasem Polska, przyszłoroczny gospodarz COP24 już drugiego dnia trwającego szczytu  dostała niechlubną nagrodę, zyskując tytuł „Skamieliny Dnia”. Wyróżnienie otrzymała za próbę przekształcenia głównego narzędzia służącego redukcji emisji gazów cieplarnianych, czyli EU ETS, w program subsydiowania węgla.

Kalendarium ważniejszych wydarzeń podczas COP23 

10 listopada: wydarzenie towarzyszące w Bonn – energia, woda, rolnictwo; USA vs Chiny – nowe dane na temat klimatycznego przywództwa potęg

11 listopada: wydarzenie towarzyszące w Bonn – m.in. transport; Obywatelska Ameryka za klimatem – wbrew Trumpowi (raport)

12 listopada: wydarzenie towarzyszące w Bonn – przemysł, lasy, szczyt liderów lokalnych i regionalnych, zdrowie

13 listopada: otwarcie segmentu wysokiego szczebla (high level segment – wystąpienia przywódców); dzień poświęcony tematyce finansowej

14 listopada: premiera IEA World Energy Outlook 2017

17 listopada – zamknięcie i podsumowanie konferencji

Po COP23

Grudzień 2017 r. – szczyt Emannuela Macrona (w rocznicę Porozumienia paryskiego 2015 r., ma mieć ambitną agendę dotyczącą finansowania)

2018 rok: TBC – nowy Raport IPCC

12-14 września 2018 rok: Global Climate Action Summit, San Francisco, USA,

3-14 grudnia 2018 rok: COP24, Katowice