Baca-Pogorzelska: Czy węgiel obroni COP 24?

3 grudnia 2018, 15:00 Energetyka

W okolicach Barbórki, w węglowej stolicy Polski, przy wsparciu firm produkujących i spalających węgiel rusza szczyt klimatyczny ONZ, któremu Polska przewodniczy po raz czwarty, a który gościmy w naszym kraju – po Poznaniu i Warszawie – po raz trzeci –  – zastanawia się Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.

Spodek w Katowicach. Fot. COP24

Wśród partnerów imprezy pojawiły się m.in. Jastrzębska Spółka Węglowa (największy producent węgla koksowego w UE) czy PGE Polska Grupa Energetyczna (największy producent prądu i ciepła w Polsce). JSW oprócz wydobywania węgla jest też producentem koksu. A do PGE należy największy emitent CO2, czyli opalana węglem brunatnym elektrownia w Bełchatowie. Zieloni łapią się za głowę, resort środowiska mówi o transformacji naszego górnictwa, a ja się dziwię. Gdzie jak nie w energetyce Skarb Państwa ma jeszcze tak silne wpływy? No dobrze, w bankach, w chemii, ale w przypadku tej ostatniej też mamy do czynienia z emisją gazów cieplarnianych. Banków jakoś brak. A nie sądzę, żeby partnerzy COP robili to charytatywnie…

Jeśli już zdecydowaliśmy się na szczyt w Katowicach (a jak pisałam wcześniej pod uwagę brany był także Gdańsk), to chyba więcej „do pieca” dokładać nie trzeba. Zasłonimy te kopalniane szyby na Śląsku, czy jak? Zwłaszcza, że poniedziałek od początku zapowiadany jest jako dzień podpisania deklaracji o sprawiedliwej transformacji regionów pogórniczych…

A tak zupełnie poważnie. Jesteśmy krajem bazującym na węglu, którego – w przypadku kamiennego – najwięcej produkujemy na Górnym Śląsku. Nasze firmy szukają jakiegoś sposobu, by nie kojarzyć się „na czarno”. JSW mówi o wodorze z gazu koksowniczego, PGE o budowie wiatraków na morzu. Ile w tym gadania na razie, a ile będzie robienia, to już temat na osobną dyskusję. Jeśli chcemy pokazać, że będziemy od węgla odchodzić, żeby emitować mniej gazów cieplarnianych, to może nowe projekty starych firm są jakimś pomysłem?

Ja nie wiem – z góry zaznaczam. Nie przesądzam, a raczej głośno myślę. Zastanawiam się też, co będzie ze smogiem w Katowicach i Krakowie (tam zatrzymuje się spora liczba delegacji) przez te dwa tygodnie szczytu – bo chyba cudem nie zniknie, a jednak będzie chyba jeszcze gorszą wizytówką niż logotypy polskich firm górniczo-energetycznych wspierających tę imprezę.

Mam wrażenie, że sami zapędziliśmy się w ten kozi róg organizując szczyt po raz kolejny. Rządom gospodarzom wydaje się zazwyczaj (nie tylko w Polsce), że to ich impreza i zapominają, że to jednak konferencja ONZ.  Przy czym jednak cały czas mam wrażenie, że skupiamy się na otoczce. Węglu, smogu, Katowicach, a nie na tym, co jest do załatwienia. Dobrze by było, by w Katowicach doszło do porozumienia, które powie nam jak implementować Porozumienie Paryskie. I ja bym się nie przejmowała nieobecnością Trumpa, Putina, Merkel czy Macrona. Bo poza levelem politycznym ich wizyta na takiej imprezie – z całym szacunkiem – jest trochę jak kwiatek do kożucha (używając retoryki medialnej o partnerach szczytu). Wtajemniczeni pamiętają na pewno, jaką kompromitacją skończył się COP w Kopenhadze, gdy do pracy delegacji i doświadczonych negocjatorów zaczęli się wtrącać przywódcy państw… Może więc dobrze, że tego w Katowicach unikniemy. A zawsze możemy powiedzieć i im, i sobie „sorry, taki mamy klimat”…