Ćosić: 2013 – Rok pełzających zmian

31 grudnia 2013, 08:35 Energetyka

KOMENTARZ

Dominika Ćosić

Niezależna korespondentka z Brukseli

W ostatnim dniu 2013 roku zwolennicy dywersyfikacji źródeł energii nie mają wielu powodów do radości. Choć co prawda udało się, jak na razie, przyhamować antyłupkową krucjatę, Komisja Europejska wraz z Parlamentem uraczyły nas backloadingiem.

Oczywiście zawsze może być gorzej. Najbardziej niekorzystny scenariusz, kreślony przez lobby antyłupkowe, zakładał wprowadzenie przez Parlament Europejski moratorium na wydobywanie gazu łupkowego. Mocy prawnej by to nie miało, ale wprowadziłoby niekorzystny klimat. W dosyć egzotycznej koalicji znaleźli się euro posłowie z frakcji Zielonych z wszystkich krajów oraz posłowie głównie francuscy z różnych partii. Sprzeciw Francji, która u siebie wprowadziła takie moratorium, nie dziwi – Francja jako główny w Europie producent technologii potrzebnych do elektrowni atomowych wykorzystuje wszystkie sposoby, by wyeliminować konkurencyjne źródła energii. Ostatecznie skończyło się na dosyć ogólnikowej rezolucji, która zostawia – choć zobowiązuje do przestrzegania aspektów ekologicznych – decyzję o ewentualnym wydobywaniu gazu w rękach krajów członkowskich. O tym, że Komisja Europejska przykłada dużą wagę do łupków i zaczyna je traktować jako coraz bardziej realną kwestię – świadczyły konsultacje społeczne. KE przeprowadza je tylko w przypadku najważniejszych i najbardziej kontrowersyjnych legislacji – vide choćby dyrektywa tytoniowa. Pomimo zastrzeżeń ze strony polskich polityków co do samych konsultacji (np. kwestia języka, w jakim była opracowana ankieta, czasu na jej wypełnianie i sformułowania pewnych pytań) ankieta okazała się pewnym sukcesem. Wpłynęły tysiące odpowiedzi i większości były one zbieżne z polskim podejściem do sprawy. Zatem przynajmniej teoretycznie można ją uznać za głos w obronie gazu łupkowego. Podobnie, jak list otwarty sygnowany przez europejskich – przede wszystkim brytyjskich – przedsiębiorców, którzy poparci przez premierów Donalda Tuska i Davida Camerona apelowali na listopadowym szczycie o eliminowanie barier biurokratycznych. Gazowi łupkowemu poświęcili specjalny paragraf, podkreślając jego rolę w procesie dywersyfikacji źródeł energii, w związku z czym jego eksploatacja nie powinna podlegać dodatkowym unijnym regulacjom. To istotny głos w europejskiej debacie, ale niestety dla instytucji unijnych nie ma on mocy wiążącej. Sama Komisja Europejska przesunęła na początek przyszłego roku nowe akty legislacyjne w sprawie środowiskowych (głównie związanych z bezpieczeństwem wody) aspektów eksploatacji gazu łupkowego. Wciąż nie wiadomo, jaką formę prawną one przybiorą i jak bardzo będą radykalne. W gronie komisarzy, uczestniczących w tym procesie dwoje nie kryje awersji do gazu łupkowego: Janez Potocnik i Connie Hedegaard. Jedynie Guenther Oettinger widzi w łupkach więcej szans niż zagrożeń. KE nie może wprowadzić zakazu wydobywania gazu z łupków, ale może obwarować to takimi utrudnienia, które zniechęcą potencjalnych inwestorów. A wszystko pod pretekstem walki o ochronę środowiska.

Kończący się rok to także kwestia backloadingu, jednego z bardziej chybionych pomysłów KE. Niestety, po pierwszej porażce, jaką było odrzucenie propozycji komisyjnej przez Parlament, postąpiono zgodnie ze starą unijną zasadą – forsowania pomysłu aż do skutku. Zatem przy kolejnym podejściu także i eurodeputowani opowiedzieli się za wycofaniem części uprawnień do emisji dwutlenku węgla z rynku.

Podsumowując, nie był to rok spektakularnych sukcesów. Czy zostanie zapamiętany jako bardzo zły – okaże się dopiero za kilka tygodni, kiedy zakończy się rozpoczęty właśnie w 2013 proces tworzenia legislacji poświęconych łupkom.