Amerykanie nie są bezpieczni przed cyberatakami

8 stycznia 2016, 12:00 Bezpieczeństwo

– W połowie 2015 r. ktoś (wszystko wskazuje na to, że Chiny) ukradł tajne dane 22 mln Amerykanów, w tym pracowników administracji rządowej. To największy cyberatak w historii USA, który może wywołać ogromne szkody – pisze autor National Interest David R. Shedd.   

Jak czytamy na portalu, „przeciwnicy USA mają teraz dostęp do bardzo wrażliwych, poufnych danych dotyczących obecnych i byłych pracowników administracji rządowej, wielu z nich miało dostęp do tajnych informacji”.

Amerykańskie Office of Personnel Management (OPM) zawiodło na wielu frontach. Ta sytuacja była jednak do przewidzenia. Od lat Główny Inspektor raportował o zagrożeniach, ale agencja to ignorowała. Na przykład nie aktualizowała oprogramowania, nie używała programów antywirusowych i nie wprowadziła certyfikatów uwierzytelniających.

Podczas gdy OPM nie zwracała uwagi na raporty Głównego Inspektora, Chińczycy przeczytali je bardzo dokładnie i wykorzystali wszelkie niedociągnięcia na swoją korzyść. OPM nadaje się do ochrony przed oszustwem z nigeryjską księżniczką, a nie realnym zagrożeniem – pisze David R. Shedd.

Prawie na pewno był to atak innego państwa w celach szpiegowskich, a nie po to, żeby zdobyć numery kart kredytowych. Chiny nie są zainteresowane, żeby ukraść pieniądze pracownikom amerykańskiej administracji. Dla Pekinu dużą wartość mają ich osobiste i zawodowe informacje.

Jak czytamy na stronie National Interest, OPM musi teraz współpracować z ofiarami ataku i z instytucjami (Social Security Administration i wywiadem), żeby zminimalizować negatywne skutki wycieku danych. Jednak nadzieje, że agencja podejmie jakieś znaczące działania są płonne. Nikt nie został zwolniony, a tylko jeden pracownik zrezygnował.

Źródło: National Interest