Kołtuniak: Rosja kusi Czechy atomem. To pułapka

9 października 2018, 07:30 Atom

Rosatom kusi Czechy. Nasi południowi sąsiedzi muszą podjąć decyzję kto wystawi nowe reaktory w Temelinie i Dukovanach. Powoli kończy się czas na rozstrzygnięcie. Tymczasem rząd Andreja Babisza nie chce dopłacać do inwestycji. Kosztów budowy nie chce też finansować państwowy gigant CEZ. Tymczasem Rosatom kusi nowoczesną technologią i sfinansowaniem inwestycji. Zwolennikiem budowy za pieniądze rosyjskiego giganta jest prezydent Milosz Zeman. Rząd Andreja Babisza na początku wykluczał „wariant Paks”. Obecnie jednak scenariusz węgierski wydaje się bardziej realny gdyż coraz więcej polityków z otoczenia premiera popiera ten pomysł – pisze Łukasz Kołtuniak, współpracownik BiznesAlert.pl.

Konferencja ATOMEXPO spółki Rosatom. Fot. Rosatom

Obawy o bezpieczeństwo

Liberalne media pytają jednak o bezpieczeństwo energetyczne kraju. Historia węgierskiej elektrowni w Paks jest szeroko dyskutowana. W Czechach pojawia się pytanie o koszty jakie Węgry poniosły wskutek tamtej inwestycji. Chodzi nie tylko o czysty rachunek ekonomiczny (choć ujawnione klauzule kontraktu wskazują na wyjątkowe niekorzystne zapisy) ale też utratę niezależności energetycznej oraz zablokowanie na długie lata transformacji w kierunku OZE. Hospodarske Noviny przypominają że Węgry kontraktu Paks praktycznie nie mogą wypowiedzieć.

Obawy czeskich mediów budzi pewna „węgierska” logika polityków z otoczenia prezydenta Zemana. Tak jakby „otwarcie na Wschód” było ważniejsze niż logika ekonomiczna i bezpieczeństwo energetyczne. Czeski sceptycyzm wobec Zachodu wynika z doświadczeń historycznych. Niedawno media przypominały 80-tą rocznicę „zdrady monachijskiej”. Czesi mają poczucie, iż mimo że do końca okresu międzywojennego zachowali ustrój demokratyczny za swój wybór Zachodu zapłacili najwyższą cenę.

Od tej pory paradygmatem polityki tak Czech jak i Słowacji jest uniknięcie wojny, która mogłaby zagrozić nawet istnieniu narodu. Co więcej Czesi mają poczucie niesamowicie silnej zależności od gospodarki niemieckiej. Nawet 80% eksportu jest kierowane na tamtejszy rynek. Stąd inwestycje biznesu z Rosji czy Chin traktowane są jako pewne narzędzie dywersyfikacji gospodarki. Jednak wydaje się że tak rząd Wiktora Orbana jak i obecne czeskie władze nie mają świadomości faktycznych konsekwencji wejścia Moskwy i Pekinu w kluczowe sektory gospodarki.

Ukryty haczyk

Takie inwestycje nigdy nie są bezinteresowne. Rosatom kusi sfinansowaniem inwestycji jednak w zamian żąda kontraktu którego praktycznie nie da się wypowiedzieć. Jednocześnie Rosjanie przejmują de facto kontrolę nad inwestycją co nieuchronnie wiąże się z ograniczeniem możliwości niezależnej polityki energetycznej danego rządu. Prędzej czy później niezwykle silne powiązanie branży energetycznej i polityki prowadzić będzie do politycznej presji na rządy, co niestety bardzo dobitnie widać na przykładzie współczesnej polityki