Czyżewski: Niskie ceny ropy to zła czy dobra wiadomość?

22 grudnia 2014, 12:08 Energetyka

KOMENTARZ

Płonący szyb wiertniczy w Iraku

Adam Czyżewski

Główny ekonomista PKN Orlen

18 grudnia 2013 baryłka ropy Brent kosztowała 110 dolarów. Dzisiaj kosztuje 60. Czy to zła, czy dobra wiadomość? Nie byłbym ekonomistą, gdybym nie odpowiedział, że to zależy … od przyczyn spadku i jego trwałości oraz od tego, kto pyta.

 

Na temat przyczyn spadku cen ropy wypowiadałem się dość obszernie całkiem niedawno (tu i tu). Teraz tylko przypomnę, że do spadku cen ropy doprowadził przyrost podaży z dwóch diametralnie odmiennych źródeł, gdy chodzi o trwałość i przewidywalność.

Pierwsze z nich to szybko rosnące wydobycie ropy naftowej ze złóż niekonwencjonalnych w USA i w Kanadzie, zaskakujące swoim potencjałem, zwłaszcza od 2008 roku. To dzięki niemu świat łagodniej odczuł skutki spadku wydobycia w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie w konsekwencji wiosny arabskiej a obecnie ceny ropy testują barierę kosztów wydobycia. Technologie wydobycia ropy naftowej ze złóż niekonwencjonalnych charakteryzują się bowiem relatywnie niskimi kosztami zwiększenia produkcji, co wiąże się z istotną i szybką reakcją tego wydobycia na zamianę cen ropy. W erze przed-łupkowej możliwość zwiększenia produkcji tanim kosztem miały tylko niektóre kraje OPEC (np. Arabia Saudyjska). Rezerwy wydobycia, jakimi dysponuje OPEC szacuje się na ponad 3 miliony baryłek dziennie a o ich uruchomieniu lub zwiększeniu decydują czynniki polityczne (decyzja członków kartelu). W przypadku USA i Kanady o skali wydobycia decydują ceny ropy. Według szacunków IHS z lata tego roku, wzrost ceny ropy na rynku amerykańskim o 20% doprowadziłby do dodatkowego wydobycia 2,3 miliona baryłek dziennie. (więcej informacji na ten temat w tym wpisie).

Z tego właśnie powodu kartel OPEC nie zdecydował się zredukować wydobycia. Na decyzje wpłynął także fakt, że to kraje członkowskie, takie jak Libia i Irak, nieoczekiwanie zwiększyły wydobycie w niespodziewanej skali i to właśnie ich wydobycie stało się bezpośrednią przyczyną spadku cen ropy naftowej, z jakim mamy do czynienia od lata. Jednocześnie niestabilność polityczna w Libii i w Iraku jest powodem tego, że trudno przewidzieć, co będzie dalej z cenami ropy. Z kolei od oczekiwań odnośnie przyszłych cen ropy zależy skala amerykańskiego wydobycia. Efektów niskich cen jeszcze na rynku amerykańskim nie widać, bo z jednej strony ceny ropy są nadal w pewnej odległości od dolnej granicy przedziału kosztów odwiertów a z drugiej strony firmy wydobywcze zabezpieczyły się przed nieoczekiwanymi spadkami cen ropy, co pozwala im kontynuować wiercenia nawet wtedy, gdy ich koszt istotnie przekracza aktualną cenę rynkową ropy.

Mimo obiektywnych trudności w przewidywaniu cen ropy naftowej, które tkwią w geopolitycznych przyczynach ich obecnego spadku, które mogą nagle ulec odwróceniu, na rynku jest sporo prognoz cen ropy. W końcu im trudniej przewidywać, tym większy popyt na prognozy. Czytając je trzeba pamiętać o tym, że prognozy są sądami warunkowymi a najważniejszym warunkiem (założeniem) jest to, że w prognozach pomija się wpływ tego, czego się nie da przewidzieć, czyli „szoków”. Modele wykorzystywane do prognoz cen ropy biorą pod uwagę układ popytu i podaży w świecie przyszłości, wolnym od szoków i na tej podstawie odgadują przyszłe ceny. Ponieważ rynek ropy jest rynkiem globalnym, odnajdywanie ścieżek cen jest zajęciem pracochłonnym, a więc kosztownym i ćwiczeń takich nie powtarza się zbyt często. Gdy na rynku pojawiają się nieoczekiwane zmiany cen, zwykle nie dostarczają one wystarczających powodów do korygowania wykorzystywanych modeli (nie wiadomo, czy szok to obserwacja nietypowa, czy też początek nowego trendu) więc nie zmieniają ścieżek projekcji a jedynie przesuwają je w kierunku najnowszych danych, czyli obecnie w dół. Jednym słowem, nie ma w nich więcej informacji, niż było przed spadkiem cen, którego te prognozy nie przewidziały.

Przewidzieć ceny ropy trudno także z tego powodu, że na rynku ropy pojawiła się trwała zmiana (strukturalna), która polega na tym, że rezerwy OPEC mają konkurenta w postaci rezerw (możliwości) zwiększenia wydobycia USA, które uruchomią się automatycznie, gdy ceny ropy wzrosną. To powoduje, że wpływ rezerw OPEC na ceny istotnie się osłabił. Konsekwentnie cena ropy naftowej jest obecnie w większym stopniu, niż kiedyś, wyznaczona przez koszt krańcowy, czyli koszt wydobycia najdroższej baryłki, która jest potrzebna na rynku. Do tej pory było tak, że koszt krańcowy zwiększenia produkcji poza OPEC był niesamowicie wysoki a efekt podażowy odłożony w czasie, podczas gdy w OPEC wystarczyło odkręcić kurek. Teraz, dzięki frackingowi z powodzeniem stosowanemu w USA, koszt krańcowy zwiększenia produkcji poza OPEC jest bardzo niski – jest to koszt kolejnego odwiertu.

Nie wiem, co myśli rynek, ale moim zdaniem obecna sytuacja niskich cen ropy może się utrzymać do czasu, gdy rynek się zorientuje, że z powodu niskich cen ropy zostały ograniczone inwestycje w poszukiwania i wydobycie na całym świecie. To ograniczenie za dwa- trzy lata nieuchronnie doprowadzi do niższej podaży, niż się obecnie szacuje. Gdy to dotrze do świadomości graczy rynkowych, ceny ropy wzrosną a wtedy, po pewnym czasie, inwestycje w poszukiwania i wydobycie powrócą i znów po pewnym czasie presja na ceny osłabnie. Po drodze mogą się jednak wydarzyć różne zjawiska nieprzewidziane, które mogą przyspieszyć wzrost cen ropy naftowej.

Czy zatem obecny spadek cen ropy naftowej to dobra, czy zła wiadomość? Dla konsumentów jest to na pewno dobra wiadomość, bo z powodu niższych cen ropy naftowej i powiązanych cen innych źródeł energii w ich portfelach zostaje więcej pieniędzy do dyspozycji, z których część zwiększa popyt konsumpcyjny. Spadek cen ropy jest złą wiadomością dla producentów ropy, bo to oni tracą dochody na rzecz konsumentów, zwykle znajdujących się za granicą (wyjątkiem jest USA i Kanada). Do krajów, które najbardziej dotkliwie odczuwają skutki spadku cen ropy naftowej niewątpliwie należy Rosja.

Źródło: Napędzamy Przyszłość