Deficytowe stacje ładowania

7 lipca 2017, 15:15 Alert

Zlokalizowane na przedmieściach norweskich miast stacje szybkiego ładowania nie przynoszą operatorowi dochodów na satysfakcjonującym poziomie. Ponoszone koszty budowy, modernizacji instalacji oraz obsługi mało obleganych punktów szybkiego ładowania zmuszają fińską firmę energetyczną Fortum (największego operatora stacji ładowania w Norwegii) do rekonfiguracji systemu punktów w tym kraju.

fot. pixabay.com

Bilans

Koszty energii dla przyłączy wykorzystywanych do komercyjnego ładowania samochodów elektrycznych w sieci Charge&Drive Fortum są wysokie. Firma nie uzyskała specjalnej taryfy i opłaty jakie ponosi są na takim samym poziomie każdej innej firmy komercyjnie wykorzystującej prąd. Wraz ze wzrostem popularności elektrycznych samochodów w Norwegii widać gdzie budowa szybkich stacji ładowania miała sens, a w których miejscach inwestycje były chybione. Z dotychczasowych doświadczeń operatora wynika, że zlokalizowanie punktów ładowania nieopodal centrów handlowych czy hubów przesiadkowych ma największe uzasadnienie ekonomiczne.

Przedmieścia z własnymi gniazdami

Przeniesienie części infrastruktury z przedmieść do części miasta gdzie jest gęstsze zaludnienie oraz więcej punktów usługowych i handlowych może spowodować, że mieszkańcy tych rejonów będą zmuszeni korzystać z ładowania przy własnych domach oraz inaczej planować podróże. Czy czynniki ekonomiczne wpłyną na przejezdność i możliwość odbywania dłuższych podróży elektrycznymi samochodami? Trudno jednoznacznie na to pytanie teraz odpowiedzieć.

Trendy

Elektromobilność w wydaniu pojazdów indywidualnych, to na razie domena przede wszystkim dużych miast. Ma to swoje uzasadnienie. W miastach występuje problem niskiej emisji, hałasu i korków. To tam warto modernizować i kształtować przestrzeń po to by mieszkańcy mogli żyć i pracować w bardziej komfortowych i zdrowych warunkach. Polska będąc na początku procesu elektryfikacji transportu ustaliła priorytety. Jednym z nich jest rozwój niskoemisyjnego transportu miejskiego. W drugiej kolejności mają pojawiać się na polskich drogach samochody elektryczne. Na razie nic nie wskazuje na to by rząd miał w planach wsparcie kupujących auta elektryczne. Być może chce przeczekać okres kiedy technologie magazynowania energii stosowane w indywidualnych autach są drogie. Być może kiedy ceny pojazdów elektrycznych ze spalinowymi zaczną się zrównywać rząd przygotuje system subsydiów, dzięki którym zmiany na polskich drogach przyspieszą. Póki co warto przyglądać się problemom i wyzwaniom, które towarzyszą elektryfikacji transportu w takich krajach jak Norwegia, Dania czy Hiszpania. Prace nad ustawą o elekromobilności w Polsce trwają a do jej projektu wiele instytucji miało zastrzeżenia. Kluczowe w całym procesie elektryfikacji transportu będzie zgodne działanie resortów energii, finansów oraz infrastruktury, a na to chyba na razie nie możemy liczyć.

Agata Rzędowska