Derski: Narodowy samochód elektryczny

14 września 2016, 07:30 Energetyka

KOMENTARZ

Bartłomiej Derski,

WysokieNapiecie.pl

Kontrolowane przez skarb państwa spółki energetyczne – PGE, Tauron, Enea i Energa – dostały ambitne zadanie: zbudować elektryczny samochód osobowy i zelektryfikować nim polskie drogi. Przykłady ze świata pokazują, że pomysł nie jest oderwany od rzeczywistości. Portal WysokieNapiecie.pl sprawdził jak daleko sięgają plany rządu i czy są realne.

PGE, Energa, Tauron i Enea mają wspólnie opracować prototyp, a następnie zacząć masową produkcję osobowego samochodu elektrycznego. Polski Ford T nowej epoki ma powstawać w kraju i przy jak największym udziale polskich kooperantów.

Aby urzeczywistnić te rządowe plany energetyczni czempioni złożyli 9 września do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wniosek o zgodę na powstanie wspólnej spółki pod nazwą ElectroMobilityPoland. UOKiK poinformował o tym we wtorek, wyraźnie wyprzedzając zamiary rządu i samych spółek energetycznych. Godzinę po publikacji depeszy PAP z tą informacją domena internetowa z nazwą spółki została wykupiona przez firmę handlującą adresami internetowymi. Sam komunikat UOKiK chwilę później zniknął ze strony internetowej urzędu. Zachował się natomiast w archiwum google.

Pomimo wpadki na starcie, plany rządu są bardzo poważne. Kontrolowane przez skarb państwa spółki mają zelektryfikować transport drogowy w Polsce, stając przy tym w szranki z takimi zagranicznymi potęgami jak BMW, Nissan, Renault, czy wschodząca gwiazda światowej motoryzacji – amerykański Tesla.

Plany ministerialnego tandemu

– Polska powinna zaistnieć w nowej rewolucji przemysłowej i rozpocząć produkcję na światową skalę autobusów i samochodów o napędzie elektrycznym – mówił w niedawnym wywiadzie dla Gazety Polskiej Codziennie wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki.

Silnym wsparciem merytorycznym w kreowaniu tych planów jest wiceminister energii dr Michał Kurtyka. W wydanej w marcu książce “New electricity and new cars. The future of the European energy doctrine” (jej recenzja ukazała się niedawno na łamach portalu WysokieNapiecie.pl pt. Polska energetyka między węglem a OZE) stwierdza on m.in., że „silna obecnie polska gospodarka potrzebuje pozytywnego zwrotu i nowego impulsu rozwojowego. Samochody elektryczne i nowa energetyka mogą być elementami, które zmienią reguły gry”.

Tandem ministerstw ma przy okazji pokazać, że rząd PiS kończy z Polską resortową. Realizacja planów będzie wymagała zresztą zaangażowania nie tylko ministerstw energii i rozwoju, ale jeszcze przynajmniej transportu i finansów. To ostatnie – jak wynika z sierpniowych informacji Obserwatora Legislacji Energetycznej portalu WysokieNapiecie.pl – może odegrać ważną rolę w przypadku wprowadzania zachęt podatkowych dla nabywców samochodów elektrycznych.

Test dla państwowych czempionów

Gdy w sierpniu po raz pierwszy dziennikarze WysokieNapiecie.pl rozmawiali z przedstawicielami państwowych koncernów energetycznych o rządowym pomyśle, mogli usłyszeć przede wszystkim głosy umiarkowanego sceptycyzmu, bo oto właściciel oczekuje od nich wejścia na zupełnie nieznany im rynek. A pomyłki w państwowych firmach zwykle kończyły się dla menadżerów wieloletnimi postępowaniami prokuratorskimi. Dlatego niewielu jest tam chętnych na eksperymentowanie z zupełnie nowymi technologiami.

Ministerstwo Energii chce jednak zachęcić koncerny do działania. Jak zapewniał na Forum Ekonomicznym w Krynicy wiceminister Kurtyka, takie spółki celowe będą funkcjonować jak inne start-upy na Zachodzie – będą mogły się uczyć na własnych błędach.

Z informacji WysokieNapiecie.pl wynika, że uczyć będą się na razie same, bo chociaż polskie firmy – jak producent autobusów Solaris i producent maszyn rolniczych Ursus – miały być zainteresowane projektem, to rząd nie planuje na razie dopraszać prywatnych partnerów. Budowa samochodu ma być przy okazji spoiwem państwowych czempionów energetycznych. A w razie sukcesu – będzie to sukces rządu.

Pierwsze jajko czy kura?

Państwowe zaangażowanie w elektromobilność ma także przełamać zaklęte koło w którym nie ma zbyt wielu stacji ładowania, bo nie ma samochodów elektrycznych, których z kolei nie kupują klienci m.in. w obawie przed zbyt małą siecią ładowarek. Nasz rozmówca z Ministerstwa Energii zdradza, że resort zastanawia się nad częściowym zwrotem w taryfach za dystrybucję energii wydatków poniesionych na sieć ładowarek. – Po rozwinięciu szkieletowej sieci stacji ładowania, reszta powinna już powstawać sama na warunkach rynkowych – tłumaczy.

Ministerstwo liczy także na zaangażowanie samorządów, zwłaszcza największych miast. Ma nadzieję, że rozwijające się systemy wypożyczalni samochodów miejskich będą oparte na pojazdach elektrycznych. Ministerstwo Rozwoju zwróciło także uwagę w opublikowanym niedawno programie eBus, że co roku wymienianych jest w naszym kraju ok. 1 tys. autobusów miejskich, z których coraz więcej – przy odpowiednich zachętach – mogłyby stanowić pojazdy elektryczne. Oczywiście najlepiej polskiej produkcji.

Polska Chinami Europy

Plany stworzenia w naszym kraju motoryzacyjnych potęg mogą wydawać się abstrakcyjne, ale doświadczenia innych krajów pokazują, że zbudowanie dziś koncernu motoryzacyjnego produkującego samochody na krajowy rynek i eksport nie jest wcale niemożliwe. O tym kto osiągnął ten sukces przeczytasz w dokończeniu analizy na portalu WysokieNapiecie.pl.