DGP: Niskie obligo giełdowe grozi wzrostem cen energii

7 września 2017, 07:45 Alert

Dzisiejszy „Dziennik Gazeta Prawna” zwraca uwagę na różne zdania koncernów energetycznych na temat obowiązku sprzedaży energii przez giełdę.

W sierpniu łączny wolumen obrotów energią elektryczna na Towarowej Giełdzie Energii był o ponad 32 proc. niższy niż rok wcześniej. Jeszcze w pierwszym półroczu 2015 r. wolumen obrotów na TGE sięgał 90 TWh, a w tym był mniejszy o 50 proc. – przypomina „DGP”. Gazeta zwraca uwagę, że obroty spadają głównie na rynku terminowym, który spółkom obrotu pozwala zabezpieczyć sprzedaż energii w przyszłości.

– Zabezpieczenie zapewniał przede wszystkim rynek giełdowy, ale spadające obroty powodują, że działanie na nim jest coraz bardziej ryzykowne. Dodatkowe koszty związane z rosnącym ryzykiem podwyższają końcową cenę dla klienta – powiedział cytowany przez „DGP” Tomasz Lender, wiceprezes zarządu Tauronu Sprzedaż.

Gazeta zwraca uwagę na wzmocnienie rynkowych pozycji PGE i Enei. Po przejęciu przez PGE aktywów EDF i zakupie elektrowni Połaniec przez Eneę obie grupy będą wytwarzały ok. 65 proc. krajowej energii, co w praktyce zapewnia im kontrolę nad rynkiem.

Sytuacja ta budzi obawy firm, które więcej energii sprzedają, niż produkują. Największą z nich jest Tauron produkujący rocznie ok. 16 TWh energii, ale dwa razy więcej sprzedający odbiorcom końcowym. Zarówno Tauron, jak i Energa muszą energię kupować, przede wszystkim od PGE i Enei. Z tego powodu Tauron i Energa chcą podniesienia poziomu obliga giełdowego nawet do 55 proc. Z oczywistych względów poglądu tego nie podzielają PGE i Enea, które wolą sprzedawać energię w kontraktach dwustronnych i są niechętne zwiększaniu giełdowych zobowiązań – czytamy w „DGP”.

„Jedynym argumentem dla wprowadzenia podwyższonego obliga giełdowego była konieczność wyeliminowania potencjalnych działań zmierzających do zawyżenia przez grupy kapitałowe należnych im rekompensat z tytułu rozwiązania kontraktów długoterminowych (KDT). Obecnie, po wygaśnięciu większości KDT i dokonaniu rozliczeń końcowych nie ma uzasadnienia dla zwiększania obliga” – napisało cytowane przez „DGP” biuro prasowe PGE.

PGE zwraca też uwagę, obligo giełdowe nie obowiązuje w żadnym innym państwie UE, a w większości tylko niewielka część zużywanej energii jest przedmiotem handlu na rynku giełdowym.

Według byłego prezesa URE dr hab. Mariusza Swory, w pewnych sytuacjach przywracanie konkurencyjności na rynku wymaga wprowadzania w życie regulacji administracyjnych. Według niego, w sytuacji kiedy nie ma warunków by animacją rynku zajęli się sami jego uczestnicy, konieczna jest ingerencja państwa, która ma zmierzać do zapewnienia rynkowi transparentności i większej pewności obrotu. Jak wyjaśnia były szef URE, przy obecnym poziomie obrotów na TGE nie można traktować ceny giełdowej jako referencyjnej i w efekcie rośnie ryzyko manipulacji ceną. Według byłego prezesa URE wystarczającą płynność i potrzebną rynkowi referencyjną cenę dawałby poziom obowiązku kształtujący się w przedziale 40-60 proc.

Zwolennikiem podniesienia obliga do minimum 30 proc. jest obecny szef URE Maciej Bando. Towarzystwo Obrotu Energią zwróciło natomiast uwagę, że wzrost kosztów funkcjonowania na giełdzie wynika z faktu, że pojedyncze transakcje mają coraz niższy wolumen – przypomina „DGP”.

Kluczowe rozmowy w sprawie poziomu giełdowego obliga mają się odbyć we wrześniu w Ministerstwie Energii. TGE zaproponowała w trakcie konsultacji społecznych, żeby podniesiony do 30 proc. poziom obliga giełdowego wpisać do ustawy wprowadzającej do polskiego prawa unijną dyrektywę MiFID II – przypomina dalej „DGP”.

Dziennik Gazeta Prawna/CIRE.PL