Dlaczego firmy uciekają z Chorwacji – tania ropa czy protesty ekologów?

31 lipca 2015, 10:00 Energetyka

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Konsorcjum powołane przez amerykański koncern Marathon Oil oraz austriacką firmę naftową OMV niespodziewanie zrezygnowało z poszukiwania i wydobycia ropy i gazu na wodach Adriatyku.

Chorwacka Agencja ds. węglowodorów została o tym poinformowana  27 lipca b.r. Wczoraj potwierdził nam tę informację chorwacki resort gospodarki, dodając, że szef tego resortu, minister Ivan Vrdoljak jest zdania, że jedynym powodem tej niespodziewanej rezygnacji są nieporozumienia graniczne między Chorwacją a Czarnogórą właśnie co do tej części Adriatyku, gdzie koncesję otrzymało wspomniane konsorcjum. Rząd w Zagrzebiu nie zdołał podobno przekonać Amerykanów i Austriaków, że pretensje Czarnogóry są nieuzasadnione.

Obawy inwestorów były tym większe, że Chorwacja właśnie prowadzi spór przed międzynarodowym arbitrażem o morską granicę ze Słowenią. Ostatecznie chorwackie ministerstwo gospodarki zdecydowało, że koncesje poszukiwawczo-wydobywcze na zakwestionowanym obszarze morskim  będą przydzielane w  odrębnym nowym przetargu. Tymczasem chorwackie i austriackie media początkowo podały, że zagraniczni inwestorzy wycofali się rzeczywiście z powodu sporu granicznego.

Jednakże wczoraj po południu obie firmy poinformowały oficjalnie, że przyczyną rezygnacji Marathon Oil i OMV były problemy makro ekonomiczne: spadek światowych cen ropy i niepewność inwestycji.

Ale w Zagrzebiu uważa się, że obie firmy zostały wypłoszone z Adriatyku, gdyż przesądziła o tym negatywna opinia o odwiertach chorwackiej opinii publicznej.

Bowiem zdecydowana większość  chorwackiej opinii publicznej jest zdecydowanie przeciwna „szkodliwym projektom poszukiwawczym i wydobywczym”, co potwierdzają ostatnie sondaże.

Zoran Tomić, chorwacki szef Greenpeace jest przekonany, że społeczeństwo przekonali ekolodzy. Gdy okazało się, że chorwackie wody terytorialne kryją pod dnem najprawdopodobniej bogate złoża ropy i gazu, krajowi i zagraniczni ekolodzy rozpoczęli zakrojoną na szeroką skalę kampanię „S.O.S. za Jadran” (S.O.S. dla Adriatyku). Obecnie kampania nabrała takiego rozmachu, że jej  aktywiści domagają się odwołania ze stanowiska dyrektora państwowej Agencji ds. węglowodorów Barbary Dorić, wg nich bezpośrednio odpowiedzialnej za „tak szkodliwy projekt poszukiwania i eksploatacji ropy i gazu pod dniem Adriatyku”.

Drugim atakowanym przez działaczy ekologicznych jest minister Anton Vrdoljak. Działacze domagają się jego dymisji, gdyż to minister gospodarki jest odpowiedzialny za energetykę i surowce energetyczne.

Najbardziej aktywni w protestach przeciwko Vrdoljakowi są działacze Greenpeace. W ostatnią sobotę (25 lipca) na spotkaniu w Dubrowniku wezwali rząd w Zagrzebiu, aby wycofał się z wyników przetargów i nie podpisywał żadnych umów koncesyjnych z koncernami naftowymi. Kolejne żądanie Koalicji S.O.S. dla Adriatyku to przyjęcie przez rząd krajowego programu inwestowania w elektrownie solarne. Na murach w Dubrowniku pełno jest haseł: „Turystyka czy ropa” oraz „Chcemy inwestycji w energię solarną” itd. Wypisanych w ośmiu językach: chorwackim, angielskim, hiszpańskim, włoskim, greckim, niemieckim, słoweńskim i węgierskim. Po polsku tych haseł nie było.

W apelu z Dubrownika czytamy: – Gdy cały świat zwraca się ku stosowaniu OZE, minister Vrdoljak agresywnie i pokryjomu dąży do podpisania trzydziestoletnich umów, które oddają nasz Adriatyk zagranicznym koncernom naftowym. –  „Wiercenie dna Adriatyku oczywiście zagraża naszmu morzu, turystyce i rybołówstwu” – powiedział mediom szef kampanii Greenpeace w obronie klimatu, Marko  Gregović.

Bardzo niepokojący jest kolejny cel akcji protestacyjnych S.O.S. dla Adriatyku. Zapowiadają kampanię przeciwko budowie terminalu LNG na wyspie KRK.