Samochód elektryczny stanie się tym co iPhone zrobił dla sektora komunikacji

26 stycznia 2018, 14:45 Alert

Po zamknięciu niemal trzy miesiące temu fabryki samochodów w Elizabeth w Południowej Australii podjęto rozmowy na temat tego by przekształcić ją w zakład produkujący samochody elektryczne. Na początku do pomysłu podsuniętego przez brytyjskiego miliardera Sanjeeva Gupta podchodzono z dystansem. Zakłady Holdena i możliwość produkowania w nich elektrycznych samochodów stały się jednak obiektem rozmów władz centralnych i związków zawodowych. W poniedziałek (22 stycznia 2018 roku) premier Jay Waetherill poparł pomysł, we wtorek minister energetyki Josh Frydenberg powiedział, że produkowany lokalnie samochód elektryczny mógłby zrobić dla Australii to „co zrobił iPhone dla sektora komunikacji”.

samochód elektryczny elektromobilność
fot. BiznesAlert.pl

Niska sprzedaż

W ubiegłym roku minister infrastruktury miejskiej Paul Fletcher zainicjował podjęcie tematu jakim są możliwość osiągania zysków dzięki rozwojowi sektora samochodów elektrycznych. Większość ekspertów mówi, że nadchodzi era elektrycznych samochodów i to najlepszy moment by wejść na ten rynek. Jednak na tym etapie potrzebne jest zaangażowanie poszczególnych rządów. W Australii w w 2016 roku 0,1% sprzedaży stanowiły samochody elektryczne i było to o 23% mniej niż rok wcześniej. Zatem włączenie subsydiów i budowa infrastruktury oraz spadek przychodów z akcyzy były by sporym ciężarem.

Odległości

Wyzwaniem jeśli rząd zdecyduje się wspierać rozwój sektora będzie budowa infrastruktury ładowania. Dziś w Australii jest 476 stacji ładowania. Powstająca superautostrada mająca mieć ponad 2,000 km to jedno z miejsc gdzie trzeba będzie przygotować odpowiednie miejsca do ładowania samochodów elektrycznych. W Australii odległości między miastami i regionami są znaczące dlatego zasięg nowych pojazdów i dostępność punktów ładowania jest są bardzo ważne. Rząd przewiduje globalny efekt domina, skoro po 2030 roku będą kraje, które zakażą sprzedaży aut spalinowych to i tak będzie to miało wpływ na kraje, które takich ograniczeń nie wprowadzą.

Bariery

Problemem są pieniądze. Obecnie w cenie paliwa jest podatek, który trafia do kasy państwa. Więc nawet jeśli teraz w wielu krajach na świcie znoszone są opłaty za energię potrzebną do ładowania samochodów elektrycznych a kierowcy są zwolnieni z różnych opłat ten stan nie będzie trwał wiecznie. Jednak na obecnym etapie wsparcie lub ograniczenie opłat pomaga pobudzić rynek. Dobrym przykładem jest Nowa Zelandia, która w 1978 roku wprowadziła podatek akcyzowy za użytkowanie dróg. Jednak w 2016 roku zniosła go dla właścicieli samochodów elektrycznych i hybryd plug-in. Pozwala to każdemu właścicielowi takiego samochodu oszczędzić 600 dolarów rocznie (zwolnienie ma obowiązywać do 2021 roku). Od momentu wprowadzenia zachęty czyli, maja 2016 liczba samochodów elektrycznych w Nowej Zelandii wzrosła z 1,300 do 6,400 dziś. To ponad 5,000 egzemplarzy kupionych w ciągu półtora roku. W całej Australii w 2016 roku kupiono 1,300 elektrycznych samochodów.

Przyszłość

Obecnie trwające rozmowy dotyczą tego co stanie się codziennością za 10 lub 15 lat. Zachodzące w przemyśle motoryzacyjnym zmiany będą poddane procesom związanym z przemodelowaniem produkcji, wykształceniem nowych kadr, dojrzewaniu rynku. Możliwe, jest że odkładanie decyzji co do produkcji australijskiego samochodu elektrycznego o rok czy dwa spowoduje, że szansa przepadnie a fabryka Holdena zupełnie przestanie istnieć. Holden po 100 latach produkcji został zamknięty przez właściciela General Motors ze względu na niską rentowność. Wcześniej z produkcji w Australii zrezygnował Ford i Toyota. Gdyby fabryka w Elizabeth ponownie została uruchomiona można by mówić o odrodzeniu przemysłu motoryzacyjnego na tym kontynencie.

The Guardian/Agata Rzędowska