Europa ma dość gazu z Gazpromu. Gazprom liczy na rozpad Europy

22 lutego 2016, 07:30 Energetyka

KOMENTARZ

fot. Nord Stream AG

Aleksander Miniejew

korespondent „Novaya Gazieta” w Brukseli

Unia Europejska stawia nowe warunki rosyjskiemu monopoliście.

Komisja Europejska przyjęła we wtorek 16 lutego pakiet propozycji w zakresie zrównoważonego bezpieczeństwa energetycznego. Potwierdziła tym samym zasadę solidarności między państwami członkowskimi w przypadku przerwania dostaw energii i daje Brukseli prawo weta w kwestii umów i kontraktów zawieranych przez rządy i firmy Unii z dostawcami z krajów trzecich jeżeli warunki transakcji będą sprzeczne z przepisami unijnymi. Znaczna część propozycji poświęcona jest efektywności energetycznej oraz zmniejszeniu udziału węglowodorów w miksie energetycznym. W szczególności planuje się zwiększenie importu skroplonego gaz ziemnego jako krok na drodze dywersyfikacji dostawców i kierunków dostaw energii.

Plany Komisji przewidują budowę infrastruktury odbioru importowanego LNG, jego składowania oraz połączeń rurociągami dla zapewnienia przesyłu między krajami regionu. Import gazu skroplonego pokrywa dziś około 20% zapotrzebowania UE. Prowadzone są rozmowy z Kanadą, USA, Australią, Japonią (transport), Nigerią i Algierią celem zwiększenia tego udziału.

Według ocen ekspertów przekształcenie pakietu propozycji w obowiązujące w UE prawo skomplikowały by jeszcze bardziej trudne i bez tego warunki działania „Gazpromu” na rynku europejskim. Unia chce ostatecznie skończyć z praktykami ubiegłego wieku, kiedy paliwa dostarczane były do Starego Świata na podstawie długoterminowych umów międzyrządowych. Od zeszłego roku Unia prowadzi dochodzenie sprawie praktyk cenowych „Gazpromu” w Europie. Namiętności wywoływane wydarzeniami z Krymu i Ukrainy szkodzą obiektywizmowi tego postępowania.

Skoro skutkiem działania trzeciego pakietu energetycznego było ukatrupienie  projektu „South Stream”, to zaostrzenie przepisów dotyczących ochrony konkurencji i zwiększenie kontroli Brukseli nad polityka energetyczną krajów Unii może sprawić, że „Nord Stream-2” może także nie pokonać tak wysoko ustawionej poprzeczki.

Przestawiając mediom nowy pakietu legislacyjny wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej i komisarz ds. energii Maroš Šefčovič i komisarz ds. działań w dziedzinie klimatu i energii Miguel Arias Cañete wezwali, aby powstrzymać się od spekulacji, jakoby celem pakietu było drażnienie „Gazpromu” przez Brukselę. Zapewniali natomiast, że zmienione przepisy bezpieczeństwa gazowego mają na celu poprawę „odporności” Unii na wypadek zakłóceń w dostawach gazu.

” Pracujemy nad tymi zagadnieniami więcej niż rok – powiedział Maroš Šefčovič. – A skoro już mówimy o Rosji, to mimo olbrzymich komplikacji w naszych stosunkach jest oczywiste, że Rosja pozostaje głównym partnerem UE w sferze energetyki”.

Pytania dziennikarzy kierowane do  oficjeli europejskich koncentrowały się na szansach „Nord Stream-2”.  W miniony weekend, na uboczu konferencji bezpieczeństwa w Monachium, kwestia ta była dyskutowana na najwyższym szczeblu. Niemcy są głównym lobbystą na rzecz projektu i dlatego szef rosyjskiej delegacji w Monachium, Dmitrij Miedwiediew poruszył tę kwestię na spotkaniu z przedstawicielami niemieckich kręgów biznesowych B62. Według niego, niektóre kraje UE prą ku temu, aby sztucznie upolitycznić projekt komercyjny. W odpowiedzi przewodniczący Komisji Wschodnioeuropejskich  Stosunków Ekonomicznych Wolfgang Büchele wyraził ostrożną „nadzieję na poparcie przez rząd federalny prób przekonania sceptyków w UE.” Niezależnie od tego jak dużą rolę odgrywa niemiecka gospodarki w Unii, istotne byłoby aby rząd federalny przekonał nie tylko brukselską biurokrację, ale także rządy całego szeregu krajów Unii.

Z kolei wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Maroš Šefčovič odpowiadając dziennikarzom stwierdził bez dyplomatycznych ogródek, że projekt NS-2 jest wcale nie komercyjny, lecz polityczny. Przyznał, że rzadko widział projekty komercyjne, które powodowałyby tak wiele kontrowersji w kręgach politycznych.

Komisja Europejska nie ma jeszcze wystarczających informacji na temat projektu NS-2, powiedział Šefčovič, ale Bruksela jest w stałym kontakcie z Berlinem. Zapewnił też, że w każdym wypadku Komisja Europejska będzie dbać o ścisłe przestrzeganie przepisów unijnych. Niemcy powinny respektować zasady i interesy pozostałych krajów UE. Odnosi się to również do innych krajów, które dobrowolnie podpisały traktat akcesyjny i zobowiązały się go przestrzegać.

Projekt „Nord Stream 2” jest alternatywą grożącą tranzytowi rosyjskiego gazu do Europy przez Ukrainę. Tutaj interesy polityczne UE i Rosji są sprzeczne. Kwestia utrzymania tranzytu ukraińskiego, jak ujawnił sekretarz Maroš Šefčovič, wywołała bardzo gorącą dyskusję między przywódcami państw w Radzie Europejskiej. Jak liczą eksperci, prawdą jest, że bezpośrednie dostawy gazu do Niemiec pozbawią Ukrainę niemal dwóch miliardów euro przychodów z tranzytu. Z drugiej strony nie wolno zapominać, że  Unia przyjęła program finansowego wsparcia dla reform na Ukrainie w ramach układu o stowarzyszeniu. Czy nie jest więc pozbawione sensu, aby jedną ręką słać do Kijowa pomoc na miliardy euro, a drugą pozbawiać go tych samych miliardów dochodów?

Brak entuzjazmu dla „Nord Stream 2” ma swoje źródło także w powszechnym, niepodlegającym dyskusji  dążeniu ku dywersyfikacji dostaw. Import gazu – to proces rozciągający się na lata. W dającej się przewidzieć przyszłości gaz pozostanie niezbędny i nikt nie zamierza nie tylko odejść od rosyjskiego gazu, ale też wykreślić Rosji z listy największych dostawców. Kwestią wymagającą absolutnej pewności pozostaje jednak, aby nawet przy pełnym zdublowaniu rurociągów z Rosji  Europa ni stąd ni zowąd nie stanęła wobec braków.

Według danych z 2014 roku, UE importuje połowę swojej nośników energii. Jedna trzecia importowanego gazu pochodzi z Rosji, a niektóre kraje we wschodniej części Unii (byłe republiki radzieckie i byli członkowie RWPG) są zależne od rosyjskiego gazu w 100%. Rosyjsko-ukraińskie konflikty gazowe miały tu zbyt drogie konsekwencje.

Dopiero niedawno w następstwie tych konfliktów UE zaczęła kłaść nacisk na budowę interkonektorów gazowych, pozwalających na przerzut gazu z krajów, gdzie jest go pod dostatkiem do miejsc, gdzie bez niego się zamarza.

Według słów komisarza Cañete, zasada solidarności w polityce energetycznej UE jest fundamentalna, ale nie zawsze przestrzegana przez poszczególne kraje UE. Dlatego też Komisja Europejska postanowiła wzmocnić ją swoim prawodawstwem. W sytuacjach kryzysowych, obowiązkiem wszystkich krajów będzie zapewnić dostawy energii dla gospodarstw domowych i usług socjalnych nie tylko wewnątrz kraju, ale także w krajach sąsiednich. Zasada solidarności ma zastosowanie również do europejskich sąsiadów UE, dodał. Innymi słowy, jeżeli odbiorcy indywidualni lub instytucje socjalne na Ukrainie związanej  umową o stowarzyszeniu UE, zostaną pozbawione dostaw, to Unia dokona rewersyjnego przesyłu gazu z Europy Zachodniej.

Bruksela wzmacnia antymonopolowe reguły dostaw gazu do UE i nadzór nad ich przestrzeganiem. Uchwalenie nowych przepisów ograniczy uzależnienie któregokolwiek kraju Unii od jednego dostawcy (formalnie od dowolnego, tak od  Rosji, Norwegii czy Algierii). Komisja proponuje, aby istniał obowiązek automatycznego powiadamiania o umowach na dostawy gazu zawartych na okres dłuższy niż rok, jeżeli miałyby one znaczny udział w zaopatrzeniu rynku krajowego i ustawia próg 40% tego udziału. Powyżej tego progu suwerenność zakupów się kończy i rządy powinny ujawniać w Brukseli wszystkie warunki kontaktów z dostawcami z krajów trzecich. Pozwoli to Komisji Europejskiej „określić środki zapobiegawcze” dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego.

Ponadto, Bruksela postuluje, aby wszystkie umowy międzyrządowe podlegały obowiązkowej ocenie przez Komisję Europejską przed ich podpisaniem. Do tej pory dopiero po fakcie umowy wysłano do Brukseli do oceny. Do sformułowania tej nowej normy przyczynił się skandal „South Stream”, gdy kilka krajów południowo-wschodniej części Unii Europejskiej podpisało międzyrządowe porozumienie, które – jak się okazało – stanowiło pogwałcenie trzeciego antymonopolowego pakietu  energetycznego UE. Pod naciskiem Brukseli rządy wycofały się ze swych zobowiązań, a Moskwa anulowała plany „South Stream”.

„Wspólny rynek UE integruje się coraz bardziej i decyzje podejmowane przez jeden kraj mogą mieć negatywny wpływ na bezpieczeństwo energetyczne krajów sąsiednich” – powiedział komisarz Cañete.

Można to odnieść również do NS-2. Niemcy są zainteresowane zwiększeniem dostaw gazu pod dnem Morza Bałtyckiego. Ale rząd włoski, wyrażając nie tylko moje zdanie, zadaje uzasadnione pytanie: czy nie jest hipokryzją ze strony UE i jej lokomotywy w Berlinie, aby domagać się od pozostałych członków Związku poświęcenia w postaci zniesienia sankcji wobec Moskwy? Wśród lobbystów na rzecz NS-2 istnieją poważne rozbieżności.

Chcąc osiągać korzyści z dostaw gazu do Europy, Rosja musiałaby stanąć wobec dwóch problemów. Po pierwsze, dostosować się do przepisów jednolitego rynku UE, a po drugie, porzucić praktyki rodem z ubiegłego wieku, kiedy można było umawiać się oddzielnie z poszczególnymi krajami i przywódcami. Inna możliwa opcja to czekać na upadek Unii Europejskiej. Sądząc po odgłosach oficjalnej rosyjskiej propagandy Moskwa stawia na to ostatnie.