Europa nie rezygnuje z polityki klimatycznej. USA łagodzą ton

25 stycznia 2017, 07:15 Alert

Europa nie porzuca ambitnej polityki klimatycznej. Chociaż retoryka prezydenta USA zapowiadała odwrót od walki ze zmianami klimatu, to obecnie Waszyngton łagodzi ton wypowiedzi na ten temat.

Paryż w dniach szczytu klimatycznego, na którym doszło do porozumienia globalnego. Fot. Wikimedia Commons
Paryż w dniach szczytu klimatycznego, na którym doszło do porozumienia globalnego. Fot. Wikimedia Commons

Europejski Bank Inwestycyjny, instytucja Unii Europejskiej zapewniająca finansowanie projektów modernizacyjnych w Europie, zapewnia, że w ciągu najbliższych 5 lat przeznaczy ok. 20 mld dol. na walkę ze zmianami klimatu. Unia Europejska wysyła jasny sygnał, że mimo sceptycznej postawy nowego prezydenta USA Donalda Trumpa w kwestii walki ze zmianami klimatycznymi, Bruksela nadal będzie wydawać na ten cel miliardy.

Europa nie zmieni ambitnej polityki klimatycznej

Kredyty na walkę ze zmianami klimatu udzielone przez Europejski Bank Inwestycyjny stanowią obecnie już 25 proc. wszystkich pożyczek wydanych na preferencyjnych warunkach. W ubiegłym roku bank pożyczył 83,8 mld euro (90 mld dol.), z czego 19 mld euro wydano na projekty zakładające przeciwdziałanie zmianom klimatu.

– My, Europejczycy, musimy bronić wolnego świata przed sceptykami zmian klimatycznych – powiedział prezes EBI Werner Hoyer. Jak podkreślił, bank będzie utrzymywać ambitne cele, aby walczyć ze skutkami globalnego ocieplenia. – Naszym celem jest zapewnienie 100 mld dol. na rzecz walki ze zmianami klimatu w ciągu następnych pięciu lat. Będzie to największy wkład pojedynczej instytucji w osiągnięcie takiego zamierzenia – powiedział prezes EBI.

Brexit zaciąży na przyszłości EBI

Decyzja Wielkiej Brytanii o opuszczeniu Unii Europejskiej zwiększa obawy EBI, ponieważ Zjednoczone Królestwo jest jednym z czterech głównych akcjonariuszy banku, posiadającym około 16 proc. udziałów.

Zgodnie z prawem jedynie państwa członkowskie UE mogą być akcjonariuszami EBI. Hoyer powiedział , że wpływ Brexit na bank „jest całkowicie niejasny” i nie wykluczył możliwości zmiany przepisów, aby umożliwić Wielkiej Brytanii pozostanie akcjonariuszem nawet po opuszczeniu UE. Jest to opcja, na którą musiałby zgodzić się Londyn i inne kraje UE.

Mające potrwać 2 lata negocjacje dot. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE będą okresem wielkiej niepewności dla banku. Po opuszczeniu przez Wielką Brytanię Unii Europejskiej EBI będzie musiał znacząco ograniczyć swoje zaangażowanie na Wyspach lub nawet całkowicie zrezygnować ze wspierania inwestycji za kanałem La Manche. W ubiegłym roku bank pożyczył Wielkiej Brytanii ponad 7 mld euro.

Prezes banku przypomniał, że w przeciwieństwie do innych dużych państw UE Wielka Brytania nie ma krajowej instytucji banku promocyjnego i „opiera się głównie” na finansowaniu EBI udzielanym dla niektórych inwestycji w infrastrukturę i inne projekty.

EBI już teraz inwestuje poza UE, ale kredyty są udzielane przede wszystkim w Europie. Hoyer powiedział, że Wielka Brytania może pozostać beneficjentem kredytów EBI po wyjściu z UE, ale wymaga to rozmów.

Amerykanie łagodzą ton

Choć prezes EBI nie wspomniał bezpośrednio o prezydencie Donaldzie Trumpie, to jednak jego wypowiedzi na konferencji prasowej odebrano jako apel w stronę Waszyngtonu. Trump jako nowy prezydent USA obiecał wzmocnić przemysł ropy naftowej i węgla, łagodząc federalne regulacje dot. emisji CO2. Zaproponował on także rezygnację z zobowiązań wynikających z globalnego porozumienia o zmianach klimatu podpisanego w Paryżu w 2015 roku. Jego zdaniem jest ono kosztowne dla amerykańskiego przemysłu.

Tymczasem Światowa Organizacja Meteorologiczna przekazała w połowie stycznia, że w 2016 roku po raz trzeci z rzędu zanotowano rekordowo wysokie temperatury.

Nowa amerykańska administracja zaczyna jednak zmieniać ton swoich wcześniejszych wypowiedzi. Kandydat na szefa Agencji Ochrony Środowiska Scott Pruitt przyznał, że na świecie jest rzeczywiście coraz cieplej, odrzucając jednocześnie tezę Donalda Trumpa, że teoria o zmianach klimatu to spisek Chin.

Jego zdaniem zmiany klimatyczne nie są kłamstwem. Odrzucił on tezę, że teoria jest wykorzystywana, aby zaszkodzić konkurencyjności amerykańskiej gospodarki. Pruitt zgodził się z tym, że działalność człowieka przyczynia się „w pewien sposób” do zmian klimatycznych.

Wciąż jednak jest jego zdaniem do rozstrzygnięcia, czy spalanie paliw kopalnych jest główną przyczyną. Amerykański polityk nie chciał powiedzieć, czy według niego poziom mórz wzrośnie.

Niezależnie od tego stanowiska 20 stycznia, w dniu zaprzysiężenia Trumpa, ze strony Białego Domu usunięto wzmianki o konieczności walki ze zmianami klimatycznymi.

Reuters/Independent/Bartłomiej Sawicki