Kaczerowski: W Polsce nie jest łatwo układać linie elektroenergetyczne (ROZMOWA)

9 marca 2018, 14:00 Energetyka

O problemach związanych z realizacją inwestycji w projekty liniowe w Polsce i sposobach ich pokonania mówił w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl Michał Kaczerowski, prezes Ambiens. Jego zdaniem efektywne i skuteczne zarządzanie inwestycjami w sieć oraz dystrybucję jest możliwe dzięki interdyscyplinarnemu podejściu i szerokiemu studium wykonalności projektu.

Linia wysokiego napięcia energetyka energia
fot. Pixabay

BiznesAlert.pl: Inwestowanie w Polsce jest problemem. Z czego to wynika?

Michał Kaczerowski: W większości rozwiniętych państw w Unii Europejskiej najpierw wybudowano infrastrukturę, a następnie uchwalono powierzchniowe formy ochrony przyrody. W Polsce jest trochę inaczej. Goniąc państwa unijne, mamy już, zgodnie z unijnymi standardami, obszary, które ze środowiskowego punktu widzenia wymagają ochrony. Natomiast mankamentem jest zagęszczenie infrastruktury. Wystarczy spojrzeć na mapę Europy – jakie jest zagęszczenie sieci przesyłowych i dystrybucyjnych. Jak wygląda w Polsce, a jak np. w Niemczech, gdzie też mówi się o tym, że ich infrastruktura wymaga nie tylko modernizacji, ale i rozbudowy. Wydaje się, że jest to jeden z fundamentalnych problemów, czyli bardzo duże potrzeby, jeżeli chodzi o projekty infrastrukturalne. Z drugiej strony jesteśmy w okresie nasilonych protestów w Polsce, gdzie protestuje się przeciwko wszystkiemu, co buduje się za przysłowiowym oknem. To zjawisko nasiliło się po wprowadzeniu ustawy odległościowej, uniemożliwiającej lokalizowanie elektrowni wiatrowych w odległości mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości turbiny od zabudowań. To jest ustawa, która tak naprawdę została uchwalona w wyniku protestów społecznych. To zjawisko z jednej strony rozlało falę niechęci, a z drugiej dało paliwo organizacjom protestującym i wiarę lokalnym społecznościom, że protestować warto i że może mieć to pożądany, z ich perspektywy, skutek.

Wspomniał Pan jednak o partycypacji społecznej. Przecież organizowane są konsultacje z mieszkańcami.

Jestem zwolennikiem konsultacji społecznych, czyli szeroko rozumianego dialogu, który opiera się na uchwyceniu i inwentaryzowaniu potrzeb lokalnych społeczności, a także zrozumieniu ich obaw. Dopiero w oparciu o to powinno się, w sposób mądry i nowoczesny, projektować inwestycję liniową, czy z zakresu energetyki w mocach wytwórczych. Lokalna społeczność powinna mieć wpływ na kształt tej inwestycji. W związku z tym powinna być poinformowana o inwestycji i zapytana, co o niej myśli na jak najwcześniejszym etapie. Często jednak tak nie jest. Lokalne społeczności zasługują na rzetelną wiedzę i dialog.

Z formalnego punktu widzenia konsultacje społeczne wymusza procedura oceny oddziaływania na środowisko. W formacie minimalnym jest to, de facto, jedno spotkanie, do którego są zobligowani wnioskodawca i inwestor w chwili uzyskania decyzji środowiskowej, po złożeniu raportu o oddziaływaniu przedsięwzięcia na środowisko do organu uzgadniającego. To jest tak naprawdę często o dwa, trzy lata za późno. Lokalna społeczność powinna się dowiadywać o przedsięwzięciu jak najszybciej i być zaangażowana w konsultowanie jego kształtu, w przypadku inwestycji liniowych – przebiegu linii, jak najwcześniej.

Z drugiej strony, nawet jeżeli w odpowiedni sposób zwrócimy się do lokalnej społeczności, to można napotkać silny opór. Co wówczas, gdy mieszkańcy powiedzą, że nie chcą, aby obok ich domów biegła np. linia wysokiego napięcia?

Przede wszystkim przy odpowiednio wcześnie rozpoczętym procesie komunikacyjnym jest czas na poznanie stanowisk, zrozumienie oczekiwań oraz wypracowanie rozwiązań kompromisowych. Dysponując odpowiednią wiedzą wiadomo z kim i w jak rozmawiać.

Dla strategicznych inwestycji najwyższych napięć pozostaje specustawa, która powinna zostać wykorzystana w mądry sposób i odpowiednio zaplanowany. Dzisiaj bardzo często problem polega na tym, że z jednej strony osoba odpowiedzialna za komunikację przedstawia ogólne zalety danej inwestycji, równolegle wykonywane są waloryzacje przyrodnicze, a z drugiej strony pojawiają się prawnicy. Wszystkie te grupy ekspertów powinny pracować razem, wykorzystując wspólnie wiedzę i doświadczenia, aby efektywnie realizować projekt.

Takie kompleksowe podejście daje minimalizację wcześnie rozpoznanych ryzyk oraz wspiera skuteczne nimi zarządzanie. Nawet jeżeli w danym obszarze jest tak silny opór społeczny, że trzeba będzie wykorzystać możliwości, jakie daje specustawa, to inwestor ma prawo po nie sięgnąć. Ważne, aby zrobił to z pełną świadomością sytuacji zastanej w danym obszarze. To, o czym mówimy ma być wyposażeniem negocjatorów w wiedzę z danego obszaru i wsparciem w postaci doradztwa ekspertów, wspomagającym uzyskiwanie tytułów prawnych.

Problemem jest również wielostopniowość podejmowania decyzji i angażowanie się wielu podmiotów na różnych etapach inwestycji, co przekłada się na tempo ich realizacji.

Tak. Z jednej strony powoduje to opóźnienie, a w przypadkach skrajnych kwestie formalno-prawne potrafią również przewracać inwestycje. Zawsze wiąże się to z kosztami, czy to kar umownych dla generalnych wykonawców czy utraconych korzyści dla inwestorów. Najbardziej spektakularnym przypadkiem z ostatnich lat jest chyba przypadek linii Kozienice-Ołtarzew, mającej wyprowadzić moc z nowego bloku w Elektrowni Kozienice. To jest duży problem.

Czy istotną rolę w realizacji inwestycji liniowych ma kompleksowe studium wykonalności projektu?

Często są one dzisiaj traktowane po macoszemu, albo realizowane w bardzo techniczny sposób. Tylko fragmentarycznie i powierzchownie traktują rzeczy, które po kilkunastu miesiącach były możliwe do zinwentaryzowania a jednocześnie stanowią kardynalny problem w dalszym rozwoju inwestycji. To nie jest tylko zweryfikowanie tego, czy omijamy chronione obszary Natura 2000, ale również np. kwestia dokładnego przyjrzenia się składowi gatunkowemu danego obszaru. Powiązania i zbudowania mapy relacji danego obszaru Natura 2000 z innymi formami powierzchniowej ochrony przyrody.

Ta i szereg innych warstw z różnymi wagami stanowią jedne z kryteriów, które będą z jednej strony rekomendować optymalną trasę przebiegu inwestycji liniowej, a z drugiej wcześniej dostarczą mapę ryzyk, nad którymi powinniśmy się skupić. Dzisiaj inwestycje liniowe są realizowane są w następujący sposób: działania są prowadzone zgodnie z harmonogramem i na końcu pozostaje kilka problemów, których rozwiązanie dość często przedłuża się w czasie, co przekłada się na koszty w postaci właśnie kar dla wykonawców generalnych bądź koszty w postaci nieuruchomienia inwestycji dla inwestorów.

Jako zespół partnerski Ambiens, Kancelaria Sienkiewicz i Zamroch Radcowie Prawni oraz agencja Fleishman Hillard chcemy na samym początku wskazać te wszystkie problemy, ryzyka i zająć się nimi od samego początku, skupiając w dalszych częściach na rzeczach najtrudniejszych, pomagając tym samym zespołom projektowym u klienta. Chcemy razem przewidywać, minimalizować ryzyka i odpowiednio wcześnie skupiać się na obszarach najbardziej wymagających. Efektywne i szerokie zarządzanie projektem liniowym, które interdyscyplinarnie łączy trzy obszary: środowisko, aspekty formalno-prawne i kwestie natury społecznej.

Rozmawiał Piotr Stępiński