Francja chce zmniejszyć zależność od atomu

9 maja 2018, 07:00 Alert

Duża zależność od energetyki jądrowej, starzejące się atomowe bloki energetyczne, opóźnienie we wprowadzaniu odnawialnych źródeł energii – to trzy najważniejsze kwestie, które muszą zostać wzięte pod uwagę przez rząd Emanuela Macrona w czasie trwania transformacji energetycznej Francji. Czy Paryż jest przygotowany ekonomicznie i politycznie na szybką rezygnację z energii jądrowej i idące za tym podwyżki cen energii? Co i w jakim stopniu go zastąpi, trudno powiedzieć, gdyż po swojej wizycie na farmie wiatrowej w Juillé minister środowiska Nicolas Hulot powiedział, że: ”Energia jest jak jajka. Nie możesz umieścić wszystkich jajek w tym samym koszu”.

Hinkley Point C. Fot. EDF Energy
Hinkley Point C. Fot. EDF Energy

Odwrót od atomu?

Francja jest jednym z niewielu krajów na świecie oferujących na międzynarodowym rynku technologię budowy nowych reaktorów atomowych. Blisko 75 procent energii produkowanej nad Sekwaną powstaje w siłowniach atomowych, dzięki czemu francuskie sieci energetyczne wystawiają jedne z najniższych rachunków za prąd w Europie. Era taniej energii właśnie się kończy, a na scenę wchodzi minister Hulot, którego zadaniem będzie przygotowanie i przeprowadzenie rewolucji we francuskiej energetyce. A to będzie oznaczało szybką rezygnację z tak dużej obecności atomu w miksie energetycznym Francji.

Za główny problem do rozwiązania w czasie swojej prezydentury Macron uznał znaczące ograniczenie wykorzystania energii jądrowej. Francuski rząd ma w tym roku przedstawić projekt zmian, które mogą okazać się bardzo kosztowne zarówno dla konsumentów, jak i producentów energii, zwłaszcza tych, będących własnością państwa. Wzbudzi to zapewne sprzeciw związków energetycznych, które podobnie jak rolnicy, czy pracownicy kolei, walcząc o własne interesy będą się starali wywierać wpływ na obecny i każdy następny rząd, kontynuujący tę strategię. Na tę chwilę minister Hulot twardo stawia sprawę, mówiąc, że cel, jakim jest zmniejszenie obecności energii jądrowej we francuskich sieciach, jest „nieodwołalny” i związany z niepokojem, jaki wywołują potencjalne skutki uboczne pracy siłowni atomowych.

Pewnym ukłonem w stronę oponentów jest złożona przez ministra Hulota propozycja przesunięcia terminu realizacji ograniczenia udziału energii jądrowej o 50 procent z 2025 roku na 2035 rok. Jako koronny argument posłużyły mu szacunki, według których zbyt szybka zmiana mogłaby wiązać się z ryzykiem niedoborów energii i mogłaby nawet spowodować czasowe zwiększenie emisji dwutlenku węgla. Natomiast Patrick Pouyanné, dyrektor generalny grupy naftowo-gazowej Total uważa, że propozycja przesunięcia tego terminu świadczy o tym, że administracja Macrona zdała sobie sprawę, że realizacja tak napisanej strategii jest niemożliwa. – Myślę, że jeśli francuski prezydent nie zapewni energii wszystkim francuskim gospodarstwom domowym, usłyszy o tym – powiedział Pouyanné w wywiadzie dla Financial Times.

Zdaniem Jean-Marca Ollagniera, dyrektora generalnego grupy Accenture’s Resources, spokojnie można powiedzieć, że obecnie rozważane są inwestycje o wartości około 100 miliardów euro. W ciągu najbliższych 20 – 30 lat pieniądze te zostaną przeznaczone zarówno na rozwój odnawialnych źródeł energii, jak i na utrzymanie energetyki atomowej. „Kierunek został wyznaczony, ale cokolwiek zrobimy, nawet nowa energia jądrowa sprawi, że elektryczność będzie droższa”.

Atom we Francji nadal dominuje

Według danych Eurostatu z końca 2016 roku, z odnawialnych źródeł pochodzi jedynie 16 procent zużywanej we Francji energii. Jest to znacznie poniżej celu ustalonego na rok 2020, wynoszącego 23 procent i znacznie poniżej celów wyznaczonych przez takie kraje jak Szwecja, która założyła 54 procentowy udział OZE w miksie energetycznym. „Francja, z ogromnym udziałem energii jądrowej, jest wolniejsza niż inne kraje w zakresie przechodzenia na energię ze źródeł odnawialnych, ale (…) to także konsekwencja niezdecydowania naszych dotychczasowych polityków” – powiedział Marc-Antoine Eyl-Mazzega, dyrektor paryskiego think-tanku Ifri’s Center for Energy.
Po awarii w japońskiej elektrowni w Fukushimie spadło zaufanie społeczne do bezpieczeństwa użytkowania 58 starzejących się siłowni jądrowych. Rząd w Paryżu stara się podejmować bardziej zdecydowane działania na rzecz zwiększenia wykorzystania energii ze źródeł odnawialnych. Prezydent Macron stawia na rozwój branży odnawialnych źródeł energii, którego technologie docelowo, podobnie jak rozwiązania dotyczące budowy elektrowni atomowych, staną się towarem eksportowym.

Aby wesprzeć tę gałąź przemysłu, francuski rząd chce skrócić czas potrzebny na rozpoczęcie projektów i zminimalizować ryzyko sprzeciwu lokalnych społeczności. Dobrym przykładem może być tu wspomniane wcześniej miasteczko Juillé i górujące nad nim sześć turbin wiatrowych. Energia przez nie produkowana zasila 11 tysięcy gospodarstw domowych, a koszt ich budowy wyniósł 16 mln euro. Jak powiedział burmistrz Juillé Jean-Edouard Lemasson, do pomysłu budowy farmy wiatrowej musieli przekonać wszystkich mieszkańców. Jednak ze względu na potencjalne protesty nie jest możliwa ani rozbudowa tego obiektu, ani postawienie kolejnych turbin dookoła miejscowości.

Zwrot na horyzoncie

Francuskie firmy energetyczne, nie czekając na szczegółowy rządowy plan wygaszania energetyki jądrowej, budują już swoje strategie i rozpoczynają lobbing. Engie sprzedało aktywa związane z paliwami kopalnymi warte 15 mld euro i uwolnioną gotówkę przesunęło w kierunku odnawialnych źródeł energii. Pod koniec 2015 roku 18 procent energii produkowanej przez tę spółkę było „zielone”. Obecnie poziom ten sięga 23 procent, a cel wyznaczony na 2020 rok, to aż 25 procent.

Również EDF, największa francuska grupa energetyczna, odpowiadająca za powojenny rozwój energetyki jądrowej w tym kraju, stawia na energię słoneczną. Ambitny plan stworzony przez tę spółkę, zdaniem oponentów, jest konsekwencją nacisków ze strony ministra środowiska Hulota, który chciałby, aby EDF bardziej zaangażowała się w transformację energetyczną Francji.

Według analityków, znaczenie energii jądrowej zmniejszy się, ale rząd musi utrzymać społeczne zaufanie do francuskiej energetyki nuklearnej i ogłosić publicznie, że pozostaje ona cennym zasobem kraju. Przemysł atomowy wspiera eksport i stanowi podstawę francuskiej wiedzy fachowej, niezbędnej w wojskowych i cywilnych projektach jądrowych. – Faktem jest, że opinia publiczna nie zgadza się z tym, co jest najlepsze dla kraju – powiedział Denis Florin z Lavoisier Conseil, doradca w zakresie zarządzania. – Bardzo dużo zainwestowaliśmy w energię jądrową, która działa i jej oczekiwana długość życia to kolejne 20 – 25 lat – dodał.

Jak widać, przed francuskim rządem stoi nie lada wyzwanie: pogodzić potrzeby energetyczne kraju ze społecznym oczekiwaniem bezpieczeństwa ekologicznego i wymaganiami UE w kwestii zwiększenia wolumenu energii z odnawialnych źródeł w całościowym miksie energetycznym kraju. Trudno obecnie wyrokować na temat konkretnych działań, jakie Paryż podejmie w tym zakresie. Pewne jest tylko to, że w okresie przejściowym, gdy elektrownie atomowe będą wygaszane, a infrastruktura do produkcji zielonej energii będzie dopiero powstawać, ceny prądu we Francji wzrosną, gdyż oba te działania są bardzo kosztochłonne. A to będzie prowadzić do wzrostu napięć społecznych, których konsekwencje trudno na tę chwilę ocenić.

Financial Times/Roma Bojanowicz