Furgalski: GDDKiA mentalnością pozostało w erze Witeckiego

2 września 2014, 07:00 Drogi

W ostatnim półroczu funkcjonowania GDDKiA pod nowym kierownictwem Ewy Tomala – Boruckiej zmieniło się niewiele w stosunku do okresu, gdy instytucją kierował Lech Witecki. Pod jego adresem, zwłaszcza ze strony przeciwników rządu padało wiele negatywnych komentarzy.

– W moim przekonaniu cały ten urząd mentalnościowo został w „erze Witeckiego”. Żeby więc mówić o jakiejś rewolucji zmiany personalne nie powinny się skończyć jedynie na osobie, która kieruje tym urzędem – twierdzi w rozmowie z naszym portalem Adrian Furgalski wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.

To dlatego, zdaniem wiceprezesa ZDG TOR, stowarzyszenia i izby branżowe mówią, że liczyły na więcej. A tymczasem mamy – rozpoczęte jeszcze za Witeckiego – postępowania przetargowe z określonymi specyfikacjami przetargowymi, określonymi tekstami umów.

– I cały czas są sprawy rozpatrywane przez Krajową Izbę Odwoławczą składane przez Polski Związek Pracodawców Budownictwa w imieniu wykonawców kontraktów, pozostających w konflikcie z GDDKiA – stwierdza dalej Adrian Furgalski. – Sporą część z tych spraw GDDKiA przegrywa. To pokazuje, że ta zmiana deklarowana przez nowe kierownictwo Generalnej Dyrekcji jeszcze nie nastąpiła.

Chociaż nie ma otwartej takiej „linii frontu”, jak była wcześniej. Być może, dlatego, że nie znajdujemy się na takiej „górce inwestycyjnej”, jak w poprzednim okresie.

– Czekamy obecnie na program rządowy dróg, na domknięcie kwoty, która ma być wydawana na ten cel po 2014 r. – kontynuuje wiceprezes ZDG TOR. – Może więc mamy po prostu stosunkowo spokojny okres na budowach. Nie wyzwala on większych konfliktów. A może jest to inne podejście i inny charakter dyrektor Ewy Tomala-Boruckiej. Co prawda takie zachowania kierownictwa GDDkiA mają charakter głównie deklaratywny, ale wcześniej, za czasów Lecha Witeckiego, nie miały miejsca.

Jako przykład Furgalski podaje porozumienie z Polimexem-Mostostal, że wspólnie z GDDKiA obie strony będą pracowały nad rozwiązaniem problemu wzajemnych roszczeń finansowych. Taki gest dobrej woli ze strony GDDKiA nie był dotąd spotykany – ocenia.

– To może sugerować, że w procedurach przetargowych właściwie niewiele się zmienia, ale – mimo tych nieprzyjaznych procedur – zmienia się styl działania GDDKiA: z konfrontacyjnego na styl bardziej szczerej niż dotąd rozmowy – zastanawia się Furgalski. – Może to nadinterpretowuję, ale wydaje mi się, że pod tym względem nastąpiła poprawa. Jak widać z kolei po wciąż prowadzonych procesach wykonawców z GDDKiA – nie przełożono dotychczasowej „wajchy”. Tak naprawdę obecnie piłeczka znajduje się po stronie rządu.

Zdaniem wiceprezesa ZDG TOR chodzi o to, by w ramach programu budowy dróg i autostrad do końca 2020 r. do dotychczas pojawiającej się łącznej kwoty wydatków na ten cel w wysokości 70 mld zł dodać jeszcze kolejnych 20 mld i zamknąć ten program kwotą ponad 90 mld zł. Trzeba wpisać doń kolejne obwodnice czy odcinki dróg ekspresowych i przystąpić do realizacji programu.

– Z tego co obecnie widać na rynku zamówień robót drogowych nie ma szaleństwa, polegającego na bardzo niskich cenach. Może dlatego, że ten rynek się nie rozkręcił – uważa Adrian Furgalski. – Jest też przypadek pozytywnej selekcji przetargowej w Warszawie, gdzie odrzucono ofertę firmy chińskiej (to nie był COVEC, znany z A2). Nie wiadomo przy tym czy interpretować to w ten sposób, że Chińczycy ci nie spełniali warunków przetargowych, a jednocześnie GDDKiA poddaje silniejszej weryfikacji potencjał wykonawczy oferentów. A może po prostu z założenia startujący Chińczyk musi być zły, bo może powtórzyć się, to co było na A2 z COVEC.

Według Furgalskiego chyba jednak zachodzi ta druga ewentualność. W dodatku w tym samym przetargu startuje równocześnie firma turecka oraz z Azerbejdżanu. To budzi niepokój. Ale wciąż trudno przy tym przesądzać czy lekcja z przeszłości zostanie faktycznie wyciągnięta przez obecne GDDKiA.

– Dodatkowo w ostatnim czasie Sejm wykonał może częściowo pozorowane, lecz w wielu miejscach dobre posunięcie – uważa Adrian Furgalski. – Chodzi o nowelizację ustawy prawo o zamówieniach publicznych. Ruchy pozorowane w nowym pzp polegają na tym np. zapis, że waloryzuje się kontrakt, jeśli pójdą w górę podatki czy składki ZUS. Jest to „oczywista oczywistość”. Ale kwestia waloryzacji w chwili, gdy ceny materiałów budowlanych idą w górę nie została tu załatwiona w sposób zadowalający – może ona być dokonana w granicach 1 proc. To właściwie tyle, co nic. Ponadto kwestia tzw. rażąco niskiej ceny. Próbowano to jakoś doprecyzować, ale i tu dostrzec można ruchy pozorowane. Nie można przecież teraz przeprowadzać przetargów, w których cena tylko w 20 proc. decydowałaby o wyborze najkorzystniejszej oferty.

Obecnie jednak – przypomina Furgalski – ogłasza się na ogół przetargi, w których cena „waży” 90 proc. rozpatrywanych kryteriów, zaś dodatkowe po 5 proc. – okres gwarancji wykonania i jego termin. Określono w nowelizacji jednak, że gdy oferent proponuje wykonanie robót za cenę poniżej 20 proc. kosztorysu, albo poniżej średniej startujących ofert, należy wówczas dokładnie zbadać taką ofertę. To jest dobry zapis, bo w ogóle po raz pierwszy doprecyzowuje, co to jest „rażąco niska” cena. Dotąd bowiem trzeba było działać „na nosa” w sytuacji, gdy podejrzanie niskie oferty się pojawiały.

Bo są przypadki niskiej ceny przedstawianej przez firmę renomowaną, obecną w Polsce od lat. Takiej firmy można się nie obawiać, w przeciwieństwie do nowo pojawiającej się, np. z Azerbejdżanu, także oferującą niską cenę odbiegająca poziomem od innych ofert.

– Spory wykonawców z GDDKiA w Krajowej Izbie Odwoławczej występują. Na razie zeszliśmy przy tym z drogi konfrontacji, która dotąd występowała. Być może dlatego, że – jak powiedziałem wcześniej – front robót finansowanych na podstawie środków unijnych z nowej „perspektywy finansowej” dopiero czeka na rozwinięcie. A jak do tego dojdzie GDDKiA znów będzie miało pod górkę. A może trend współdziałania zostanie na dłużej? – kończy Adrian Furgalski.