LNG – rewolucja na rynku w Polsce (RELACJA)

19 grudnia 2017, 07:15 Atom

Gospodarka potrzebuje stałych i stabilnych dostaw energii, co wymaga realizacji odpowiednich inwestycji – podkreślali uczestnicy dyskusji ,,Bezpieczeństwo energetyczne jako wyzwanie dla przemysłu europejskiego”, odbywającej się w ramach III Forum Przemysłowego w Karpaczu. Patronem medialnym wydarzenia był BiznesAlert.pl.

fot. BiznesAlert.pl

Rynek LNG się zglobalizował

Zdaniem Jana Talaśki, wiceprezesa zarządu i dyrektora ds. rozwoju w DNV GL Poland sp z o.o. motorem zmian w energetyce będzie gaz ziemny. Zwrócił uwagę na to, że rynek został zdominowany przez skroplony gaz ziemny (LNG). – Z lokalnego, stał się on rynkiem globalnym. Jego transport nie stanowi przeszkody. Dotychczas gaz był przesyłany rurociągami. Owszem były to ogromne wolumeny, ale jednak ograniczone – mówił.

Ponadto podkreślił globalny wzrost floty metanowców, a także mocy terminali LNG. – Teraz na świecie jest 200 metanowców, a wkrótce będzie ich 450. Ponadto rosną moce terminali, które już teraz wynoszą 750 mln ton rocznie. W Stanach Zjednoczonych, Katarze, Australii budowane są nowe terminale. To stwarza nowe możliwości – powiedział Talaśka, dodając przy tym, że gaz będzie miał ogromną rolę w miksie energetycznym, a do 2030 roku jego zużycie będzie rosło.

Rynek gazu to rynek klienta

W podobnym tonie wypowiedział się Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny portalu BiznesAlert.pl. Przywołał realizowane przez Polskę projekty na rzecz dywersyfikacji źródeł dostaw gazu. Według niego planowany gazociąg Batic Pipe, którym od 2022 roku do naszego kraju ma popłynąć paliwo z szelfu norweskiego oraz terminal LNG w Świnoujściu pozwolą na stabilne dostawy i możliwość wyboru dostawcy. – Rynek gazu jest już bardziej rynkiem klienta niż dostawcy – powiedział.

Jego zdaniem znaczenie LNG zaczynają dostrzegać nawet jego krytycy. – Rosyjski Novatek uruchomił na półwyspie jamalskim terminal LNG, który rocznie będzie mógł eksportować 16,5 mln ton LNG. Głównie do Azji. Jeżeli chodzi o Europę, to każdy mld m3 skroplonego gazu z innego kierunku niż Rosja stanowi zagrożenie dla Moskwy – podkreślał dodając, że rynek LNG staje się coraz bardziej płynny, czego dowodem są plany m.in. austriackiego OMV czy japońskiego JERA w kwestii zakupów surowca.

Według Jakóbika LNG może być atrakcyjne cenowo. – Pytanie jakie będą warunki cenowe? Katarskie, indeksowane do ropy są drogie, ale spotowe mogą być na innych, bardziej atrakcyjnych warunkach cenowych – powiedział.

Infrastruktura to as w rękawie

W tym kontekście redaktor naczelny BiznesAlert.pl stwierdził, że rozbudowa infrastruktury jest opłacalna, ponieważ pozwala na osiągnięcie lepszej pozycji negocjacyjnej. – Od 2014 – 2015 roku trwa wojna cenowa o Europę. Dzięki temu, że pojawiła się konkurencja, Gazprom obniżył cenę gazu. Nie ma już powrotu do rzeczywistości, w której gaz był drogi. Gazprom musi być elastyczny. Ostatnie relikty starego porządku pozostają w postaci dostaw w oparciu o kontrakty długoterminowe. Przykładem jest anachroniczny kontrakt jamalski – mówił.

Jego zdaniem zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego kosztuje. Wskazał przy tym m.in. na wspomniany wcześniej gazociąg Baltic Pipe, który będzie skutkował podniesieniem taryf, za które zapłacą wszyscy. – Jest to cena za zapewnienie stabilności dostaw i swobodnego wyboru dostawcy – powiedział Jakóbik. Podobnie w przypadku uchwalonego niedawno przez Sejm rynku mocy, który przewiduje wprowadzenie tzw. opłaty mocowej, jako zapłaty za dostępność mocy. – Konsumenci zapłacą więcej, ale za to będziemy mieli pewna rezerwę – dodał.

Podobną opinię wyraził Jan Talaśka, który stwierdził, że bezpieczeństwo zawsze kosztuje. – Nie kupimy bezpieczeństwa za mniejsze pieniądze. Baltic Pipe i terminal LNG w Świnoujściu to nasze bezpieczeństwo. 10 mld m3 gazu, jakie ma być przesyłane z szelfu norweskiego w połączeniu z planową rozbudową gazoportu, pozwala powiedzieć, że jesteśmy bezpieczni – powiedział. Wspomniał jednak, że miks energetyczny nie polega na tym, aby produkować energię wyłącznie z gazu. – W miksie potrzebujemy różnorodności. Jest w nim miejsce na inne źródła, biogaz czy energetykę rozproszoną. Potrzebny jest także inny sposób gospodarowania energią – dodał.

Wielkiej Brytanii grozi blackout?

Na potrzebę realizacji inwestycji w celu zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego wskazywał również Malcolm Grimston, ekspert ds. energii nuklearnej z Imperial College London. – W Wielkiej Brytanii kończy się okres eksploatacji bezpiecznych elektrowni. Przez 15 lat nie inwestowaliśmy w odnawianie mocy. Nie było motywacji, aby to robić. Jeżeli nie zaczniemy inwestować w niezawodne moce, to możemy mieć problemy – stwierdził.

Jego zdaniem pewnym źródłem zasilania jest atom, co potwierdza realizowana przez EDF budowa elektrowni jądrowej Hinkley Point C. Zwrócił jednak uwagę, na rosnące koszty tego projektu.

– Polska również chce zbudować elektrownię jądrową – mówił Wojciech Jakóbik. Według redaktora naczelnego BiznesAlert.pl, nasz kraj podziela te same obawy, które występują w w przypadku Hinkley Point. – Wysokie koszty, możliwa nagła eskalacja kosztów, wydłużenie czasu budowy. To odstrasza elektroenergetykę – dodał.

Zwycięzcą może być gaz ziemny

Mimo to, zdaniem Grimstona, „wielkim zwycięzcą okaże się gaz ziemny”. – Wielka Brytania odchodzi od węgla kamiennego. W ostatnim czasie bywały dni, kiedy nie produkowaliśmy energii z węgla. Właściwie pierwszy raz od czasu rewolucji przemysłowej w XIX wieku. Mimo to ok. 20% zużywanej energii na Wyspach pochodzi z węgla. Spodziewamy się, że do 2035 roku całkowicie odejdziemy od węgla. W ostatecznym rozrachunku gaz okaże się wielkim zwycięzcą – mówił.

W trakcie wystąpienia zwrócił uwagę na pojawiające się zagrożenia związane z dostawami energii elektrycznej. – Są one inne od tych, do których byliśmy przyzwyczajeni. Nie wystarczy mieć dość paliwa, aby zapewnić funkcjonowanie elektrowni. Trzeba także mieć możliwość jego przesłania, odpowiednio bezpiecznymi liniami do odbiorcy końcowego – powiedział Grimston.

W tym kontekście wspomniał o rosnącym udziale energii produkowanej z odnawialnych źródeł. – W tej chwili te wolumeny nie są zbyt wysokie, ale już widać tendencję wzrostową oraz wzajemną kanibalizację odnawialnych źródeł. Im więcej generują one energii, tym mniej zyskują, a cena hurtowa spada poniżej zera. W Wielkiej Brytanii już dochodziło do takiej sytuacji. Im więcej OZE, tym niższa cena szczytowa . Wówczas ze względu na nawarstwianie się energii z odnawialnych źródeł, jej ma magazynowanie nie ma sensu – zakończył ekspert Imperial College London.