Ściążko: Nie ma odwrotu od zwrotu

16 kwietnia 2018, 07:01 Energetyka

– Wzrost importu węgla do Polski jest trendem nieodwracalnym. Możemy jedynie kierować węgiel do energetyki, w której emisja jest kontrolowana, a tam, gdzie nie jest to możliwe, powinno go zastępować paliwo gazowe – powiedział w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl dr hab. inż. Marek Ściążko, prof. Akademii Górniczo-Hutniczej.

Kopalnia Węgla Kamiennego Mysłowice-Wesoła / fot. Wikimedia Commons
Kopalnia Węgla Kamiennego Mysłowice-Wesoła / fot. Wikimedia Commons

„Polityka, nie ekonomia”

Zdaniem profesora z krakowskiej AGH, wzrost importu węgla do Polski jest trendem nieodwracalnym. – Związane jest to z geologią. Surowiec zalega głęboko, a jego pokłady są płytkie. W zakresie strategii rozwoju polskiego górnictwa planujemy przede wszystkim z punktu widzenia polityki, a nie gospodarki. Chcielibyśmy wydobywać dużo węgla, jednak z drugiej strony są bariery natury techniczno–ekonomicznej. W zeszłym roku do Polski sprowadzono 13,3 mln ton węgla, a w tym roku prognozy wskazują, że będzie to 15 mln ton surowca. Głównie z kierunku wschodniego – powiedział. Dodał, że pojawia się w tym zakresie paradoks. – Z jednej strony jeszcze 2-3 lata temu chcieliśmy wprowadzać ograniczenia w imporcie węgla, zmniejszając naszą zależność od importu, z drugiej strony plany te spaliły na panewce, a import jak rósł, tak rośnie – powiedział.

Gaz zamiast węgla

Prof. Marek Ściążko podkreślił, że węgiel kamienny jest dobrem, które nie zabezpieczy potrzeb energetyki zawodowej. – To, co zakłada strategia dla górnictwa, moim zdaniem nie zostanie zrealizowane. Będziemy wydobywać znacznie mniej węgla, niż zakłada się to w strategii wedle scenariusza niskiego. Inwestycje w PGG mają charakter odtworzeniowy, a nie rozwojowy – powiedział ekspert.

W opinii profesora z AGH, inwestycje w górnictwie, podobnie zresztą jak w przypadku energetyki, nie są ekonomiczne. – Będziemy wydobywać dalej droższy węgiel niż ten, który jest dostępny na rynkach światowych. Podobnie jest w energetyce. Jeszcze przed budową jednostek o mocy 1000 MW już wiemy, że będą one produkowały energię po kosztach 200- 250 zł/MWh, a dzisiaj na giełdzie można ją kupić poniżej poziomu 200 zł. Rynek mocy jest zabiegiem, który na przynieść dochody dla energetyki węglowej, jednak nie rozwiąże on tego problemu. Nie będziemy w stanie pokryć kosztów budowy oraz konserwacji, jakie niosą ze sobą takie inwestycje. Energetyka węglowa przy rosnących cenach uprawień do emisji CO2 w sektorze wytwarzania przyniesie straty ekonomiczne – podkreślił.

Inną sprawą – zdaniem eksperta – jest węgiel na potrzeby ciepłownictwa i ogrzewnictwa, sektora, który potrzebuje rocznie ok 10 – 12 mln ton węgla. – To jest praprzyczyna smogu. Jeśli zobaczymy na wielkość węgla kamiennego wydobywanego w Polsce, to największym odbiorcą jest energetyka zawodowa, a później ciepłownictwo z gospodarką komunalną. Moim zdaniem nie jest to kwestia wyłącznie jakości węgla dla gospodarki komunalnej. Muły i flotokoncentraty powinny zostać wycofane z rynku. Jednak w miastach nie jesteśmy w stanie zagwarantować czystego powietrza bez wyeliminowania węgla. Na jego miejsce powinien wchodzić gaz. Dzięki zabezpieczeniu importowemu i polityce dywersyfikacji, Polska będzie posiadać nadmiar gazu i warto go wykorzystać tam gdzie się da – argumentował.

Wsparcie państwa dla ubogich

Sprzedawcy węgla kamiennego na potrzeby energetyki apelują, o wstrzemięźliwość w walce ze smogiem, podkreślając, że będzie to generować ubóstwo energetyczne. – Taka argumentacja jest nadużyciem. Czy dlatego, że nie stać mieszkańców na inne paliwo oznacza, że mają się nadal truć? Państwo powinno zadbać, aby wyrównywać szanse poprzez dopłaty lub programy wsparcia, dla tych których nie stać na wymianę źródła ciepła, a inne niż węglowe. Działania, które rozpoczyna PGNiG, wspierające wymianę źródła ciepła, to przykład, w którą stronę powinniśmy podążać – powiedział. Podkreślił, że do 2025 roku wielkość zużywanego węgla w sektorze komunalnym powinniśmy wyeliminować i wykorzystać ten surowiec na potrzeby energetyki zawodowej, wtedy będziemy ograniczać import z Rosji. Węgiel do energetyki gdzie kontroluje się emisję, a tam gdzie nie jest to możliwe to musi być paliwo gazowe.

„Podwyżki? Tak, ale jeśli będą zamykane kolejne kopalnie”

Trwają rozmowy Polskiej Grupy Górniczej ze związkami zawodowymi dotyczące podwyżek. Związki chcą podwyżek o 400 mln zł, a spółka może dać 200 mln zł. Prof. Ściążko pytany czy patrząc na doświadczenia sprzed 4 lat, podwyżki w obecnym czasie to dobra decyzja, powiedział, że górnicy jako grupa pracownicza zarabiają za mało. – Nie może być jednak takiej sytuacji, kiedy spółka płaci więcej, aniżeli może sobie na to pozwolić patrząc z punktu widzenia ekonomii. Dobrego rozwiązania nie ma. Aby górnik zarabiał dwa razy więcej, a powinien tyle zarabiać, to trzeba zamknąć kopalnie, które obciążają nas kosztami. W negocjacjach z górnikami zawsze powinna pojawiać się kwestia zamykania nierentownych zakładów – powiedział.

Ekspert pytany w tym kontekście o plany ewentualnej reaktywacji Kopalni Krupiński powiedział, że są to „rzeczy roszczeniowe”, a na końcu każdej dyskusji, związki powinny pamiętać o ekonomii. – Argumentacja, że w Kopalni Krupiński można wydobywać węgiel koksowy jest zastanawiająca, ponieważ nie znam żadnego argumentu uzasadnionego technicznie, że zalega tam węgiel koksowy dobrej jakości, ekonomicznie opłacalny. Jeśli ktoś kupi ten obiekt, to zatrudni jedną trzecią załogi. Musimy jednak dążyć do efektywności polskiego górnictwa. Tymczasem patrząc nie tylko na Krupińskiego, a na największą spółkę węglową, to w Polskiej Grupie Górniczej prawdopodobnie wciąż jest za dużo kopalni, które spółka musi utrzymywać – zakończył profesor krakowskiej AGH.