Jakóbik: Gazociąg Polska-Ukraina po 2022 roku, bo do tanga trzeba dwojga (FELIETON)

24 czerwca 2019, 07:30 Energetyka

Polska chce słać gaz na Ukrainie. Na razie jednak nie wykorzysta do tego celu Gazociągu Polska-Ukraina, którego budowa może potrwać do czasu po 2022 roku. Do tanga trzeba dwojga – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Flaga Ukrainy. Fot. Wikipedia/CC.
Flaga Ukrainy. Fot. Wikipedia/CC.

Każdy chce przepustowość

Piotr Naimski, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej cytowany przez BiznesAlert.pl zadeklarował, że obecnie Polska może wysłać do 2 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie na Ukrainę. Dopiero budowa Gazociągu Polska-Ukraina pozwoli słać więcej. Oficjalnie projekt ma zostać ukończony w 2020 roku. Może się jednak opóźnić.

Ukraiński Ukrtransgaz poinformował BiznesAlert.pl, że jest zainteresowany tym połączeniem, ale jego powstanie ma dla niego sens dopiero po ukończeniu infrastruktury pozwalającej dostarczyć Ukraińcom gaz z terminalu LNG i Baltic Pipe. – W innym wypadku rura będzie pusta – powiedział przedstawiciel spółki w rozmowie z naszym portalem. Stanie się to dopiero w 2022 roku, co potwierdzają słowa ministra Naimskiego z 19 czerwca.

– Będziemy mieli to gotowe wraz z całym systemem północ-południe w 2022 roku. Te odcinki będą oddawane w różnym czasie, począwszy od Świnoujścia a kończąc na południowo-wschodnim odcinku. Wtedy będziemy mogli słać więcej niż 2 mld m sześc. rocznie, które możemy słać już teraz – powiedział Piotr Naimski w odpowiedzi na moje pytanie ze spotkania z dziennikarzami.

Inny problem to fakt wskazany także przez przedstawiciela Ukrtransgazu, że Ukraińcy mogliby zwiększyć potencjał dostaw z Polski dzięki postulowanej modernizacji gazociągów w okolicy Katowic. – To będzie ponad 5 mld m sześć. rocznie. Część tej przepustowości będzie fizyczna, a część – wirtualna – wylicza p.o. prezesa Ukrtransgazu Serhij Oleksijenko w BiznesAlert.pl. Ukraińcy mogą chcieć zwiększyć przepustowość – na przykład na potrzeby handlu z Unią Europejską, ale nadal nie wiadomo, czy zechcą kupić więcej gazu właśnie z Polski. Z tego względu Polakom prawdopodobnie także nie zależy, co sugeruje harmonogram modernizacji gazociągów.

To wszystko sprawia, że póki co nie ma chętnych do budowy Gazociągu Polska-Ukraina, a rozwój wypadków w przyszłości będzie zależał od zapotrzebowania na Ukrainie. To z kolei będzie zależało od polityki tamtejszej administracji, która w scenariuszu najbardziej atrakcyjnym dla Polski będzie dążyć do dalszej integracji rynku gazu Ukrainy z Unią Europejską, dając szanse na wykorzystanie tamtejszej infrastruktury gazowej przez Europejczyków – w tym Polaków, czemu nie! To scenariusz prawdopodobny, choć utrudniony przez projekty jak Nord Stream 2, podkopujący pozycję Ukrainy.

Scenariusz najbardziej pesymistyczny zakłada za to powrót do importu gazu od rosyjskiego Gazpromu w zamian za inwestycje rosyjskie pozwalające zrezygnować z kursu na reformy kosztowne społecznie i spadek zainteresowania importem gazu z Polski. Ten scenariusz jest mniej prawdopodobny dzięki szeregowi osiągnięć Ukrainy, które dają jej już dostęp do unijnego rynku gazu, pozwoliły zmienić sektor krajowy i przygotować go na dalsze działania. Te będą jednak zagrożone populizmem i szkodliwym oddziaływaniem Rosji, która oprócz czołgów prawdopodobnie będzie mogła w przyszłości wykorzystać sporny Nord Stream 2.

Tymczasem Gazociąg Polska-Ukraina pozostaje na deskach kreślarskich, bo do tego tanga trzeba dwojga.