Giuli: Na gazociągu do Turcji zależy bardziej Moskwie niż Ankarze

6 września 2016, 13:15 Energetyka

KOMENTARZ

Marco Giuli

European Policy Centre

Na początku sierpnia w Petersburgu podczas spotkania prezydenta Rosji Władimira Putina z jego tureckim odpowiednikiem Recepem Tayyipem Erdoganem, w ramach normalizacji stosunków między obydwoma krajami, podjęto decyzję o powrocie do realizacji projektu Turkish Stream.

Tym samym realizacja połączenia gazowego mającego rozpocząć swój bieg w rosyjskiej miejscowości nadmorskiej Anapa i ciągnąć się do tureckiego Kıyıköy w północno-zachodniej Turcji ponownie jest w grze.Pomimo politycznego zbliżenia między Moskwą a Ankarą, coraz bardziej skomplikowane relacje regionalne powinny być brane pod uwagę w ocenie perspektyw dla tego projektu.

Źródło: Kancelaria Prezydenta Rosji

Turkish Stream. Historia z problemami

Realizacja projektu Turkish Stream może ziścić tureckie ambicje o wykreowaniu nad Bosforem regionalnego centrum handlu gazem ziemnym. Ankara powinna jednak zważać, aby przy realizacji Turkish Stream unikać ryzyka wzrostu zależności energetycznej od Rosji.

W perspektywie polityki energetycznej Kremla, Turcja nie zawsze była w centrum zainteresowania. Plany ominięcia Ukrainy przy tranzycie gazu do Europy początkowo nie uwzględniały Ankary. Kraj nad Bosforem nabrał znaczenia po tym, jak w 2014 roku Rosja wycofała się z realizacji South Stream. Gazociąg, który miał połączyć Rosję z Bułgarią dzięki rurze po dnie Morza Czarnego, miał pozwolić Rosji na ominięcie Ukrainy w przesyle surowca na południe Europy. W związku ze stanowczą postawą Komisji Europejskiej, która domagała się przestrzegania unijnego prawa w zakresie ochrony konkurencji, projekt upadł.

Kreml nie zrezygnował jednak z próby ominięcia Ukrainy i znalazł alternatywę dla South Stream w postaci Turkish Stream. W ten sposób Moskwa chciała ominąć zastrzeżenia Brukseli i budować gazociąg na lądzie, który przecinałby granicę Turcji i Unii Europejskiej. Pogorszenie relacji z jesieni 2015 roku po zestrzeleniu na granicy turecko-syryjskiej rosyjskiego bombowca, wpłynęło na decyzję o zamrożeniu projektu.

Próby podjęcia „resetu” w relacjach między krajami zbiegły się w czasie z nieudanym zamachem stanu w Turcji. Dało to impuls do ponownego ożywienia relacji między krajami. Z wypowiedzi tureckich dyplomatów można wywnioskować, że w grę wchodzi budowa dwóch linii o łącznej przepustowości 31,5 mld m3. Niezależnie od sytuacji politycznej priorytety rosyjskiej energetyki pozostają niezmienione. Jest to pominięcie Ukrainy w tranzycie gazu na zachód, poszerzenie możliwości w przesyle gazu i skuteczna konkurencja z LNG, którego cena staje się coraz bardziej atrakcyjna.

Przypadek Północy i Południa

Normalizacja stosunków turecko-rosyjskich zbiegła się w czasie z rosnącymi wątpliwościami dotyczącymi realizacji gazociągu Nord Stream 2, który ma przesyłać bezpośrednio do Niemiec przez Morze Bałtyckie 55 mld m3 surowca. Umożliwiłby on Rosji zmniejszenie gazowej zależności od ukraińskiego korytarza tranzytowego. Projekt musiał uzyskać aprobatę polskiego urzędu antymonopolowego, który jednak zgłosił zastrzeżenia do koncetracji w postaci spółki z udziałem Gazpromu i firm z Europy. W efekcie działania UOKiK europejscy partnerzy konsorcjum zdecydowali się wycofać na obecnym etapie, mimo że wciąż zabiegają o realizację Nord Stream 2.

Jedynym udziałowcem Nord Stream 2 AG jest w tej chwili Gazprom. Brak kapitałowego zaangażowania zachodnich spółek stanowi poważną przeszkodę, która obniża atrakcyjność projektu dla kredytodawców. Ogranicza to w dużym stopniu możliwości uzyskania atrakcyjnych pożyczek na realizację projektu. Co więcej, Gazprom, jako jedyny udziałowiec Nord Stream 2 AG, ryzykuje kolizję z unijnym trzecim pakietem energetycznym. Interpretacja prawa UE dotyczącą kwestii trzeciego pakietu energetycznego, czy należy go stosować także do morskiej części gazociągu przebiegającego przez wyłączne strefy ekonomiczne, może być rozstrzygająca dla losów projektu.

Błędnym jest jednak pogląd sugerujący, że Turkish Stream może być alternatywną dla Nord Stream 2. Patrząc z punku widzenia realizacji politycznych celów, tylko budowa dwóch gazociągów pozwoli na zmaterializowanie rosyjskiej polityki energetycznej w Europie. Rosja będzie zmierzała do wybudowania co najmniej jednej nitki Turkish Stream, która pozwoli na przesył 15,75 mld m3 rocznie. Druga nitka powstanie pod warunkiem, że pojawią się okoliczności, które umożliwią przesył rosyjskiego gazu przez Turcję do południowej Europy. Turcja angażując się w ten projekt, musi rozważyć wiele aspektów. Budowa dwóch nitek Turkish Stream może okazać się sprzeczna z interesami Ankary. Gazprom może wykorzystać dodatkową infrastrukturę do zalania rosyjskim gazem Półwyspu Anatolijskiego. Przez Turcję ma przebiegać także Korytarz Południowy, który będzie przesyłał gaz do Europy z Azerbejdżanu. Istnieją także inne alternatywne możliwości dostaw gazu do Turcji: z Iraku, Iranu, Morza Kaspijskiego oraz ze złóż na wschodzie Morza Śródziemnego.

Regionalny hub gazowy czy status kraju tranzytowego?

Decydując się na rozbudowę infrastruktury, Turcja musi rozstrzygnąć, czy jej ambicją jest stworzenie regionalnego hubu gazowego, czyli uzyskanie statusu kraju tranzytowego. Uruchomienie hubu gazowego nad Bosforem byłoby korzystniejsze, ponieważ na turecki rynek trafiałby surowiec z rożnych źródeł, a dostawcy konkurowaliby o klientów ceną i dostępnością. Każdy scenariusz zakładający budowę więcej niż jednej nitki Turkish Stream może zagrozić stworzeniu hubu gazowego. Rodziłoby to także ryzyko, że tureckie plany importu LNG mogą okazać się nieopłacalne. Budowa dwóch nitek gazociągu może uczynić z Ankary kraj o statusie tranzytowym bez możliwości wykreowania konkurencyjnych mechanizmów.

Erdogan zapewne zdaje sobie sprawę, że obecne ocieplenie relacji w sektorze gazu jest taktyką i nie leży w długoterminowym interesie Turcji. Znaczące zwiększenie zakupu gazu z Rosji może okazać się niekorzystne dla Turków, których gospodarka zapotrzebowanie na gaz zaspokaja w 56 proc. z importu. Moskwa potrzebuje więc w większym stopniu Turkish Stream niż Ankara. Rosja bowiem nie ma alternatywy dla Turcji, jeśli chce odzyskać 12 mld dol. zainwestowanych już w budowę South Stream. Daje to Turcji silną pozycję negocjacyjną w rozmowach z Rosją.

W tym kontekście ważne jest, by Europa nie zagrażała współpracy obu państw w sektorze gazu. Dostawy gazu i LNG przez Turcję znajdują się w długoterminowym interesie UE, ponieważ zwiększą bezpieczeństwo energetyczne Europy Południowo-Wschodniej i pomogą zapobiec powstaniu osi między Moskwą i Ankarą przeciwko interesom UE. Turkish Stream jest sprzeczny z tymi interesami. Zwiększenie zależności Turcji od Rosji będzie oznaczało, że Ankara straci geostrategiczne znaczenie dla Unii Europejskiej – jeden z najlepszych aktywów Ankary. W interesie Europy jest zaangażowanie innych regionalnych dostawców, szczególnie z Turkmenistanu. Podczas niedawnego spotkania z prezydentem Turkmenistanu kanclerz Niemiec Angela Merkel podkreśliła wolę dywersyfikacji źródeł dostaw gazu do Europy.

Źródło: European Policy Centre