Gryglas: Za polską walkę z wiatrakami zapłacą obywatele (ROZMOWA)

5 lipca 2016, 07:30 Energetyka

ROZMOWA

– Znowelizowana ustawa o Odnawialnych Źródłach Energii wprowadza dla wszystkich Polaków podatek, w postaci podwyższonej opłaty przejściowej, która miała pokrywać tzw. koszty osierocone, wynikające z rozwiązania umów długoterminowych na dostawy prądu. Te obciążenia bardzo wzrastają. Każda polska rodzina zapłaci w wyniku tej ustawy prawie 100 zł rocznie dodatkowej opłaty w rachunku za energię elektryczną – wylicza w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl poseł Nowoczesnej.pl, Zbigniew Gryglas.

BiznesAlert.pl: Obecny rząd podjął decyzję o przyjęciu regulacji dotyczących farm wiatrowych – tzw. ustawy wiatrakowej. Kilka dni temu Sejm znowelizował ustawę o Odnawialnych Źródłach Energii. Jak Pan ocenia te decyzję?

Zbigniew Gryglas, poseł RP, Nowoczesna.pl: Podejmowane przez polski rząd decyzje, idą pod prąd tendencji, którymi podąża Unia Europejska, a także świat. Tzw. ustawa wiatrakowa wprowadza jedne z najbardziej surowych wymogów w kwestii lokalizacji farm wiatrowych. W Europie istnieją podobne obostrzenia, ale mają one regionalny charakter i dotyczą tylko niektórych lokalizacji. W Polsce zaś ta regulacja obejmie cały kraj. Kolejną wadą tej ustawy jest objęcie podatkiem od budowli całych konstrukcji. Spowoduje to istotny wzrost podatku dla właścicieli farm. Koszt wytwarzania będzie znacznie wyższy. Podatek obejmie nie tylko nowe instalacje ale także firmy, które już funkcjonują. Te urządzenia będą objęte kontrolą Urzędu Dozoru Technicznego. Opłaty za wykonanie usług tej instytucji są ekstremalnie wysokie, nieporównywalne do opłat w innych krajach.

Ustawa o Odnawialnych Źródłach Energii (OZE) jest de facto ustawą „anty-OZE”. Zrywa ona z dotychczasowym założeniem, które uwzględniało taryfy gwarantowane dla mniejszych producentów energii elektrycznej, a jednocześnie konsumentów energii – czyli prosumentów. W zamian zaproponowano zupełnie nowe rozwiązanie tzw. opustów. Jest ono dużo mniej atrakcyjne dla prosumentów. Co istotne tym rozwiązaniem nie będą także objęci przedsiębiorcy. W związku z tym mali przedsiębiorcy, którzy mogliby wytwarzać energię elektryczną na własne potrzeby nie będą mogli tego robić. Rząd co prawda zapewnia, że w tej kwestii podejmie działania prawne w ciągu najbliższych 6 miesięcy, ale trudno oczekiwać, że zostaną one zrealizowane w terminie, wszak tych deklaracji było już wiele. Ustawa preferuje współspalanie, a więc tą technologię, która zmierza do spalania węgla razem z biomasą. Jest to technologia, która nie tworzy nowych miejsc pracy i nie jest innowacyjna. To rozwiązanie nie przynosi istotnych korzyści gospodarce polskiej. Co ważne, ta ustawa wprowadza dla wszystkich polaków podatek, w postaci znacznie podwyższonej opłaty przejściowej, która ma pokrywać tzw. koszty osierocone, wynikające z rozwiązania umów długoterminowych na dostawy prądu ale tez inne bliżej nie sprecyzowane koszty. Te obciążenia bardzo wzrastają. Każda polska rodzina zapłaci w wyniku tej ustawy 96 zł rocznie dodatkowej opłaty w rachunku za energię elektryczną.

Czy dostrzega Pan w tej ustawie tylko negatywne rozwiązania?

Jak powiedziałem, sceptycznie podchodzę do zapisów tej ustawy, zwłaszcza jeśli chodzi o tzw. upusty. Wątpliwości prawników budzą przepisy w kwestii nadmiaru energii, którą w przypadku wyprodukowania przez wytwórcę będzie ona przekazana przedsiębiorcom energetycznym jako darowizna. Pojawia się pytanie: jak tą darowiznę rozliczyć? Jeśli chodzi o godne zainteresowania zapisy tej ustawy warto wspomnieć o tzw. klastrach. W tym aspekcie ustawa daje możliwość tworzenia tzw. spółdzielni energetycznych. Mimo, że nie wiemy jak ten instrument zadziała, być może będzie to szansa na tzw. zgrupowanie producentów w klastry i tworzenie tzw. multi OZE. Niektóre źródła odnawialne bardzo dobrze się uzupełniają.

Pojawiają się nowe technologie w sektorze wiatrowym jak tzw. wiatraki pionowe. Czy Pana zdaniem daje to możliwość na rozwój sektora farm wiatrowych?

Tzw. wiatraki pionowe to wciąż nowa i jeszcze nie do końca przetestowana technologia. Wyniki prac pierwszych tego typu urządzeń są niemniej bardzo obiecujące. Pamiętamy, że polska energetyka wiatrowa jest jedną z najnowocześniejszych w Europie. Dzieje się tak gdyż w Polsce rozwój tej branży rozpoczęliśmy stosunkowo późno. Dzisiaj sprawność naszych urządzeń jest znacznie wyższa niż zainstalowanych wcześniej urządzeń duńskich czy niemieckich. Przeciwnicy wiatraków często sugerują, że polskie instalacje pochodzącą z tzw. demobilu. Jest to w znacznym stopniu nieprawda. Udział używanych konstrukcji, w polskiej energetyce wiatrowej ma niewielkie znaczenie. Stanowią one według niektórych źródeł tylko ok. 10 proc. wszystkich instalacji .

Czy w związku z ustawą wiatrakową, zagraniczne firmy, które produkują m. in. na terenach postoczniowych elementy do farm wiatrowych mogą wycofać się z Polski?

Takie zagrożenie oczywiście istnieje. Pamiętajmy jednak, że jest to głównie produkcja skierowana na eksport wiec miejmy nadzieje, że mimo wszystko tak się nie stanie. Na terenach postoczniowych faktycznie dostrzegamy znaczącą aktywność firm produkujących elementy do wiatraków.

Podczas prac nad ustawą o OZE, minister energii Krzysztof Tchórzewski, stwierdził, że obecnie w rachunku za energię elektryczną ok. 10 proc. to dotacja obywatela do energii OZE.

Nie jest to jednak cała prawda. Przypomnę, że obliczenia wskazują, że dopłata do energii odnawialnej byłaby na poziomie ok. 50 gr na statystyczne gospodarstwo domowe. Podwyżka opłaty przejściowej, o której wcześniej wspominałem jest na poziomie blisko dziesięciokrotnie wyższym. Byliśmy skłoni do wprowadzenia do tej ustawy pewnych ograniczeń, które mogłyby kontrolować rozwój OZE i nie dopuścić do ich lawinowego rozwoju, co byłoby niezwykle dużym wyzwaniem dla całego systemu energetycznego. Uważamy jednak zamknięcie drogi przed rozwojem energetyki obywatelskiej, które de facto oznacza ta ustawa, za zły kierunek. Mogliśmy pozwolić obywatelom na stawianie instalacji na własne potrzeby, co w pewnym stopniu uniezależniłoby by nas energetycznie. OZE może być istotnym uzupełnieniem energetyki konwencjonalnej. Instalacje fotowoltaiczne generują prąd, w tych miesiącach, kiedy występują znaczące niedobory mocy. Nasza struktura zużycia energii elektrycznej coraz bardziej przypomina kraje zachodnioeuropejskie. Zużywamy coraz więcej energii latem, co oznacza że musimy szukać dodatkowych źródeł mocy latem. W tym zakresie dobrze sprawdza się fotowoltaika.

Odnawialne Źródła Energii mają jednak swoje technicznie ograniczenia. Nie zawsze wieje wiatr czy świeci słonce, a zapotrzebowanie na energię jest stałe. Wciąż brakuje rozwiązań, które służyłyby magazynowaniu energii z OZE. Z nadmiarem energii borykają m. in. Niemcy…

Rzeczywiście cechą OZE jest niestabilność. Prace naukowe i techniczne nad magazynowaniem energii postępują. Mimo trwających prac nie ma jeszcze adekwatnej do wyzwania, stosownej technologii. Chciałbym jednak zaznaczyć, że my nie mówimy o rozwoju OZE na taką skalę, jak jest to w Niemczech. W mojej opinii inwestycje w OZE u naszych sąsiadów poszły za daleko. My jednak jesteśmy na początku tej drogi. Warto analizować sytuacje w takich krajach jak Niemcy i unikać niebezpiecznych sytuacji dla polskich sieci przesyłowych. My jednak mamy tylko 12 proc. udział OZE w bilansie energetycznym. Nasza energetyka oczywiście nie powinna być oparta tylko na OZE – to jest demagogia. Nie mam złudzeń, że nasz miks energetyczny nadal musi i powinien być oparty głównie na węglu, jako krajowym surowcu, ale udział procentowy węgla będzie prawdopodobnie spadał, choć ilościowo może pozostać na dotychczasowym poziomie, ponieważ z roku na rok zużywamy coraz więcej energii elektrycznej. Takim progiem jeśli chodzi o procentowy udział węgla w bilansie energetycznym jest poziom ok 50 proc. Musimy jednak tworzyć alternatywy. Szansą jest m. in. kogeneracja, a więc wspólne wytwarzanie energii elektrycznej i ciepła. W Polsce mamy bardzo dobre po temu warunki i możliwości. Polska posiada jedną z największych w Europie sieci ciepłowniczych. Takie instalacje można budować i przyłączyć do sieci. Mogą one dać nam istotny poziom energii elektrycznej szacowany nawet na ok. 9000 MW. Warto także przypomnieć, że większość spółek z udziałem Skarbu Państwa ma w swoich strategiach wpisany rozwój kogeneracji. Szansę na rozwój tego sektora mają także firmy prywatne.

Do określenia bilansu energetycznego i potrzeb naszej gospodarki wymagany jest nowy rządowy dokument określający politykę energetyczną. Obecny, przygotowany jeszcze przez ministerstwo gospodarki ma już kilka lat. Nie uwzględnia on już zjawisk oraz technologii, które od tamtego czasu pojawiły się w Europie i w Polsce. Jak Pana zdaniem powinien wyglądać dokument określający kierunki rozwoju polskiej energetyki?

Strategia pt. Polityka Energetyczna Polski do 2030 r. powstała w 2009r. a wiec ponad 7 lat temu. Jest to dokument mocno zdezaktualizowany. Konieczna jest nowa diagnoza stanu naszej energetyki i wytyczenie nowych kierunków. Ja wspomniałem wyżej w nowym, nowoczesnym miksie energetycznym powinno być miejsce dla węgla (docelowo ok. 50%) z wykorzystaniem najnowszych, wysokosprawnych bloków, kogeneracja i OZE. Osobiście w dalszej przyszłości nie wykluczyłbym udziału energii jądrowej małej mocy bądź najnowocześniejszych technologii jądrowych IV generacji. Tu podobnie jak w przypadku OZE zaczynając późno mamy szanse na wybór najlepszych światowych technologii i rozwiązań.

Jak powinien wyglądać polski miks energetyczny?

Nasz miks energetyczny powinien być jak najbardziej zdywersyfikowany. To pozwoli nam zachować stabilność w wytwarzaniu energii, a jednocześnie pozwoli na dostosowanie się to do tych tendencji, które występują w Europie. Myślę tu przede wszystkim o wzroście cen emisji, które mogą przysporzyć polskiej gospodarce wielkie trudności. Na posiedzeniu sejmowego Zespołu Energetycznego, przedstawiono posłom analizę możliwości pracy poszczególnych bloków. Okazało się, że w sytuacji, kiedy ceny za emisję osiągną poziom 30 euro, co jest prawdopodobne, będą musiały być wyłączane wielkie bloki oparte o węgiel brunatny w Bełchatowie. To stanowiłoby wielki problem dla naszej energetyki.

Dlatego też prowadzimy inwestycje w nowe bloki energetyczne jak w Kozienicach…

To prawda. Nowy blok energetyczny w Kozienicach, to jedna z najnowocześniejszych instalacji w Europie, o dużej sprawności i ograniczonej emisji spełniająca wymogi BAT. Nowe bloki, powstające w Kozienicach czy w Opolu to jest konieczność. Muszą one zastąpić stare instalacje, które ze względu na wiek oraz koszt modernizacji należy zastąpić nowymi. Zużywamy z roku na rok coraz więcej energii, nasza gospodarka mimo czynników zewnętrznych takich jak kryzys gospodarczy wciąż się rozwija. Musimy więc szukać nowych źródeł energii. Paleta możliwości powinna być jak najszersza.

Wczoraj, 4 lipca, Ministerstwo Energii zaprezentowało główne założenia tzw. rynku mocy. Co Pan sądzi o propozycji ministra Tchórzewskiego ?

Wprowadzenie rynku mocy nie powinno koncentrować się wyłącznie na jednym problemie tj. potrzebie wsparcia inwestycji odtworzeniowych, które zastąpią wyłączane, stare bloki. Powinny uwzględniać także aspekt zdrowotny tj maksymalne ograniczenie emisji (BAT) oraz dywersyfikację źródeł. Nie możemy zapominać także o efektywności energetycznej. Jak pokazuje przykład duński czy niemiecki, wzrost zużycia energii elektrycznej może być z nawiązką kompensowany przez działania proefektywnościowe. Nasze działania powinniśmy skierować także w kierunku tzw ” wypłaszczania” krzywej zużycia. Automatyka i informatyka umożliwia coraz skuteczniejsze sterowanie zużyciem. Śluza temu także inteligentne liczniki energii elektrycznej. Słowem musimy stosować zespół działań a nie jeden tylko instrument.

Jak Pana zdaniem decyzja Brytyjczyków o wystąpieniu z Unii Europejskiej, wpłynie na reformę systemu ETS w Unii Europejskiej ?

Patrząc na sprawę szerzej, biorąc pod uwagę decyzję Brytyjczyków o wystąpieniu z Unii Europejskiej, Wspólnotę czekają istotne zmiany. Cała Unia musi zadać sobie szereg fundamentowanych pytań, co do kierunku dalszego współdziałania. Od tej dyskusji, będą też zależeć losy systemu ETS. Dla Polski jako kraju granicznego ten system jest wyjątkowo trudny. Przecież nasi sąsiedzi np. Białoruś czy Federacja Rosyjska nie ponoszą tych kosztów, a wiec ich produkty będą więc z założenia bardziej konkurencyjne od polskich. Ten element powinien być wzięty pod uwagę przy ewentualnej reformie ETS.

Korzystając z okazji, chciałbym zapytać o ustawę o kontroli niektórych inwestycji. W minionym tygodniu rząd przyjął rozporządzenie do ustawy o kontroli niektórych inwestycji, dotyczące listy strategicznych spółek objętych ochroną. Na listę wpisano Grupę Azoty i KGHM. Jak Pan ocenia tę decyzję?

Rozwiązania jak ustawa o kontroli niektórych inwestycji są stosowane także w innych krajach. Uważam, że ta ustawa jest konieczna z punktu widzenia bezpieczeństwa naszego państwa. Jest to narzędzie niezbędne zwłaszcza, że za naszą wschodnią granicą, mówiąc delikatnie nie do końca obowiązują zasady rynkowe. Stąd, moim zdaniem nie powinniśmy czekać na pojawienie się konkretnego zagrożenia dla polskich spółek. Podzielam stanowisko wyrażone przez Ministerstwo Skarbu Państwa, że wspominanie wyżej podmioty już teraz powinny trafić na taką listę.

Rozmawiał Bartłomiej Sawicki