Gwarancje pochodzenia 2.0: Etykietowanie energetyki (RELACJA)

24 października 2018, 07:15 Energetyka

Podczas konferencji Areopag Energetyki Odnawialnej 2018 pod patronatem BiznesAlert.pl odbył się panel poświęcony gwarancjom pochodzenia. Czy konsumenci, którzy mają swobodny dostęp do informacji o substancjach zawartych w żywności będą zainteresowani podobnym wykazem na temat miksu energetycznego?

Panel fotowoltaiczny. Fot. Energa
Panel fotowoltaiczny. Fot. Energa

Maciej Antczak z STX Commodities wprowadził słuchaczy debaty do tematyki gwarancji pochodzenia. Użył metafory etykiety ze składem umieszczanej na żywności. Przypomniał, że gwarancje pochodzenia pozwalają Austriakom „ometkować” cały miks energetyczny. Dzięki temu są w stanie stwierdzić z jakiego źródła pochodziła dowolna megawatogodzina dostarczona klientom na ich rynku. – Unikalny numer pozwala dokładnie śledzić każdą megawatogodzinę. Gwarancje pochodzenia są projektem dobrowolnym. Nikt nie zmusza do ich kupowania. Ktoś może jednak chcieć zainwestować w dostawy energii z potwierdzonego, wybranego źródła. To element budowania świadomości konsumenckiej – ocenił Antczak.

Dyrektor departamentu energii odnawialnej i rozproszonej w ministerstwie energii Andrzej Kaźmierski uznał gwarancje pochodzenia za „narzędzie budowania świadomości ekologicznej odbiorców indywidualnych”. Czy chciałby kupić taką gwarancję? – Byłoby miło – powiedział. Czy powinny być przymusowe. – Raczej nie – odparł urzędnik. – To zaczyna być ważne. Im bardziej umiędzynaradawiany jest nasz produkt, tym to znaczenie będzie większe. Konsumenci w Europie Zachodniej są bardziej świadomi, podobnie jak ich firmy kupujące energię w Polsce – wskazał Kaźmierski. – Zacznijmy od urynkowienia gwarancji pochodzenia i Odnawialnych Źródeł Energii, a potem zobaczymy – zaapelował.

Potencjał gwarancji pochodzenia docenił dyrektor biura rejestrów Towarowej Giełdy Energii Marek Szałas. – Od samego początku działania rejestru w 2014 roku myślimy o tym, co zrobić, aby gwarancje pochodzenia były jak najbardziej dostępne, także za granicą. Funkcjonuje w jego ramach 400 firm w tym 14 zagranicznych – powiedział. Poinformował, że ilość gwarancji pochodzenia wystawionych w tym roku jest o 10 procent większa niż w 2017 roku. Zalecił doprecyzowanie przepisów, które przyspieszy rozwój tej branży i jej „transgraniczność”. – Bardzo często jest tak, że gwarancje pochodzenia z innych państw się kończą i wtedy można zaproponować polskie – wskazał.

Przed zbytnim optymizmem ostrzegała dyrektor departamentu energii i zmian klimatu w Konfederacji Lewiatan Daria Kulczycka. – Muszę jasno powiedzieć, że ta dyskusja jest po prostu kosmiczna. Przedsiębiorcy są konfrontowani z dramatycznym wzrostem cen energii. Na pytanie o to, czy chcą kupić gwarancje pochodzenia, odpowiedzieliby, że chcą sprowadzić jakąkolwiek tańszą energię z zagranicy, może być zielona – powiedziała. Jej zdaniem należy skupić się na regulacjach rozwoju OZE w Polsce. – To jest podstawa, a potem oczywiście będzie można handlować gwarancjami – oceniła uczestniczka panelu. Jej zdaniem alternatywa to utrata konkurencyjności przemysłu.

– Podmioty, które chcą się pokazywać jako zielone, kupią naklejkę, aby to udowodnić. Nie ma zagrożenia, że taki ciężar zniechęci odbiorców – powiedział Maciej Szambelańczyk, partner w kancelarii WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr. Jako przykład przedstawił firmy w Polsce, które już teraz oczekują dostaw energii tylko z zielonych źródeł, jak np. IKEA.