Héjj: Węgry nie wspierają Polski w gazie

30 marca 2018, 07:30 Read in english Energetyka

Spotkanie prezydentów Polski i Węgier, w ramach obchodzonych po raz dwunasty dni przyjaźni polsko-węgierskiej. Do Veszprém, stolicy komitatu o tej samej nazwie, położonego tuż nad Balatonem – pisze dr Dominik Héjj, współpracownik BiznesAlert.pl.

Wiktor Orban

Chociaż głównym celem wizyty była celebracja tysiącletniego dziedzictwa przyjaźni, nie zabrakło dyskusji politycznych W agendzie nakreślonej przez prezydenta Węgier znalazły się trzy główne obszary: rozbudowa infrastruktury, w tym budowa korytarzy północ-południe od Szczecina po chorwacki port w Rijece, a także połączenia drogowe, w tym to, na którym najbardziej zależy stronie polskiej – od Miskolc do granicy ze Słowacją w ramach drogi europejskiej drogi E71 (na Węgrzech M30), ma być gotowe do 2022 roku. To część drogi Via Carpatia, sztandarowego projektu infrastrukturalnego w ramach Inicjatywy Trójmorza. Poruszano w trakcie spotkania także ewentualne utworzenie funduszu Trójmorza, z którego można byłoby finansować wspólne inicjatywy płynące z tego projektu politycznego pośród 13 państw. Prezydent Duda wskazywał, że pomysł ten zostanie podjęty przed kolejnym szczytem Inicjatywy Trójmorza, który odbędzie w Rumunii.

Dywersyfikacja dostaw gazu? Wina wszystkich dookoła

W wielu sprawach mamy absolutnie zbieżne zdania, o kilku dyskutujemy – powiedział na wstępie swojego wystąpienia w czasie konferencji prasowej, prezydent Andrzej Duda. Pewnym uzupełnieniem tej myśli były późniejsze słowa w czasie uroczystej gali: Jesteśmy przyjaciółmi w każdym calu, i choć oczywiście, są między nami tematy sporne, to potrafimy o nich rozmawiać, potrafimy sobie to nawzajem wyjaśniać, potrafimy być dla siebie przyjaźni, potrafimy być dla siebie życzliwi – i to są Proszę Państwa największe wartości. To prawda, bo kwestie energetyczne, związane przede wszystkim z bezpieczeństwem energetycznym i kwestią dywersyfikacji dostaw energetycznych mocno nas różni. Można znieść to do konkretnej postawy – polski prezydent mówi o konkretach i planach, Węgrzy albo się motają, albo też trudnią obarczaniem odpowiedzialności za swoją politykę innymi partnerami. Widać to dobrze na przykładzie współpracy gazowej.

Polska, w ramach Inicjatywy Trójmorza nieustająco forsuje utworzenie korytarza gazowego na osi Północ-Południe. Od terminala LNG w Świnoujściu po chorwacki, wciąż nieukończony terminal w Krk. Wskazywał na to także prezydent Duda, wskazując, że Chorwacja rozważa nabycie pływającego gazoportu, a także, że w celu zbudowania korytarza gazowego na osi Północ-Południe. – Chcemy wykorzystać tę infrastrukturę, która jest, i budować nową – mówił prezydent. Prezydent Áder podkreślał z kolei, że aby mówić o dywersyfikacji źródeł gazu, najpierw muszą zostać spełnione warunki infrastrukturalne. Podejmowanie nowych inicjatyw w tym zakresie, a także dostosowywanie starej infrastruktury. Jednocześnie dodał od razu, że cieszy się, że Polska zbuduje swoje połączenie ze Słowacją (o tym w wywiadzie dla TVP mówił w styczniu premier Viktor Orbán), a także że Węgry niezbędną infrastrukturą już dysponują.

Chorwacja, to w zasadzie jak mantra powtarzane zaklęcie mające na celu usprawiedliwienie takiej a nie innej polityki energetycznej. Sięgnijmy bowiem do lipca ubiegłego roku, kiedy szczyt Trójmorza odbywał się w Warszawie. Dzień przed nim, szef węgierskiej dyplomacji udał się do Moskwy, aby podpisać porozumienie o współpracy z Gazpromem. Skomentował to słowami  „(…) Chorwaci nie zrobili też nic, żeby zbudować terminal LNG na (wyspie) Krk, więc o czym my mówimy?”. Winą wówczas obarczana była także Rumunia. Dzisiaj prezydent Węgier mówi: „Bardzo byśmy chcieli, żeby taki terminal został zbudowany w Chorwacji. Niestety te prace tam nie zostały jeszcze rozpoczęte. Myśmy stworzyli już techniczne warunki do przyjęcia tego gazu na naszej granicy”. A zatem kontynuacja. My wszystko, Wy nie, a zatem nie mamy wyboru, sami niejako skazujecie nas na gaz skądinąd.

 Niejasna postawa Węgier wobec Nord Stream 2

Z polskiej perspektywy, bodaj najbardziej kluczową kwestią polityczną wizyty na Węgrzech, była odpowiedź na pytanie o to, jaki jest stosunek Węgrów wobec Nord Stream 2. Rząd Polski pokazuje wspólny, napisany w marcu 2016 protest do Komisji Europejskiej sygnowany m.in. przez Węgry. Pismo to jednak jedno, praktyka polityczna drugie.

Stosunek ten jest bowiem niezwykle niejasny. Wręcz płynny. Jeśli wpisać termin „Nord Stream 2” na stronie węgierskiego rządu, to do dyspozycji mamy całe zero artykułów. Inaczej jest, jeśli termin ten wpiszemy po węgiersku. Ostatni materiał mamy z lipca 2017 roku. Temat jakby w ogóle nie istniejący. Jedne z ostatnich deklaracji, płynęły nie z ust przedstawicieli węgierskiego rządu, a prezydenta Władimira Putina, który przed rokiem w Budapeszcie, w czasie wspólnej konferencji prasowej wskazywał, że węgierskie firmy będą być może zaangażowane w budowę nowego gazociągu. Z kolei szef MSZ Péter Szijjártó mówił wówczas, że Nord Stream 2 nie jest budowany przez Węgry, a firmy z Niemiec, Francji, Włoch, być może i Austrii.

Podobnie niejasną wizję przedstawił prezydent János Áder. Kluczył długo, okrężnie, w końcu nie wyjawił jaki jest stosunek kraju. Z pewnością jest on uwarunkowany od koniunktury politycznej i międzynarodowej. Słuchający potem mocnego tonu prezydenta Dudy, mówiącego o zagrożeniach płynących z budowy NS2, tego, ze jest to inicjatywa polityczna, nie mająca racji bytu, mogli co najmniej czuć się zawiedzeni.

Sygnały z Węgier

Ale można odnieść wrażenie, że coś drgnęło. I kluczowym jest tu słowo „wrażenie”. Otóż, w swoim dorocznym przemówieniu, które Viktor Orbán wygłasza w lutym, znalazło się zapewnienie, że gaz popłynie na Węgry z Polski (terminal LNG), jak i Rumunii. Kilka dni wcześniej, premier Węgier poinformował zainteresowaniu podpisaniem umowy na dostawy około 4 mld m sześc. gazu ziemnego z Rumunii po 2022 roku, a zatem po zakończeniu obecnej umowy z rosyjskim Gazpromem.  Gaz ma być dostarczany ze Złoża Neptun. Mieć należy także na względzie, że pod koniec października ubiegłego roku, Węgrzy wraz ze Słowakami, podpisali memorandum na gazociąg Eastring, który w zależności od koniunktury politycznej, może albo sprzyjać dywersyfikacji gazu z kaspijskiego z Południowego Korytarza Gazowego, który wspiera Komisja Europejska bądź też wręcz odwrotnie, do dostaw rosyjskiego gazu w ramach NS2.

Ale trzeba mieć na uwadze słowa Orbána sprzed roku, gdy mówił, w czasie konferencji z Putinem że wszystko jedno którędy i jak, ale i tak na Węgry będzie płynąć rosyjski gaz. Sytuacja geopolityczna nie uległa zmianie na przestrzeni roku. Jesteśmy na pewno bliżej końca trwania obecnej umowy, trwają negocjacje, a komunikowanie nowych źródeł gazu, mają na celu głównie, o ile nie w pełni, podnieść pozycję negocjacyjną rządu z Gazpromem. Teza ta o tyle jest możliwa do obrony, że premier Węgier znów deklaruje obniżki cen energii na szeroką skalę. Póki co, nie sposób tego uczynić bez Rosjan. A ci, zmieniając warunki umowy w roku 2015, pozwolili z zaoszczędzonych środków finansować wszystkie sektorowe podwyżki po dziś dzień.

Podsumowanie

Brak wsparcia Węgrów w kluczowej sprawie dla Polski nie powinien zostać niezauważony. Jest jednak efektem twardego pragmatyzmu politycznego, w którym wymierne finansowe korzyści ulegają politycznym sojuszom. I to także mieć należy na względzie przed kategorycznymi osądami. Prawdziwym „sprawdzam” będzie oddanie odcinka polsko-słowackiego, a także terminalu LNG w Chorwacji. Co wygodne, nie nastąpi to najpewniej w najbliższej perspektywie.