Jakóbik: Bruksela zapędza Nord Stream 2 w kozi róg

1 września 2016, 07:32 Energetyka

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Bruksela domaga się, aby kontrowersyjny gazociąg Nord Stream 2 był budowany w oparciu o umowy międzyrządowe. Berlin nie jest zainteresowany tym rozwiązaniem, bo wpędza w kozi róg konsorcjum odpowiedzialne za projekt i może obniżyć jego ciężar strategiczny.

Agencja RIA Novosti podała, że Komisja Europejska nadal bada zgodność projektu gazociągu z Rosji do Niemiec po dnie Morza Bałtyckiego z prawem antymonopolowym, środowiskowym i zamówień publicznych. W przekonaniu eurokratów magistrala może powstać tylko w zgodzie z nim. Rozmówca agencji z Komisji przekonuje, że budowa gazociągu w zgodzie z regulacjami unijnymi gwarantuje, że nie wejdzie on w kolizję z prawem poszczególnych państw.

Zastrzeżenia polskiego Urzędu Ochrony Klientów i Konsumentów już spowodowały, że konsorcjum Nord Stream 2 wycofało wniosek o zgodę na koncentrację w jego łonie z udziałem Gazpromu (50 procent akcji) z Rosji, Uniper SE z Niemiec, ENGIE z Francji, OMV AG z Austrii, brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell plc i niemiecka BASF SE/Wintershall Holding GmbH (po 10 procent udziałów). Firmy szukają nowego sposobu na wspólną realizację projektu.

Chodzi szczególnie o dofinansowanie projektu, którego Gazprom może samodzielnie nie udźwignąć. Podał, że produkcja rur potrzebnych do położenia magistrali cały czas trwa. Koszty projektu mają do końca roku wynieść 600-700 mln euro. Rosjanie liczą na podpisanie kontraktu o budowie do końca 2016 roku.

Konsorcjum Nord Stream 2 miało opłacić do 70 procent kosztów projektu finansowaniem z zewnątrz. Dotknięty pośrednio sankcjami a bezpośrednio spadkiem cen ropy Gazprom nie mógł gromadzić takich środków. Obostrzenia Unii Europejskiej i USA dotyczą skarbca giganta z Petersburga, czyli Gazprombanku. Taniejąca baryłka sprawia, że choć Gazprom sprzedaje coraz więcej gazu to zarabia na tym coraz mniej. Kontrakty długoterminowe są indeksowane do ceny ropy. W konsorcjum, które zostało zablokowane przez UOKiK, 30 procent kosztów mieli opłacić partnerzy projektu wspólnie. Teraz spółki towarzyszące Gazpromowi mogą szukać sposobów na finansowanie pośrednie.

Proponowany przez Komisję Europejską model budowy gazociągu w oparciu o kontrakty międzyrządowe jest kwestionowany w Berlinie, a zapewne i w Moskwie, ponieważ tego rodzaju umowy mogą jesienią wejść pod kontrolę Brukseli ex ante, czyli przed podpisem, na mocy proponowanych m.in. przez Polskę nowych regulacji odnośnie tego rodzaju dokumentów.

Bruksela mogłaby zakwestionować umowę międzyrządową na Nord Stream 2, jeżeli byłaby niezgodna z przepisami i priorytetami politycznymi Unii Energetycznej. Budowa niemieckiego hubu gazowego napędzanego surowcem z Rosji mogłaby wzbudzić w tym zakresie wątpliwości.

Należy się zatem spodziewać, że partnerzy projektu nowego niemiecko-rosyjskiego gazociągu będą szukać innego rozwiązania. To zajmie trochę czasu, który jest potrzebny przeciwnikom magistrali do szukania poparcia dla blokady na poziomie politycznym.