Jakóbik: Czy Polsce zagraża drugi Czarnobyl?

23 lutego 2016, 13:00 Atom

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

W regionie, w którym znajduje się Polska, planowany jest szereg konkurencyjnych projektów jądrowych. Choć ich przeciwnicy używają argumentów ekologicznych, za sporem na ten temat kryją się interesy polityczne.

Agencja LETA informuje, że wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. Unii Energetycznej Marosz Szefczovicz powiedział 22 lutego w Wilnie, że planowana elektrownia jądrowa w białoruskim Ostrowcu, w pobliżu granicy z Litwą, będzie musiała przejść stress testy. Pozwolą one ocenić jej bezpieczeństwo dla środowiska.

Obiekt jest już w budowie. Około 250 km na północny-wschód od Grodna powstają dwa bloki jądrowe o planowanej mocy łącznej 2400 MW. Pierwszy ma zacząć pracę w 2018 roku, a drugi w 2020 roku.

– Mamy określone międzynarodowe standardy i myślę, że po katastrofie w Fukushimie (wyciek radioaktywny z elektrowni jądrowej w Japonii), cała Europa domaga się stress testów. W przypadku białoruskiego projektu dokonamy ich w celu budowy zaufania dla bezpieczeństwa nowego obiektu – powiedział Szefczowicz po spotkaniu z premierem Algirdasem Butkeviciusem w poniedziałek 22 lutego. Według LETA Komisja prowadzi rozmowy z Mińskiem, a pozyskane w ich toku informacje przekazuje wszystkim krajom członkowskim.

– Obiecałem prezydent Dalii Grybauskaite i premierowi, że będziemy kontynuować kontakty z białoruskimi oficjelami w celu zapewnienia wszystkich standardów bezpieczeństwa. Jesteśmy gotowi do zaoferowania naszego wsparcia technicznego Białorusi – zapowiedział komisarz.

Strony Konwencji z Espoo uznały, że projekt z Ostrowca nie spełnia jej wymogów. Litwa wezwała kraje regionu do zablokowania projektu. Uważają, że to kwestia ważna z punktu widzenia całej Unii Europejskiej. Domagają się embarga na energię elektryczną pochodzącą z nowego obiektu, ze względu na „brak konstruktywnego dialogu” ze strony białoruskiej.

Litwini ostrzegają przed drugim Czarnobylem

Białoruska elektrownia będzie działać około 50 km od Wilna, 140 km od Mińska, 300 km od Rygi i 430 km od Warszawy. Litwini wskazują, że budowa postępuje pomimo stwierdzonego naruszenia międzynarodowych standardów bezpieczeństwa. Do końca 2015 roku powstało 40 procent pierwszego bloku. Od 2009 roku Litwa bierze udział w ocenie oddziaływania na środowisko (EIA) zgodnie z Konwencją z Espoo, ale Białorusini nie odpowiadają na zapytania formalne Wilna, ale już teraz naruszyli Konwencję, zaczynając budowę pomimo braku EIA. Projektowi brakuje przejrzystości niezbędnej do wypełnienia wymogów międzynarodowych. Wybór Ostrowca na lokalizację elektrowni został dokonany niezgodnie ze standardami Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA). Doszło do tego w 2008 roku bez notyfikowania Litwy, co jest wymogiem Konwencji z Espoo. Lokalizacja to obszar aktywny sejsmicznie i aktywny korytarz transportu lotniczego. Powinna ją zbadać misja MAEA, ale Mińsk się na nią nie zgodził. Wilno ostrzega, że nawet kontrole wykonane przez samych Białorusinów wykazały naruszenie standardów bezpieczeństwa w instalacjach na terenie budowy. Brak zastosowania norm dotyczy nawet zatrudnienia, bo przy projekcie pracują studenci zatrudniani tymczasowo. Ma to obniżyć koszty, ale budzi także obawy o bezpieczeństwo obiektu w trakcie eksploatacji. Negatywnym przykładem ma być elektrownia Leningrad 2 wybudowana przez Rosatom, w której część budowli zapadła się niedługo po uruchomieniu. Mimo to prezydent Aleksandr Łukaszenka już teraz chwali się, że elektrownia w Ostrowcu będzie najtańszym i najszybciej zbudowanym obiektem tego typu na świecie.

– Wszyscy pamiętamy tragedię Czarnobyla. Korzystanie z energii jądrowej bez dotrzymania międzynarodowych standardów stwarza zagrożenie dla wszystkich Europejczyków. Musimy z tego powodu skoncentrować wysiłki i oczekiwać, że elektrownia jądrowa w Ostrowcu będzie spełniać najbardziej rygorystyczne wymogi bezpieczeństwa. Należy także dokonać przejrzystej oceny oddziaływania na środowisko – powiedziała Dalia Grybauskaite po wizycie Szefczovicza w Wilnie.

Warto przypomnieć, że Ostrowiec jest budowany za pieniądze rosyjskie. Jest to projekt polityczny, który może zagrozić konkurencyjności nowego obiektu, który mógłby powstać na Litwie lub w Polsce. Dnia 6 stycznia 2016 roku minister energetyki Litwy Rokas Masiulis skierował list do Polski, Łotwy, Estonii i Finlandii, w którym domagał się embarga na zakup energii elektrycznej z Ostrowca i w Obwodzie Kaliningradzkim. „Musimy wysłać jasny sygnał, że prąd produkowany z pogwałceniem międzynarodowych ustaleń dotyczących bezpieczeństwa jądrowego oraz wbrew zasadom konwencji o oddziaływaniu na środowisko nie będzie kupowany” – czytamy w liście litewskiego ministra. De facto rosyjskie obiekty jądrowe zagrażają bezpieczeństwu krajów regionu, w tym Polski. Litewska prezydent skrytykowała przy okazji rosyjski projekt gazociągu Nord Stream 2, który jej zdaniem uderza w jedność państw unijnych i jest niezgodny z celami Unii Energetycznej.

Różnice interesów dzielą Polskę i Litwę

Teoretycznie poparcie w sprawie Ostrowca dawałoby większe wsparcie Wilna w sprawie innej, gazociągowej, rosyjskiej inwestycji zagrażającej całemu regionowi. Byłoby to szczególnie ważne wobec sygnałów desinteressement wobec Nord Stream 2 widocznych w litewskim sektorze gazowym.

Polacy i Litwini zgodnie domagają się zablokowania Nord Stream. Dlaczego Warszawa nie popiera blokady elektrowni na Białorusi? Decyduje polityka.

– Elektrownia w Ostrowcu nie powinna tworzyć dodatkowych przeszkód dla wytwarzania energii w kraju oraz dla wysiłków krajów bałtyckich na rzecz zsynchronizowania ich sieci elektroenergetycznych z Europą kontynentalną – oceniła Grybauskaite.

Ta wypowiedź litewskiej prezydent demaskuje rzeczywiste cele polityczne. Litwa wróciła do projektu elektrowni jądrowej Visaginas. Zarówno obiekt w Kaliningradzie, jak i w Ostrowcu, może być konkurencyjnym źródłem dostaw do regionu. Co istotne, takim konkurentem byłaby także elektrownia jądrowa w Polsce. Byłaby ona także zagrożeniem dla powodzenia Visaginas, bo Litwini nie ukrywają, że liczą na zaangażowanie finansowe Polskiej Grupy Energetycznej. Ta jednak woli budować elektrownię przy wykorzystaniu spółki PGE EJ1. Obywatelski Ruch na Rzecz Energetyki Jądrowej 23 lutego zorganizował w Sejmie RP spotkanie informacyjne, które miało potwierdzić wagę projektu oraz jego konkurencyjność w stosunku do energetyki odnawialnej. To ważny sygnał w świetle wypowiedzi przedstawicieli rządu, którzy priorytet w dostarczaniu nowych mocy wytwórczych dają blokom węglowym, jak nowe obiekty w Opolu i Kozienicach. Atom może być źródłem bez emisyjnej energii elektrycznej, która ma przewagę stabilności dostaw nad źródłami odnawialnymi.

Litwa chce także przyłączyć swój system elektroenergetyczny do Europy kontynentalnej poprzez synchronizację z systemem funkcjonującym w tamtej części Unii Europejskiej i desynchronizację z systemem postsowieckim, obowiązującym nadal na terenie krajów bałtyckich.

Zdaniem Aleksandrasa Spruogisa, przewodniczącego Rady Nadzorczej Litgrid, powstanie nowych połączeń elektroenergetycznych Litwy: NordBalt – ze Szwecją i LitPol Link – z Polską, to pierwszy krok na drodze do budowy Unii Energetycznej w regionie. Następnym, „niezbędnym krokiem” ma być synchronizacja systemów elektroenergetycznych z Europą kontynentalną.

– Nowe połączenia elektroenergetyczne rozpoczęły nową erę dla państw bałtyckich, przekształcając je z wysp energetycznych w ważne skrzyżowanie przepływu energii. Te zmiany przynoszą niższe ceny elektryczności dla klientów i więcej bezpieczeństwa energetycznego dla regionu. Musimy kontynuować wysiłki na rzecz zapewnienia pełnej integracji systemów energetycznych i dlatego synchronizacja systemu bałtyckiego z sieciami Europy kontynentalnej jest niezbędne – powiedział Spruogis.

Jednym z kluczowych elementów budowy Unii Energetycznej jest mnożenie połączeń elektroenergetycznych. Docelowo energia ma przepływać swobodnie od Lizbony do Helsinek, Tallina, czy Aten.

Interkonektory ze Szwecją i Polską – NordBalt i LitPol Link – pozwoliły połączyć bałtyckie systemy elektroenergetyczne pierścieniem połączeń. Zdaniem Daivisa Virbickasa, dyrektora Litgridu, wsparcie Komisji Europejskiej i krajów sąsiednich było kluczowe przy realizacji tych projektów. Unia Europejska sfinansowała około 1/3 kosztów przedsięwzięć. Następny krok, czyli synchronizacja systemów elektroenergetycznych, znajduje się na liście Projektów Wspólnego Interesu (PCI). – Wierzę, że ze zdobytym doświadczeniem będziemy w stanie przyczynić się do osiągnięcia wspólnego celu pogłębionej integracji energetycznej w Europie – ocenił Virbickas.

Polacy mają jednak obawy związane z integracją sieci elektroenergetycznych w regionie. Obawiają się niekontrolowanych przepływów energii elektrycznej ze Szwecji, podobnie jak dzieje się w przypadku energii z Niemec. Ta poprzez przepływy kołowe trafia podczas dostaw do Austrii także do polskiego systemu i destabilizuje go. Polskie spółki wytwórcze obawiają się także konkurencji cenowej ze strony eksportu dla ich mocy, w tym nowych bloków węglowych.

Problemem dla realizacji celu, jakim jest przestawienie Litwy na import energii z krajów europejskich, jest obawa niektórych z nich przed efektem ewentualnego uruchomienia litewskiej elektrowni jądrowej w Visaginas. Efekt miałby znaczenie dla całego pierścienia bałtyckiego, czyli sieci połączeń elektroenergetycznych między Polską, który wbrew informacjom części mediów nie został jeszcze domknięty. Do tego potrzebne jest ukończenie połączeń w krajach bałtyckich. Pierścień połączy Danię, Niemcy, Polskę, Szwecję, Finlandię, Litwę, Łotwę i Estonię. Pozostaje pytanie, jakie moce wytwórcze będą go zasilać. Do układanki należy dodać i sektor wytwarzania energii ze źródeł konwencjonalnych i odnawialnych.

Chociaż energetyka jądrowa jest rozwinięta w Szwecji, nieznana jest jej przyszłość. Nie wiadomo, czy Szwedzi zdecydują się na odejście od atomu. Nie wiemy także, czy powstanie litewska elektrownia jądrowa. Polski projekt także jest w powijakach i nie ustalono dotąd jego lokalizacji.

Warszawa musi wysłać jasny sygnał

Polacy muszą najpierw zdefiniować, czy kontynuują program elektrowni jądrowej. Rezygnacja z niego daje większą rentowność energetyki węglowej, ale mniejsze szanse na zmniejszenie emisyjności zgodnie z polityką klimatyczną Unii Europejskiej. Jeśli chcemy kontynuować Polski Program Energetyki Jądrowej, to wykluczyć należy poparcie dla Visaginas, ale wspierać wysiłki na rzecz zablokowania innego, konkurencyjnego do polskiego, projektu jądrowego, czyli Ostrowca. Wtedy Polacy powinni poprzeć embargo proponowane przez Wilno.

Jeżeli jednak polski rząd zamierza wydłużać w nieskończoność lub zatrzymać Polski Program Energetyki Jądrowej, to warto zastanowić się nad powrotem do zaangażowania w Visaginas. Dzięki połączeniom elektroenergetycznym moglibyśmy korzystać z produkowanej tam energii, przerzucając wszelkie ryzyka z zakresu bezpieczeństwa na naszego sąsiada. W takim wypadku również należy wesprzeć embargo na energię z Ostrowca, jako projektu konkurencyjnego wobec litewskiej elektrowni jądrowej.

Fakt, że domaganie się EIA jest sposobem na opóźnienie białoruskiej inwestycji, ale i Nord Stream 2 powinien skłonić Polaków do refleksji nad litewską propozycją. Jeżeli sprowadzimy ją do poziomu różnych interesów w naszym regionie, być może znajdziemy również swoje korzyści w potencjalnej współpracy.