Jakóbik: Czy Rosja zabierze Polsce Grupę Wyszehradzką?

5 czerwca 2015, 08:48 Energetyka

KOMENTARZ

Eastring

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Słowacki premier Robert Fico przedstawił w czwartek w Moskwie projekt gazociągu z udziałem Bułgarii, Rumunii i Węgier, który mógłby doprowadzać rosyjski gaz z gazociągu Turkish Stream z Turcji do Europy. To nic innego jak propozycja realizacji celów anulowanego projektu South Stream poprzez współpracę Europejczyków przy realizacji serii alternatywnych projektów.

Fico przedstawił rosyjskiemu premierowi Dmitrijowi Miedwiediewowi plan połączenia gazociągu Eastring z Turkish Stream. Obawia się, że zgodnie z deklaracją Rosjan, do końca dekady zakończy się tranzyt gazu przez Ukrainę. Chce mieć zatem alternatywny szlak, którym w tym samym czasie ma stać się Turkish Stream.

„Rosja jest gotowa rozważyć podłączenie proponowanego przez Słowację gazociągu Eastring do projektowanej przez Rosję magistrali Turecki Potok (Turkish Stream)” – oświadczył we wtorek (2 czerwca) premier Rosji Dmitrij Miedwiediew podczas spotkania z premierem Słowacji Robertem Fico w Moskwie cytowany przez EurActiv.com, partnera portalu BiznesAlert.pl. W grudniu zeszłego roku Gazprom ogłosił, że zamiast South Streamu powstanie magistrala o takiej samej mocy przesyłowej (63 mld metrów sześciennych rocznie) poprowadzona po dnie Morza Czarnego do Turcji, a potem do jej granicy z Grecją. Moskwa twierdzi, że w nowym projekcie zamierzają również uczestniczyć Macedonia, Serbia, Węgry i Austria.

Większość gazu – 47 mld metrów sześciennych – Gazprom zamierza kierować do projektowanego hubu gazowego na granicy Turcji i Grecji z przeznaczeniem dla innych odbiorców w Europie. Chce jednak, by ci odbiorcy sami zbudowali sobie dalszą infrastrukturę przesyłową.
W realizacji tego celu pomoże integracja sektorów gazowych Austrii, Czech i Słowacji. Jak pisze Ośrodek Studiów Wschodnich, rynki można zintegrować dzięki znaczącemu zwiększeniu możliwości importu gazu z Czech w punkcie Lanžhot z 67 do 140 mln m3 dziennie (tj. 24,5 do 51 mld m3 rocznie). Zaproponowano też utworzenie do 2018 roku „wirtualnego gazociągu” w ramach słowackiego systemu gazowego, która miałaby połączyć rynek czeski i austriacki hub w Baumgarten (od 2013 roku działający pod nazwą CEGH). Komunikat Eustreamu mówi o zastosowaniu mechanizmu tzw. sprzężenia rynków (market coupling), czyli aukcji połączonych z automatycznym rezerwowaniem przepustowości na łącznikach, wzorowanych na integracji rynków energii elektrycznej.

Do grupy przyłączają się Węgry, Bułgaria i Rumunia. Podpisały wspólną deklarację poparcia dla projektu gazociągu Eastring. Nie wymieniają go jednak z nazwy w dokumencie. Został on przedstawiony podczas szczytu Partnerstwa Wschodniego w Rydze, co pokazuje jak rosyjska inicjatywa gazociągowa postponuje Polskę, która podczas spotkania pozostała niema. Tymczasem Eastring może posłużyć do zalania rosyjskim gazem wspieranego przez Polaków Korytarza Północ-Południe. Intensyfikacja współpracy gazowej wspomnianych krajów to także problem dla Grupy Wyszehradzkiej, która do tej pory współpracowała przy Korytarzu i był to jeden z ostatnich obszarów efektywnej współpracy tej organizacji.

Ograniczeniem dla wykorzystania Eastring przez Rosjan będzie trzeci pakiet energetyczny. Nie przeszkodzi im to jednak lobbować razem z europejskimi partnerami za zwolnieniami dla poszczególnych elementów projektu. Będzie to o tyle łatwiejsze, że składa się on z połączonej serii kilku małych projektów, pod kontrolą róznych podmiotów, więc walka z wykorzystaniem taktyki salami będzie łatwiejsza, niż jak w przypadku OPAL w Niemczech, gdzie konieczne jest przekonanie Komisji, że monopol Gazpromu na gazociągu o istotnej przepustowości i znaczeniu strategicznym nie jest zagrożeniem, pomimo zarzutów o nieuprawnionym wpływie tej firmy na europejską infrastrukturę wyciągniętych w toku śledztwa antymonopolowego.

Polska może odpowiedzieć na dwa sposoby. W branży energetycznej lansowana jest obecnie taktyka bandwagon. Zdaniem niektórych przedstawicieli naszej branży, Polacy muszą porzucić Grupę Wyszehradzką i wejść w rodzący się projekt Trójkąta Sławkowskiego, którego znaczenie ma rosnąć. Wtedy Polska powinna włączyć się w Eastring i skorzystać na dywersyfikacji szlaków a nie źródeł gazu. Drugie podejście to stara taktyka follow the leader, wyśmiewana na salonach środkowej Europy ze względu na dotychczasową słabość polskiej dyplomacji. Jeżeli Polska chce utrzymać pozycję lidera to musi bronić prymatu Korytarza Północ-Południe i współpracy w formacie wyszehradzkim, szczególnie w sektorze gazowym, gdzie przebiegała ona najsprawniej.

Biorąc pod uwagę mniejszą niż słowacka zależność od tranzytu gazu przez Ukrainę (Polacy czerpią gaz głównie przez Gazociąg Jamalski przez Białoruś) i brak potrzeby sięgania po nowy szlak dostaw gazu z Rosji, Polska mogłaby zgłosić desinteressement wobec Eastring. Wtedy jednak zrezygnowałaby z aktywnej roli w regionie. Mogłaby jednak przedstawić alternatywę jaką kiedyś będzie stworzenie polskiego hubu gazowego, który mógłby wykorzystać także infrastrukturę ukraińską, co dodatkowo gwarantowałoby stabilizację tranzytu przez ten kraj. W tym zakresie, tak jak Rosja, możemy już teraz stosować politykę konferencji prasowych bez jednej łopaty wbitej w ziemię. Rywalizacja projektów odbywa się obecnie głównie na płaszczyźnie informacyjnej.

Należy pamiętać, że zapowiedź rezygnacji z tranzytu przez Ukrainę pozostanie blefem Rosji, dopóki otoczenie międzynarodowe nie uzna go za fakt i nie poprze rozwiązania służącego realizacji tego celu, czyli na przykład połączenie Eastring z Turkish Stream. Polska powinna sięgnąć po sojusze neutralizujące taki scenariusz. Dlatego należy promować polski hub gazowy i zwiększać jego potencjał poprzez angażowanie w projekt sąsiadów, także Ukrainę, która nie planuje stworzenia konkurencyjnej giełdy gazowej.