Jakóbik: Dlaczego Białoruś rzuca wyzwanie Rosji? (ANALIZA)

1 grudnia 2016, 09:00 Energetyka

ANALIZA

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Białorusini mogą ponownie zagrać z Rosją w energetyczną grę. Nowe warunki na rynku ropy sprawiają, że pokusa dywersyfikacji jest coraz większa.

Minister energetyki Białorusi Władimir Potupczik poinformował, że jego kraj przedstawił Federacji Rosyjskiej propozycję rozwiązania sporu o węglowodory. Dodał, że Mińsk i Moskwa są bliskie porozumienia w sprawie cen tranzytu rosyjskiej ropy i dostaw gazu z Rosji na Białoruś. W tym tygodniu mają być kontynuowane rozmowy na ten temat. Mimo to napięcie się utrzymuje.

Putin i Łukaszenka

Deutsche Welle donosi, że białoruskie firmy Gomeltransnieft Drużba i Połocktransnieft Drużba chcą podnieść taryfy tranzytowe o 20,5 procent od 1 stycznia 2017 roku. Informacja pojawiła się 25 listopada, a zatem trzy dni po wizycie prezydenta Białorusi w Moskwie. Nie było komunikatu na temat owoców rozmów, ale Gazprom potwierdził, że chodziło o ropę. Zapowiedź podniesienia taryf świadczy o tym, że rośnie asertywność Mińska.

Apel póki co bez odpowiedzi

Jednocześnie 28 listopada delegacja białoruska odwiedziła Azerbejdżan. W komunikacie po spotkaniu jest mowa o współpracy ekonomicznej oraz tworzeniu przyjaznych warunków dla transportu przy pomocy dróg, portów i ropociągów w obu krajach.

Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko ogłosił, że jest gotów do długoterminowej współpracy naftowej z Azerbejdżanem. – Jeśli macie interesy na rynku europejskim i nie tylko, usiądźmy do rozmów – zaapelował do Ilhama Alijewa, swego azerskiego odpowiednika.

Łukaszenko podziękował za dostawę 85 tysięcy ton azerskiej ropy do rafinerii w Mozyrzu. – Nie był to pierwszy raz, kiedy nas wsparliście, ale była to pomoc jednorazowa. Rozumiem, że każdy dostawca powinien mieć swoją strategię. Jesteśmy mimo to gotowi pójść (ze współpracą – przyp. red.) tak daleko, jak daleko będzie chciał iść Azerbejdżan – zapowiedział Białorusin.

Przekonywał on, że sektor naftowy nie jest głównym tematem relacji między Białorusią a Azerbejdżanem. – Mimo to jest to ważny aspekt naszej współpracy. Mamy dwie nowoczesne rafinerie o wysokiej przepustowości. Ich modernizacja prawie się zakończyła. Jesteśmy bliski 90 procentowego wskaźnika przerobu. Jesteśmy gotowi rozważyć porozumienie o rafinacji – zadeklarował.

Apel Łukaszenki pozostał na razie bez jasnej odpowiedzi, jaką byłby kontrakt długoterminowy na dostawy azerskiej ropy, na który liczy. Nie oznacza to jednak, że się podda. Azerska ropa już raz posłużyła mu do wywarcia nacisku na Moskwę.

Spółka Belneftekhim odebrała w październiku dostawę ropy naftowej z Azerbejdżanu przez Ukrainę. Wtedy spółka informowała, że strona białoruska poszukuje alternatywy do dostaw z Rosji, ze względu na „niewystarczające dostawy”. W trzecim kwartale tego roku Rosja drastycznie istotnie zmniejszyła dostawy ropy z 5,7 mln ton w drugim kwartale do 3,5 mln ton w trzecim. Spowodowało to spadek ilości wytworzonych produktów naftowych w białoruskich rafineriach. Białorusini podjęli także rozmowy o dostawach ropy z Iranu.

Po rozwiązaniu sporu w sprawie cen dostaw gazu rosyjskiego na Białoruś, Rosja zgodziła się dostarczyć w czwartym kwartale 2016 roku 5 mln ton ropy. Początkowo Białorusini chcieli obniżki ze 132 do 73 dolarów za 1000 m3 ale nie uzyskali jej.

Okno możliwości

Asertywność Mińska rośnie teraz, ponieważ profity z zależności od dostaw ropy z Rosji maleją. Warto przypomnieć, że cena dostaw ropy naftowej z Rosji na Białoruś jest subsydiowana i w 2014 roku była o około połowę niższa od rynkowej. Wynika to z faktu, że Mińsk kupował ją początkowo bez konieczności opłacania cła, a potem opłacał je na preferencyjnych warunkach, przez co miliardy dolarów zostawały w jego budżecie.

Jednak wraz ze spadkiem cen surowca z ówczesnych okolic 100 dolarów do poniżej 50 dolarów w tym roku oferta rosyjska zbliżyła się cenowo do tej, którą można uzyskać na rynku. Efekt pogłębiła także reforma podatkowa w Rosji, która podniosła podatek od wydobycia ropy, a co za tym idzie jej cenę krajową. Z tego względu prezydent Białorusi szuka korzystnych kontraktów u innych producentów.

Już w latach 2010-2012 Łukaszenko sprowadzał ropę z Azerbejdżanu i Wenezueli, która z punktu widzenia rynkowego była nieopłacalna, ale dawała pole manewru w negocjacjach z głównym partnerem – Rosją. W obliczu niższych cen ropy naftowej na rynkach takie manewry mogą być bardziej opłacalne i stąd zapewne biorą się apele Białorusinów o umowę długoterminową w Baku.

Gospodarka na smyczy

Niezależnie od zapowiedzi dywersyfikacji z Mińska, pozostaje on zależny gospodarczo od Rosji. Ze względu na brak reform, premię do wzrostu gospodarczego zapewniają głównie rabaty na węglowodory. Według CASE Belarus były one w 2014 roku warte 6,2 mld dolarów i zapewniły 8,1 procent z zanotowanego wtedy wzrostu Produktu Krajowego Brutto. Średnio premia z tych subsydiów dla białoruskiej gospodarki w okresie od uzyskania przez nią niepodległości w 1991 roku wynosiła 15 procent PKB.

Tania ropa sprawia obecnie, że korzyść z rabatów rosyjskich jest mniejsza, choć nadal potrzebna krajowi, który nie ma wielu alternatywnych motorów wzrostu gospodarczego. Z tego punktu widzenia otwarcie Europy na Białoruś w okresie taniej ropy naftowej może być czynnikiem wspomagającym uniezależnienie tego kraju od Rosji. Nie należy jednak oczekiwać rewolucji, bo jeśli Rosjanie przedstawią atrakcyjną ofertę, Mińsk ją przyjmie. Jeżeli dojdzie do wzrostu cen ropy naftowej, na przykład w skutek efektywnego porozumienia naftowego OPEC z Rosją i innymi producentami spoza kartelu, będzie to tym bardziej prawdopodobne.