Jakóbik: Dlaczego Polska nie zainwestuje w elektrownię jądrową na Ukrainie

11 października 2017, 07:31 Atom

Polska nie chce płacić za rozbudowę elektrowni jądrowej na Ukrainie. Ma inne cele strategiczne i obawia się niestabilności. Projekt jest skupiskiem nieprzejrzystych interesów. Dochodzi tam do incydentów, o których dowiedział się BiznesAlert.pl. Z tych powodów nowe bloki Elektrowni Chmielnicki nie zastąpią polskiego projektu elektrowni jądrowej. Jednak decyzja w jego sprawie nadal nie zapadła – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Elektrownia jądrowa Chmielnicki. Fot. Wikimedia Commons
Elektrownia jądrowa Chmielnicki. Fot. Wikimedia Commons

Elektrownia Chmielnicki znajduje się w obwodzie chmielnickim, w miejscowości Niecieszyn. Pracują w niej dwa reaktory wodne ciśnieniowe (WWER) po 1000 MW. Dwa kolejne zaczęto budować pod koniec lat osiemdziesiątych, ale po rozpadzie Związku Sowieckiego projekt stanął. Operatorem jest Energoatom.

Polska wyspa energetyczna

Podczas wizyty w Polsce w dniu 4 października minister energetyki i przemysłu węglowego Ukrainy Ihor Nasałyk zaproponował dostawy energii z Elektrowni Chmielnicki do Polski. Zdaniem ministra Polsce byłoby łatwiej zainwestować w Chmielnickim i importować stamtąd energię, zamiast budować własny atom. Decyzja w tej sprawie nadal nie zapadła. Z nieoficjalnych informacji BiznesAlert.pl wynika, że Polacy chętnie rozmawiali z delegacją ukraińską o współpracy w sektorze gazu ziemnego, ale z góry rozwiali nadzieje na współpracę przy nowych blokach Chmielnickiego.

Tymczasem ministerstwo energetyki i przemysłu węglowego Ukrainy włączyło nowe bloki Chmielnickiej Elektrowni Jądrowej  do pilotażowego projektu mostu energetycznego Ukraina-Unia Europejska. Środki z eksportu energii do UE miałyby sfinansować nowe jednostki. Na ten cel w koncesję mają zostać oddane połączenia elektroenergetyczne elektrowni jądrowych z Polską (Chmielnicki-Rzeszów) oraz z Węgrami (Zachodnioukraińska-Albertirsa). Ukraińcy chcieliby w ciągu kilku lat zsynchronizować sieć elektroenergetyczną z systemem europejskim.

Za życia dr Jana Kulczyka projektem Chmielnicki zainteresowała się jego spółka Polenergia, która chciała wejść we współpracę z Westinghousem w celu uruchomienia dostaw przez połączenie z Rzeszowem. Projekt nie posunął się jednak naprzód przez opór Polskich Sieci Elektroenergetycznych.

Nadzieje rozwiał pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski, mówiąc o strategii rządu. – Nie ma w tej strategii miejsca na import energii elektrycznej z ukraińskiej elektrowni Chmielnicki, z Ostrowca na Białorusi czy innych źródeł, które będą poza Polską – powiedział Naimski dziennikarzom podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju. Więcej o koncepcji Polski jako wyspy energetycznej można przeczytać w tekście BiznesAlert.pl z lipca. Ze względu na brak zainteresowania w Polsce, Ukraińcy eksportują energię z Chmielnickiego na Białoruś i do Mołdawii.

Jakóbik: Aby być jak Japonia, Polska musiałaby stać się wyspą

Obawy o stabilność na Ukrainie

W rozmowie z BiznesAlert.pl źródło w polskim rządzie tłumaczy, dlaczego Polska nie chce w obecnych warunkach angażować się w projekt nowego bloku Elektrowni Chmielnicki.

– Elektrownia Chmielnicki to trudny obszar do dialogu. Z jednej strony uważamy, że Ukraina zintegrowana z Europą to polska racja stanu. Z drugiej strony jest ona targana sporami wewnętrznymi, a podejmowane tam decyzje nie zawsze są racjonalne, czasami są wykreowane przez ośrodki, którym nie zależy na interesie Ukrainy. Decyzja odnośnie Chmielnickiego zależy od możliwości zapewnienia bezpiecznych dostaw z tego kierunku – mówi źródło pragnące zachować anonimowość.

Rozmówca z rządu tłumaczy dlaczego nie można bez obaw inwestować w ukraińską energetykę. – To kwestia przedsiębiorstw, które tam działają. Ukraina jest podzielona na regiony, których przeważająca część jest związana z wpływami Rosji.

– W Chmielnickim mamy zbiorowisko różnych interesów. To bagienko, które nie do końca można przeanalizować. Wchodzenie na Ukrainę jest pomysłem tyleż dobrym, co trudnym do realizacji. Być może poradzą sobie inne państwa, posiadające wystarczający potencjał technologiczny, a może nawet militarny, aby pomóc ustabilizować sytuację i wykluczyć łapówki oraz inne patologie.

Zapytaliśmy, czy chodzi o amerykański Westinghouse. – Tak. W grę wchodzi jeszcze General Electric. Westinghouse ma doświadczenie z przestawianiem elektrowni na nowe paliwo. Miał jednak różne trudności – wskazuje źródło. – Pręty nie pasowały, bo ktoś stłukł je młotkiem. To duża odwaga, aby pręt uranowy potraktować takim narzędziem, ale widocznie ktoś miał takie zadanie.

Problemem ma być także z podejściem Ukrainy. – Niestety Kijów podchodzi do tego emocjonalnie i nie do końca rozumie, że rynek europejski to nie tylko giełda, ale cały system uwarunkowań, którego nie można traktować wybiórczo. Ukraina ma jeszcze daleką drogę do przebycia, aby się do tego systemu przyłączyć i niekoniecznie jest to z punktu widzenia jej interesów sensowny pomysł – dodaje źródło.

Niestabilność w Polsce

Obawom o stabilność na Ukrainie mogą wtórować lęki o to samo w Polsce. Chociaż rząd przekonuje, że oficjalnie Program Polskiej Energetyki Jądrowej jest kontynuowany, tylko dojdzie do jego rewizji do końca roku, to nieoficjalnie przedstawiciele administracji przyznają, że decyzja o polskiej elektrowni jądrowej nadal nie zapadła. Spór z ministerstwem środowiska opisywany w BiznesAlert.pl nakłada się na starania o pozyskanie modelu finansowania elektrowni. Jest kilka opcji, ale rząd jeszcze nie wybrał żadnej z nich. Sprawia to, że nadal nie wiadomo, czy Polska zdecyduje się na budowę bloków jądrowych.

Jakóbik: Szyszko blokuje atom. Zespoły technologiczne czekają na sygnał