Jakóbik: Gaz odnawialny zamiast Baltic Pipe? Druga fala dekarbonizacji może zagrozić Polsce

11 lipca 2019, 07:31 Energetyka

Pierwsza fala dekarbonizacji zagroziła egzystencjalnie sektorowi węglowemu w Polsce. Druga fala może doprowadzić do dekarbonizacji sektora gazowego, która zagrozi projektom jak Baltic Pipe – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Flara gazowa. Fot. PGNiG
Flara gazowa. Fot. PGNiG

Najpierw węgiel, potem gaz

Sektor węglowy w Polsce działał do niedawna w sposób konwencjonalny. Elektrownie wytwarzały energię z paliw kopalnych, była ona przesyłana siecią przesyłową i dystrybucyjną przez odpowiednie spółki, a potem sprzedawana przez kolejne. Ten proces zaburzył rozwój Odnawialnych Źródeł Energii. OZE pozwalają wytwarzać i dostarczać energię w tym samym miejscu. Wraz z ich rozwojem spada zapotrzebowanie na sieci przesyłowe i zapotrzebowanie na energię z elektrowni. Tymczasem promuje je unijna polityka klimatyczna mająca za sobą pobudki ideowe – walka ze zmianami klimatu, a także biznesowe – OZE to intratny biznes. Z tego względu szereg regulacji penalizuje paliwa kopalne na czele z węglem, który w Polsce służy do zapewnienia 76 procent energii elektrycznej. Pierwsza fala dekarbonizacji zmusza zatem energetykę do jak najszybszej rezygnacji z węgla, zastępowania elektrowni konwencjonalnych źródłami odnawialnymi i wydawania pieniędzy na wszelkie mechanizmy łagodzące lub wspierające ten proces.

Sektor gazowy może czekać taka sama rewolucja. On także ma zostać zdekarbonizowany, czego sygnałem była propozycja wpisania regulacji o limicie wsparcia rynkiem mocy jednostek emitujących powyżej 330g CO2/kWh, czyli także elektrowni gazowych. To najbardziej radykalna z opcji proponowanych w ramach tak zwanego pakietu zimowego, czyli czwartej partii regulacji dla sektora energetycznego i nie tylko będącej przedmiotem prac instytucji unijnych. Ten kurs może jednak zostać wsparty w ramach nowego kształtu rynku gazu (new gas market design), czyli projektu nowych ram regulacyjnych dla sektora opisujących jak ma działać w przyszłości, ze szczególnym naciskiem na to, by emitował jak najmniej gazów cieplarnianych. To rozwiązanie analogiczne do electricity market design, który wchodzi już z pakietem zimowym.

Gaz odnawialny

W kwietniu pisałem, że propozycja Komisji zakłada, że nie poprze nowych inwestycji w infrastrukturę gazową bez szczegółowej analizy jej wpływu na spadek emisji CO2. Rzecznik Komisji Anna Kaisa-Itkonen przekonywała wówczas, że instytucja ta zamierza przeanalizować potencjalną rolę infrastruktury gazowej w energetyce przyszłości jako medium transportujące zeroemisyjny wodór i tzw. gaz odnawialny. Nowe regulacje w tym zakresie mają zostać zapisane w tzw. czwartym pakiecie energetycznym szykowanym do prac w nowej kadencji instytucji unijnych.

Podczas 32. Forum Madryckiego skupiającego największe firmy gazowe Europy, regulatorów i inne instytucje ważne dla branży, padła propozycja, aby nowe regulacje dla sektora gazowego, które zostaną zaprezentowane w 2020 roku, zyskały nazwę pakietu dekarbonizacyjnego.

Należy interpretować ten ruch jako próbę ukierunkowania przepisów na usunięcie emisji z sektora gazowego, a zatem ostatecznie usunięcie gazu kopalnego. To nie jest science fiction. Think Tank brytyjskiej Partii Konserwatywnej Bright Blue przekonuje, że należy „zdekarbonizować sektor węglowy do 2050 roku”, bo gaz ziemny odpowiada za jedną trzecią emisji gazów cieplarnianych na Wyspach. To zła wiadomość dla spółek gazowych, o ile nie złagodzą lub przygotują się na zmiany. Tak zwany gaz odnawialny ma stopniowo zastępować ten pochodzący spod ziemi. Jego źródłem mogą być OZE, biogaz lub wodór. Byłby to sposób na usunięcie paliw kopalnych z miksu energetycznego nawet w razie braku rozwiniętej technologii magazynowania energii pozwalającej zastąpić gaz w roli stabilizatora odnawialnych źródeł wymagających zabezpieczenia na wypadek przerwy dostaw. Gaz odnawialny wytwarzany z użyciem energii elektrycznej z nadwyżek wytworzonych przez źródła odnawialne mógłby docierać do odbiorców niczym energia z OZE w sposób zdecentralizowany, bez konieczności budowy rozległej infrastruktury przesyłowej.

Gaz odnawialny ma wypierać kopalny tam, gdzie nie uda się wychwycić dwutlenku węgla z wykorzystaniem technologii Carbon Capture and Storage (wysokie koszty) albo wytworzyć z niego wodoru. Można sobie zatem wyobrazić Niemcy zamieniające gaz rosyjski z Nord Stream 2 w wodór albo rezygnujące z niego na rzecz gazu odnawialnego wytwarzanego przez ich źródła odnawialne. Ta wizja każe docenić długofalową myśl stojącą za zwrotem energetycznym zwanym Energiewende. W sprawie Nord Stream 2 to Niemcy mogą śmiać się ostatni, jeżeli zastąpią Gazprom dostawami gazu z własnych OZE. Wtedy zniknie ryzyko uzależnienia od gazu z Rosji, a paliwo przejściowe z tego kraju zostanie zastąpione nowym. Jednak Polakom może być wówczas mniej do śmiechu, jeśli ci sami Niemcy lobbujący dziś za dekarbonizacją sektora gazowego zbiorą sojuszników, jak Austriacy czy Francuzi, by wprowadzić regulacje penalizujące użycie gazu ziemnego na kształt rozwiązań ograniczających dziś węgiel i w ten sposób uderzą na przykład w gazociąg Baltic Pipe, który stanie się aktywem osieroconym. Podobnie organizacje ekologiczne krytykujące dziś Nord Stream 2, jutro mogą zająć się emisją CO2 z gazociągu do Norwegii.

W ten sposób greenwashing firm węglowodorowych jak Equinor czy Shell, czyli masowa promocja gazu jako wsparcia transformacji energetycznej może się na nich zemścić regulacjami skutkującymi spadkiem rentowności konwencjonalnego sektora gazowego sprzed drugiej fali dekarbonizacji, która może zmieść część branży tak samo, jak robi to już pierwsza fala w elektroenergetyce. – W świecie ewolucyjnych zmian niektóre aktywa będą czasem konkurencyjne a czasem nie – kwituje Jean-Marc Leroy, członek zarządu francuskiego ENGIE i prezes Gas Infrastructure Europe, organizacji zrzeszającej operatorów sektora gazowego. Francja ma duży potencjał rozwoju biogazu, więc pewnie już przygotowuje się razem z Niemcami na drugą falę dekarbonizacji. Warto śledzić poczynania szefa GIE, który jest jedną z kluczowych figur lobbingu za dekarbonizacją sektora gazowego.

Czas policzyć szable

Polacy nie są na straconej pozycji, ale muszą działać. Mogą mieć wpływ na kształt regulacji tworzonych w Brukseli. Wszystko zależy od siły oddziaływania partii polskiej w instytucjach unijnych. Postulat neutralności klimatycznej do 2050 roku wysunięty przez Komisję Europejską, o ile nie zostanie wycofany przez nową ekipę w Brukseli, niesie ze sobą konsekwencje, z którymi część obserwatorów sektora energetycznego i paliwowego może nie zdawać sobie sprawy. Zmiany są na tyle radykalne, a postawa negocjatorów, którzy je wspierają na tyle zamknięta, że część krajów – w tym Polska – zdecydowała się na weto propozycji Komisji w celu otwarcia nowych negocjacji na ten temat.

Oprócz zabiegów na rzecz ewolucyjnych, a nie rewolucyjnych zmian w sektorze gazowym warto potraktować opisane zmiany technologiczne jako szansę i włączyć się w rozwój sektora biogazu, wodoru oraz pozyskiwania gazu z OZE. Pierwsze kroki w tym kierunku poczyniły już Jastrzębska Spółka Węglowa, która przystąpiła do organizacji Hydrogen Europe. Także PGNiG zamierza inwestować w technologie wodorowe i wytwarzać gaz z OZE, a potem zatłaczać go do magazynów. Firmom będzie łatwiej przygotować się na zmiany, jeżeli będą miały parasol regulacyjny wynegocjowany przez polskich przedstawicieli w instytucjach unijnych. Czas policzyć szable i rozpocząć przygotowania na uderzenie drugiej fali dekarbonizacji.