Jakóbik: Gazprom dalej na łasce Chińczyków

29 września 2014, 13:31 Gaz. Energetyka gazowa

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Po szeroko komentowanej wypowiedzi dyrektora rosyjskiego Gazpromu na temat priorytetów rynkowych firmy, pojawia się kolejna, sprzeczna wypowiedź jej przedstawiciela. Dyrektor Aleksiej Miller ocenił w tym tygodniu, że Europa pozostanie „partnerem numer jeden” dla jego spółki. Tymczasem wiceprzewodniczący zarządu Aleksander Miedwiediew ocenił wczoraj, że najbardziej atrakcyjnym rynkiem dla Gazpromu jest Azja. Odniósł się on także do rynku europejskiego, oceniając, że wejście amerykańskiego LNG na Stary Kontynent nie pogorszy sytuacji jego firmy.

Wcześniej pojawiły się wyliczenia, z których wynika, że na liberalizacji eksportu gazu skroplonego z USA do Unii Europejskiej Gazprom może stracić nawet 18 procent zysków. Miedwiediew upiera się także, że szacowane przez niego 30 mld m3 amerykańskiego gazu, jakie trafią na rynek azjatycki nie zaszkodzą rosyjskiej ekspansji w regionie. Tymczasem Gazprom nadal czeka na przedpłaty za dostawy gazu dla chińskiego CNPC w wysokości 25 mld dolarów, bez którego nie może rozpocząć budowy gazociągu Siła Syberii. Chociaż docelowo ma nim płynąć 38 mld m3 rocznie, to na początku pracy rury przepustowość nie przekroczy kilku mld m3. A zatem sytuacja nie zmieniła się od czerwca, kiedy napisałem tekst pt. „Gazprom na łasce Chińczyków”.

Umowa gazowa między Rosją a Chinami jest krytykowana przez ekspertów z Rosji niezależnych od Kremla. W tej krytyce pojawiają się nowe wątki w stosunku do analiz BiznesAlert.pl publikowanych od maja tego roku. Borys Niemcow w czterech punktach podsumowuje straty, jakie będzie musiał ponieść rosyjski obywatel z tytułu niekorzystnej umowy Gazprom-CNPC. Po pierwsze, Rosjanie będą sponsorować eksport surowca do Chin, ponieważ ustalona cena $350/1000m3 nie pozwoli na zwrot kosztów inwestycji, które poniesie Gazprom. Po drugie, te koszty przełożą się na wzrost ceny gazu w Rosji. Ponadto Gazprom będzie finansował Siłę Syberii z pożyczek, a nie eksportu gazu do Europy (w tym Ukrainy) bo ten spada. Po trzecie, rosyjski budżet nie otrzyma żadnych zysków z tytułu podatków lub opłat eksportowych do Chin, bo zrezygnował z nich, aby skłonić Pekin do podpisania umowy. Po czwarte, zatrudnienie przy budowie nie będzie duże, bo nie wymaga ona wielu pracowników. Z kolei Michaił Krutichin krytykuje wyliczenia Gazpromu i twierdzi, że koszty związane z budową gazociągu wyniosą  nie 55 a ponad 100 mld dolarów. Takie koszty zdaniem Rosjanina nie zwrócą się przed 2048 rokiem.

Dystans czasowy pozwala podsumować propagandową umowę stulecia, która miała być początkiem zwrotu do Azji. Kierownictwo Gazpromu samo przyznaje, że Europa pozostanie dla niej klientem numer jeden. Potwierdza się teza, że Rosjanie podpisali niekorzystny kontrakt tylko ze względu na doraźne potrzeby propagandowe w obliczu aneksji Krymu i konfliktu w Donbasie. Umowa z Chińczykami miała wystraszyć Europejczyków przed stanowczą polityką sankcji. Jak wiadomo, te nadal nie dotyczą Gazpromu.

Jednakże już teraz dają się we znaki Kremlowi na tyle, że ten deklaruje wsparcie finansowe dla projektów energetycznych. W ten sposób Moskwa zobowiązuje się dopłacać do inwestycji, które mają utrzymać konkurencyjność rosyjskiej energetyki na światowym rynku. Należy w tym kontekście wymienić naftowe projekty w Arktyce jak poszukiwania na złożu Bażenow z Exxonem, który do 10 października opuści koncesje w regionie, projekt Novateku, Jamał LNG z udziałem francuskiego Totalu i chińskiego CNPC. W wypadku objęcia sankcjami sektora gazowego zagrożone będą kolejne przedsięwzięcia: Sachalin 1 z udziałem Exxona i Rosnieftu, Sachalin 2 Shella i Gazpromu.

Największymi zwycięzcami rosyjskich gier geopolitycznych są zatem Chińczycy, którzy mają czas i pieniądze by grać z Moskwą i wygrywać, gdy Rosja jest zdeterminowana. W ten sposób krok po kroku przeobrażają ten kraj z kluczowego rywala geopolitycznego w zaplecze surowcowe.