Jakóbik: Gazprom nie radzi sobie na rynku przez politykę Kremla

18 sierpnia 2015, 08:56 Energetyka

KOMENTARZ

Gazociąg Siła Syberii. Grafika: Gazprom

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Szereg czynników wpływa na pogarszającą się kondycję rosyjskiego Gazpromu. Najważniejszy z nich to spowolnienie gospodarcze w Chinach, które może zachamować zwrot do Azji koncernu.

– Gazprom stoi przed największym wyzwaniem w swojej historii – ocenia Chris Wafer z grupy doradczej Marco Advisory cytowany przez AFP. Wartość rosyjskiej firmy spadła sześciokrotnie od 2008 roku.

Gazprom był wart ponad 300 mld dolarów. Obecnie jest wyceniany na około 50 mld. – Okaże się czy Gazprom pozostanie dodatkiem do rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych czy zamieni się w globalny koncern energetyczny – wróży Wafer.

 

Chiny zamknięte na rosyjski gaz

Financial Times ostrzega, że podpisany przez rosyjski Gazprom kontrakt na dostawy gazu ziemnego do Chin został uzależniony od cen ropy naftowej w nadziei, że będą one utrzymywały się na stałym, wysokim poziomie. Utrzymujący się spadek cen zagrozi rentowności umowy.

W maju 2014 roku Rosjanie podpisali kontrakt wart 400 mld dolarów na dostawy do 38 mld m3 gazu ziemnego przez 30 lat przez gazociąg Siła Syberii wart 55 mld dolarów. Gazociąg nadal stoi pod znakiem zapytania ale również umowa gazowa jest zagrożona. Gazprom potwierdził 10 sierpnia, że formuła cenowa umowy jest indeksowana do ceny ropy naftowej. Paweł Oderow z Gazpromu przyznał, że Gazprom nie zabezpieczył się na wypadek utrzymującej się obniżki cen. – Uwzględniliśmy szansę na duże ryzyko w związku z tym kontraktem i nie przewidujemy takiej możliwości – powiedział.

Zdaniem Idara Dawleczyna z Renaissance Capital w Moskwie cytowanego przez Financial Times, jeżeli ceny ropy naftowej utrzymają się na niskim poziomie rentowność umowy Gazprom-CNPC spadnie. Według analityków cena dostaw gazu z Rosji w kontrakcie wynosiła po jego podpisaniu około 350 dolarów za baryłkę. Jednakże po spadku cen ropy, od których jest zależna, może spaść nawet do 175 dolarów – przyznaje Dawleczyn.

Do pierwszego września ma powstać rządowy plan na rzecz wsparcia budowy rosyjskiego gazociągu Siła Syberii, który miałby pod koniec dekady pozwolić na dostawy gazu ze Wschodniej Syberii do Chin.

Zgodnie z dekretem rządowym władze regionalne mają udzielić odpowiedniego wsparcia. Firma Rosseti ma z kolei zapewnić priorytet dla budowy połączeń elektroenergetycznych na szlaku gazociągu. Rosyjskie Koleje i inne firmy transportowe mają zapewnić priorytetowe dostawy dóbr potrzebnych do realizacji projektu.

Rosyjskie władze nie określiły, co oznacza taki rozwój wypadków dla projektu Siła Syberii 2 (Gazociągu Ałtaj) czyli zachodniego szlaku dostaw gazu z Rosji do Chin.

Chińska firma CNPC ostrzegła, że jej zainteresowanie rosyjskim gazem spada wraz z pojawieniem się spowolnienia gospodarczego ograniczającego zapotrzebowanie na surowce.

Czytaj także: Co zamiast Chin będzie lekarstwem na kryzys gospodarczy?

Ekonomista CNPC Xu Bo przekonuje, że chiński rząd nie będzie zainteresowany podpisaniem drugiej umowy gazowej z Rosją przez następne pięć lat, ponieważ uznaje, że będzie w stanie zapewnić sobie surowiec w oparciu o istniejące porozumienia. Pierwsza, podpisana już umowa dotyczy warunków ramowych dostaw gazu przy pomocy gazociągu Siła Syberii ze złóż we Wschodniej Syberii w ilości do 38 mld m3 rocznie przez 20 lat. Druga dotyczy dostaw przez Siłę Syberii 2 (pierwotnie Gazociąg Ałtaj) w ilości do 30 mld m3 ze złóż zachodnich, eksploatowanych obecnie głównie na potrzeby rynku europejskiego. To ta druga umowa dawałaby realną możliwość dywersyfikacji rynków zbytu i zwrot Gazpromu do Azji.

Czytaj także: Rosjanie mówią o Chinach ale myślą o Europie

– Chiny już teraz mają wystarczająco dużo gazy by zrealizować plan piętnastoletni w latach 2016-2020, a jeśli dojdzie do przełomu technologicznego w zgazowaniu węgla lub wydobyciu gazu łupkowego, to grozi im nawet nadpodaż tego surowca na rynku – ostrzega Xu w rozmowie z Interfaxem. – Ponadto jest mało prawdopodobne, że Chiny zapłacą mało za gaz z zachodniego gazociągu więc nie jest to w ich interesie, aby teraz podpisywać nowe porozumienie – dodaje ekonomista.

Zdaniem Lin Boqianga, dyrektora Chińskiego Centrum Badań nad Gospodarką Eneretyczną przy Uniwersytecie Xiamen, budowa Siły Syberii 2 będzie obecnie zbyt kostowna.

Rozmowy na temat dostaw przez ten gazociąg przeciągają się pomimo wstępnych, optymistycznych deklaracji. Strony nie zgadzają się odnośnie ceny dostaw i kosztów budowy. Podobnie jak w przypadku pierwszej Siły Syberii, Rosjanie chcieliby maksymalnie przerzucić koszty na Chińczyków. Ci jednak, posiadając alternatywne źródła dostaw, nie godzą się na takie rozwiązanie. Gazprom miał odrzucić ich żądanie ogłoszenia otwartego przetargu na budowę, prawdopodobnie dlatego, że chciał zachować kontrolę nad magistralą dla siebie.

22 lipca Wiedomosti podały za anonimowym źródłem, że porozumienie w tej sprawie zostało zawieszone na czas nieokreślony. Rosjanie przekonują, że rozmowy – choć trudne – trwają nadal.

Czytaj także: Gazprom zostaje w Europie. Szansa dla Polski (RAPORT)

 

Juan szkodzi Gazpromowi

Spowolnienie chińskiej gospodarki może zaszkodzić także rosyjskiemu Gazpromowi. Poza tym, że uderzy w gospodarkę Rosji, dla której Chińczycy są największym partnerem gospodarczym, to zmniejsza zapotrzebowanie na gaz ziemny w Państwie Środka.

– Chińczycy naprawdę trzymają teraz stery – mówi Financial Timesowi Jonathan Stern, dyrektor Oxford Institute for Energy Studies. – Gospodarka radzi sobie słabo, zapotrzebowanie na gaz jest dużo niższe od oczekiwań. To daje silną pozycję negocjacyjną w rozmowach z Rosjanami – ocenia.

Chiński juan staniał do dolara do poziomu najniższego od trzech lat. To m.in. efekt ręcznego obniżenia jego ceny przez Pekin. Za juanem tanieje w stosunku do amerykańskiej waluty rubel. Ten trend poprawia to wyniki rosyjskiego eksportu ale połączony z efektem taniej ropy naftowej może zaszkodzić gospodarce. Zdaniem rozmówców może zneutralizować stabilizujący efekt sprzedaży rezerw dolarów przez Rosyjski Bank Centralny. Jeżeli Rosja przetrwa to zagrożenie, tania chińska waluta może zwiększyć zainteresowanie importem surowców z Rosji bo poprawi wyniki ekonomiczne tamtejszej gospodarki.

 

Uderzenie we współpracę z Shellem

Amerykanie rozszerzyli sankcje wobec Rosji o złoże Jużno-Kirinskoje u wybrzeży Sachalinu. Złoże jest źródłem surowca dla projektu Sachalin 3 Gazpromu, w który chciał się zaangażować mimo obostrzeń Shell – podawaliśmy w piątek 7 sierpnia.

Departament Skarbu USA objął sankcjami złoże Jużne Kirinskoje z którego ma pochodzić surowiec dla projektów Gazpromu na wyspie Sachalin. Rosyjską firmę miał tam wesprzeć brytyjsko-holenderski Shell. Chociaż chodzi o projekt gazowy, instytucja tłumaczy, że wpisuje się ona w dotąd przyjęty kanon sankcji, bo znajduje się tam znacząca ilość ropy naftowej. Do tej pory obostrzenia dotyczyły sektora naftowego. W związku z nimi projekty Gazpromu na Sachalinie związane ze wspomnianym złożem nie mogą otrzymać technologii ani kapitału od firm zachodnich. W ten sposób uderzają w Gazprom jako głównego zainteresowanego – kupca. Bez sprzętu i pieniędzy z Zachodu rosyjska firma nie będzie w stanie sięgnąć po tamtejsze wymagające złoża. Według Kommiersanta miała je dostarczyć firma American FMC Technologies, która zapewniła go już projektom na złożach w pobliżu Kirinskoje.

18 czerwca Shell podpisał z Gazpromem memorandum o współpracy przy rozwoju wydobycia na Sachalinie w ramach projektu Sachalin 3. Miało ono pozwolić na zwiększenie przepustowości jedynego rosyjskiego terminala LNG. Znajduje się on na opisywanej wyspie i należy do Gazpromu. Obecnie te plany stoją pod znakiem zapytania.

Z informacji Bloomberga wynika, że w celu sięgnięcia po nowe złoża na wyspie Sachalin, które są tanie w wydobyciu i znajdują się blisko perspektywicznego rynku azjatyckiego, Shell zamierza sprzedać część swoich aktywów. Nie ustalono jeszcze o jakie może chodzić. Bloomberg przekonuje jednak, że podobną operacją zainteresowany jest francuski Total.

Szansa na sięgnięcie po nowe złoża sprawia, że firmy te nie obawiają się negatywnego wpływu sankcji zachodnich przeciwko Rosji dla współpracy z Gazpromem. Shell posiada już 27,5 procent akcji projektu wydobywczego Sachalin 2. Możliwe, że wejdzie do projektu Baltic LNG, co zapowiadały już media.

Eksport LNG jest na tyle elastyczny, że dzięki rozwojowi eksportu z Sachalina Gazprom będzie reagował szybko na zapotrzebowanie w Chinach, które nie będzie takie wielkie, bo do 2020 roku Chiny chcą importować do 170 mld m3 rocznie: 80 mld m3 z Turkmenistanu i Azji Centralnej, 12 mld m3 z Birmy. 82 mld m3 chce odbierać w postaci skroplonej i tutaj będzie przydatny gazoport Gazpromu na Sachalinie.

Shell ma także swój interes w porozumieniu. Wpisuje się ono dobrze w jego plany ekspansji w sektorze LNG, po przejęciu ważnego tradera BG Group. Firma kalkuluje, że nie będzie sankcji wobec Gazpromu, a jedyny na razie terminal na Sachalinie pozostanie centrum eksportu rosyjskiego gazu do Azji z perspektywą prężnego rozwoju, na czym Shell także może zarobić.

Sankcje zmuszają Federację Rosyjską do sięgnięcia po narzędzie, z którego nie chciała dotąd korzystać. Gazprom zaoferuje Shellowi porozumienie o wspólnym wydobyciu (PSA) w ramach projektu Sachalin 3.

Grupa robocza zarządu projektu przedyskutowała tę kwestię 30 lipca – donosi RBC. Należą do niej przedstawiciele rosyjskiego Gazpromu, holendersko-brytyjskiego Shella, japońskich Mitsui i Mitsubishi, spółk-córki Gazpromu odpowiedzialnej za system przesyłu gazu na wyspie Sachalin Energy, oraz reprezentanci władz regionalnych i eksperci PwC.

Trzecia faza wydobycia na Sachalinie zakłada rozbudowę mocy gazoportu Gazpromu na wyspie o  5 mln ton LNG rocznie przy wykorzystaniu złóż Południowe Kirinskoje. Według gazety RBC strony opracowały już mechanizm prawny porozumienia i zostanie ono oficjalnie zatwierdzone przed końcem roku.

Sachalin 2 to projekt wydobycia ze złóż Piltun i Lunskoje na szelfie wyspy. Pochodzący z nich gaz służy do eksportu LNG z jedynego rosyjskiego gazoportu należącego do Gazpromu o przepustowości 10 mln ton rocznie. Gazprom posiada 50 procent udziałów w projekcie, Shell – 27,5 procent minus jedna akcja, Mitsui – 12,5 procent a Mitsubishi – 10 procent. W 2014 roku wydobyto tam 17,6 mld m3 i wyprodukowano 10,8 mln ton LNG, które w 90 procentach trafiły na rynek Japonii na mocy umowy długoterminowej. Reszta trafiła na rynek spotowy w Japonii, Korei Południowej i Chinach.

Sachalin 3 zakłada wydobycie z czterech bloków. Exxon Mobil i Chevron z USA chciały wydobywać tamtejszy surowiec w oparciu o PSA jeszcze w 1993 roku ale Rosjanie odmówili. Wydobycie na złożu Kirinskoje ruszyło dopiero w 2013 roku z potencjałem wydobycia 5,5 mld m3 rocznie do 2018 roku. Złoże Południowe Kirinskoje ma być eksploatowane od 2019-20 roku.

Zgoda Rosjan na PSA oznacza podział kosztów projektu pomiędzy udziałowców. W zamian daje im dostęp do surowca wydobywanego na koncesji. Wydobycie odbywa się na zasadzie joint-venture. Kontraktor wykonuje prace a rząd opodatkowuje je dopiero po zwrocie kosztów poniesionych przez inwestora, co zwiększa rentowność przedsięwzięcia ale i wpływ zagranicznego udziałowca na projekt. Część Rosjan u władzy obawia się, że PSA pozbawi ich decydującego wpływu na inwestycję a budżet wpływów. Problem polega jednak na tym, że bez pieniędzy Shella Gazprom nie zdoła sam kupić sprzętu potrzebnego do rozwoju wydobycia. Gazprombank jest jednym z podmiotów objętych sankcjami USA i Unii Europejskiej, co odcina go od kapitału zachodniego. Innych źródeł dofinansowania rosyjskich projektów bank dotąd nie znalazł.

Rozbudowa terminala LNG ma kosztować od 5 do 7 mld dolarów. Według wyliczeń analityków RBC rozwój wydobycia w ramach projektu Sachalin 3 może kosztować ponad 11 mld dolarów. Gazprom zainwestował w niego już 3 mld dolarów. Po tym jak spółka-córka Gazpromu Sachalin Energy zablokowała projekt LNG Rosnieftu, inwestycja tej pierwszej firmy jest jedyną realną szansą na rozwój eksportu gazu skroplonego z wyspy. Sankcje mogą sprawić, że i ona stanie pod znakiem zapytania.

Czytaj także: Gazpromu ucieczka do przodu pod rękę z Shellem

 

Gazprom liczy się z kolejnymi sankcjami

Gazprom wyraziła obawy, że USA i Unia Europejska mogą wprowadzić przeciwko niej sankcje ekonomiczne, co utrudni jej współpracę partnerami biznesowymi.

– Ze względu na utrzymujący się kryzys na Ukrainie istnieje ryzyko, że USA i UE wprowadzą dodatkowe sankcje o charakterze finansowym i ekonomicznym wymierzone bezpośrednio w Gazprom, które utrudnią współpracę z szeregiem partnerów biznesowych – można przeczytać w dokumencie.

Czytaj: Gazprom to największy przegrany rosyjskiej wojny przeciwko Ukrainie

W celu ograniczenia ryzyka, Gazprom zapowiada konsekwentną pracę na rzecz „utrzymania reputacji”.

Jednocześnie firma uznaje, że obecne sankcje wprowadzone przeciwko jej spółkom zależnym: Gazprombank i Gazprom Nieft, nie mają wpływu na bieżące działanie firmy-matki. Sankcjami zostały także objęte Rosnieft, Surgutnieftegaz, Łukoil i Novatek. Obostrzenia odcinają je od dostaw sprzętu i kapitału z Zachodu.

 

Zerowa sprzedaż na Ukrainie

Od 1 lipca tego roku Ukraińcy nie kupują gazu od Gazpromu. Chociaż możliwy jest powrót do zakupów przed sezonem grzewcznym, obecnie rosyjska firma kontynuuje eskalację roszczeń wobec Naftogazu, nie zyskując nic na sprzedaży surowca nad Dniepr.

W raporcie z 14 sierpnia rosyjski Gazprom poinformował, że przesłał zmodyfikowany pozew przeciwko ukraińskiemu Naftogazowi do sądu arbitrażowego w Sztokholmie. Suma roszczeń opiewa obecnie na 29,2 mld dolarów.

Jednym z roszczeń są naliczane przez Gazprom zaległości Naftogazu za dostawy surowca do kontrolowanego przez rosyjskich bojowników Donbasu. Pomimo faktu, że Kijów nie uznaje tych zobowiązań, rosyjska firma wyliczyła je na 218 mln dolarów. Ukraina nie dostarcza gazu do Donbasu uznając, że nie zamierza subsydiować walczących z nią bojowników.

Gazprom liczy dostawy na Ukrainę i do bojowników razem. Podaje, że wysłał łącznie 1,897 mld m3 w drugim kwartale tego roku. Ukrtransgaz podaje, że odebrał 1,592 mld m3. Z tego można wnioskować, że do Donbasu trafiło około 305 mln m3 surowca.

Koszt dostaw dla Ukrainy wynosił w drugim kwartale 247,18 dolarów za 1000 m3 więc dostawy na tereny zajęte przez bojowników kosztowały 75,4 mln dolarów – wylicza Interfax.

Pierwsze przesłuchania w arbitrażu odbędą się w okresie styczeń-marzec 2016. We wrześniu 2016 roku Naftogaz może zgłosić swoje roszczenia wobec Gazpromu. Werdykt arbitrażu jest zapowiadany na styczeń 2017 roku ale strony mogą wcześniej dojść do porozumienia poza sądem.

 

Turcy odwlekają decyzję

Minister energetyki Turcji Taner Yildiz obwinia Rosję za opóźnienie realizacji projektu Turkish Stream. Jego zdaniem Rosjanie spóźnili się z przekazaniem danych na temat szlaku gazociągu.

– Termin dostarczenia koordynatów został przeniesiony do 10 czerwca albo później. Turcja nie mogła rozpocząć żadnych prac bez nich – powiedział w rozmowie z agencją Anadolu.

Według Yildiza toczące się negocjacje cenowe Gazprom-BOTAS to oddzielna sprawa od rozmów o budowie gazociągu ale są one prowadzone w sposób skoordynowany.

– Porozumienie rządowe musi zostać najpierw ratyfikowane w parlamencie a Turcja musi stworzyć nowy rząd koalicyjny lub powtórzyć wybory – powiedział Yildiz pytany o perspektywy podpisania dokumentu oficjalnie sankcjonującego współpracę rosyjsko-turecką przy Turkish Stream. Nadal nie został on podpisany.

Prezydent Rosji Władimir Putin poinformował, że Rosja i Turcja będą kontynuować rozmowy o budowie pierwszej nitki gazociągu Turkish Stream pod koniec jesieni, kiedy rozpocznie pracę nowy rząd w Ankarze.

Kommiersant informuje, że obecnie rozmowy są niemożliwe, bo Turcję czekają powtórne wybory parlamentarne. Strony nie zdołały dojść do porozumienia w sprawie gazociągu Turkish Stream z Rosji, przez Morze Czarne, do Turcji, który miałby stanowić alternatywę dla tranzytu przez Ukrainę do Europy. Moskwa i Ankara nadal nie porozumiały się odnośnie ceny dostaw gazu od Gazpromu dla BOTAS-u. Rosjanie nie zdołali tym samym przekonać turecką firmę do udziału w budowie podmorskiego odcinka magistrali.

Rosjanie przyznali, że obecnie realna jest budowa tylko pierwszej z czterech nitek o łącznej przepustowości 63 mld m3 rocznie. Zgodzili się też, że przedłużenie negocjacji zmusi ich do zmiany terminarza projektu, który pierwotnie zakładał uruchomienie pierwszych dostaw pod koniec 2015 roku.

 

Podsumowanie

W dobie taniej ropy naftowej, spowolnienia gospodarczego w Chinach i problemów na rynku europejskim Gazprom musi urynkowić swoją politykę, co będzie trudne ze względu na utrzymujący się wpływ Kremla na jego decyzje. Póki co firma ta pozostaje faktycznie departamentem ministerstwa spraw zagranicznych, dlatego nie może skutecznie konkurować z koncernami międzynarodowymi z pierwszej ligi. Radzi sobie tam, gdzie polityka Kremla dodaje jej wiatru w skrzydła. Dobrym przykładem jest kontestowany przez Komisję Europejską projekt rozbudowy Nord Stream. Pomimo oporu Brukseli europejskie firmy zgłosiły wstępne zainteresowanie udziałem w przedsięwzięciu.