Jakóbik: Gazprom strzela sobie w stopę. To szansa dla PGNiG i Europy

11 września 2014, 11:40 Energetyka

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Jak podaje PGNiG „dostawy gazu ziemnego w ramach obowiązującego Kontraktu Jamalskiego na połączeniach międzysystemowych w Drozdowiczach (Ukraina), Kondratkach (Białoruś) i Wysokoje (Białoruś) nadal nie są realizowane zgodnie ze składanymi przez Spółkę nominacjami. Deficyt dostaw w dniu 10.09.2014 r. wyniósł ok. 45 %.”

„Zgodnie z Kontraktem Jamalskim, PGNiG ma prawo odbierać ilości mniejsze bądź równe maksymalnej  dobie kontraktowej określonej dla poszczególnych punktów wejścia, na których realizowane są dostawy. Wolumeny zamówione przez PGNiG były mniejsze od ilości maksymalnych –  czyli zgodne z kontraktem. Mimo to, nie zostały zrealizowane przez OOO Gazprom Eksport.

„Aby zabezpieczyć niedobór dostaw z kierunku wschodniego, PGNiG podjęło decyzję o realizacji dostaw uzupełniających przez punkty: Lasów (Niemcy) oraz Cieszyn(Czechy).Dodatkowo, od dnia 11.09.2014 r. uruchomione zostały dostawy gazu przez punkt Mallnow (Niemcy).” – dodaje spółka.

„Trwa wyjaśnianie przyczyn zmniejszenia dostaw gazu z kierunku wschodniego, w szczególności czy mają one charakter techniczny czy handlowy. PGNiG nie otrzymało do chwili obecnej żadnej informacji ze strony Gazpromu o powodach zmniejszenia dostaw gazu do Polski. Dostawy gazu ziemnego do odbiorców PGNiG przebiegają bez zakłóceń. Nie ma obecnie konieczności uruchamiania odbioru gazu z podziemnych magazynów gazu, które przed sezonem zimowym zostały w pełni zatłoczone. Aktualny stan napełnienia magazynów wynosi ok. 2,6 mld metrów sześciennych” – podaje spółka.

Ze względu na niedobory surowca Gaz-System poinformował o zatrzymaniu rewersowych dostaw gazu na Ukrainię o 14 tamtejszego czasu. Informację tę potwierdził dyrektor ukraińskiego odpowiednika tej firmy – Ukrtransgazu – Ihor Prokopiw. Potwierdza również, że powodem było ograniczenie dostaw gazu od Gazpromu dla PGNiG. Ukrainiec podał, że Rosjanie sztucznie podwyższyli cenę surowca na Węgrzech do 400 dolarów za tysiąc metrów sześciennych, dlatego Ukrtransgaz sprowadza go ze Słowacji za 320-330 dolarów. Z tego kraju płyną jednak informacje, że dostawy dla Eustreamu z Rosji również zostały zmniejszone a Bratysława może zamknąć swój rewers.

Wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński zapewnił wczoraj, że Polska nie musi się obawiać niedoborów gazu ziemnego. – Nie dostaliśmy żadnych sygnałów jakoby dostawy ze Wschodu miały być zakłócone – powiedział Piechociński. Dodał, że w polskich magazynach znajdują się obecnie „rekordowe ilości surowca”. Tymczasem PGNiG poinformowało, że w środę Rosja zmniejszyła dostawy gazu do Polski o 45 procent.

Chociaż nasze magazyny nie są wielkie (my – 2,58 mld m3, Ukraina 32 mld 3, Niemcy 20 mld m3), to nie musimy korzystać z ich rezerw. Kupimy gaz na giełdzie, co PGNiG już robi przez rewers na Gazociągu Jamalskim. Obecnie ceny spotowe surowca są tam tańsze od tego oferowanego przez Gazprom. Jeżeli Polska kupuje od Rosjan gaz za około $480/1000m3, to na spocie można go kupić nawet za $320/1000m3. Z danych Gaz-Systemu wynika, że są techniczne możliwości sprowadzenia z nowych kierunków do 75 procent wolumenu sprowadzanego obecnie z Rosji (ponad 10 mld m3). Po uruchomieniu gazoportu będzie to sto procent. Na wolnym rynku klient, któremu nie odpowiada jakość usługi po prostu zmienia usługodawcę. Zatem Rosjanie strzelają sobie w stopę, wykorzystując obecnie Gazprom do realizacji politycznych zadań w Europie Środkowo-Wschodniej.

W tym świetle problemy z dostawami są prezentem dla Polaków, którzy powinni w następnym oknie negocjacyjnym (7 listopada 2014 roku) walczyć z Gazpromem o:

1. Zmniejszenie wolumenu dostaw,

2. Zmniejszenie wolumenu objętego klauzulą take or pay,

3. Obniżenie ceny.

Podobne korzyści uzyskały już firmy włoskie i niemieckie w arbitrażu przeciwko Gazpromowi. My możemy wykorzystać obecne problemy do forsowania zmian bez konieczności udawania się do sądu. Jeżeli Rosjanie nadal będą udawać Greków, to sprawa i tak skończy się na wokandzie, najprawdopodobniej bez happy endu dla rosyjskiego giganta. Najprawdopodobniej Rosjanie nie mogą jednostronnie zdecydować o zmniejszeniu zakontraktowanych dostaw. Być może błędem było wycofanie się poprzednich władz PGNiG z arbitrażu przeciwko Gazpromowi w 2012 roku. Ugoda dała nam niższą cenę, sąd mógł dać wiele więcej. Teraz jest okazja do nadrobienia tych zaległości.

Jednym z powodów dla których maleją dostawy gazu ze Wschodu może być chęć ukarania Polaków za wsparcie Ukrainy rewersowymi dostawami gazu. Ten przypadek (po raz n-ty) pokazuje, jak przydatnym narzędziem rosyjskiej polityki zagranicznej są długoterminowe kontrakty gazowe. Dlatego należy dążyć do uniezależnienia PGNiG-u od rosyjskiego kontraktu. Kończy się w 2022 roku. Jednostronne zerwanie warunków umowy przez Rosjan to tylko kolejny argument za całkowitym przeorganizowaniem relacji gazowych z Moskwą. Powinniśmy sprowadzać od Gazpromu dokładnie tyle gazu ile nam się opłaca i mieć możliwość wprowadzania zmian do umowy.

Polskie problemy z dostawami to także kolejny sygnał dla Unii Europejskiej, że czas ujawnić wyniki śledztwa antymonopolowego przeciwko Gazpromowi i pokazać w jaki sposób rosyjska firma nadużywa swojej pozycji w Europie Środkowo-Wschodniej. Należy także pamiętać o Ukrainie, która jest w dużo gorszej sytuacji niż Polska. Rewersowe dostawy gazu nad Dniepr są całkowicie zgodne z prawem Unii Europejskiej i Rosja nie ma prawa w nie ingerować. Komisja Europejska musi w toku negocjacji KE-Ukraina-Rosja bronić dostępu Ukraińców do tego źródła surowca. Ostatecznie, ten kraj jest członkiem Europejskiej Wspólnoty Energetycznej a zatem Bruksela jest za niego odpowiedzialna, o czym niektórzy eurokraci być może woleliby nie pamiętać. Europa musi pokazać solidarność energetyczną lub przestać posługiwać się tym pustym hasłem. Będzie to jedno z największych wyzwań stojących przed nową Komisją Europejską.