Jakóbik: Jak może wyglądać wojna gazowa przeciwko Polsce

9 listopada 2015, 07:54 Energetyka

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Urządzenie do usuwania min na Bałtyków zagubiło się w pobliżu gazociągu z Rosji do Niemiec. Zakłóciło pracę jednej z dwóch istniejących nitek Nord Stream i zagroziło bezpieczeństwu dostaw przy jego użyciu. Jakie mogą być konsekwencje?

Podczas corocznej kontroli stanu technicznego morskiej infrastruktury gazociągu Nord Stream, w pobliżu drugiej z dwóch nitek magistrali znaleziono ładunek wybuchowy na pokładzie drona do usuwania min morskich. Dostawy przez nitkę zostały wstrzymane do czasu wyjaśnienia sprawy.

Jak podaje operator przerwa może doprowadzić do zmniejszenia przepustowości dostępnej w punkcie Greifswald, gdzie gaz z Nord Stream trafia do gazociągu OPAL. Szczegółowa informacja na ten temat zostanie podane tak szybko, jak to możliwe – informuje OPAL Gastransport GmbH, operator magistrali o tej samej nazwie pod kontrolą niemieckiego BASF i rosyjskiego Gazpromu.

W 2014 roku Gazprom eksportował do Niemiec 39 mld m3 surowca, z czego 34 mld zostały dostarczone poprzez Nord Stream. Przepustowość gazociągu to 55 mld m3 rocznie, ale nie była wykorzystywana w pełni, ze względu na ograniczenie wykorzystania OPAL przez Gazprom do 50 procent. Komisja Europejska zgodziła się na monopol rosyjskiej firmy tylko dla połowy mocy tej odnogi Nord Stream. Jeżeli druga nitka gazociągu zostanie przez dłuższy czas wyłączona z użytku, Niemcy będą musieli w większym stopniu polegać na dostawach przez Gazociąg Jamalski ciągnący się przez Polskę.

To sygnał, że gdyby podobna sytuacja wystąpiła w przyszłości i miała większą skalę, może zagrozić planom walki z kryzysem dostaw do naszego kraju. Mechanizmem rynkowym, który ma rekompensować ewentualne przerwy dostaw do Polski ma być wykorzystanie rewersu na Gazociągu Jamalskim. Co się jednak stanie, kiedy jego wykorzystanie będzie niemożliwe, bo Niemcy będą zmagać się z własnym kryzysem?

Jak informuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej nr 994/2010 z dnia 20 października 2010 ws. środków zapewniających bezpieczeństwo dostaw gazu ziemnego, „w przypadku wystąpienia zagrożeń dla bezpieczeństwa dostaw w państwie członkowskim istnieje ryzyko, że podjęte jednostronnie przez to państwo środki mogą zagrażać prawidłowemu funkcjonowaniu wewnętrznego rynku gazu oraz dostawom gazu dla odbiorców. Niedawne doświadczenia wykazały, że ryzyko to jest realne. Aby umożliwić funkcjonowanie wewnętrznego rynku gazu ziemnego również w przypadku niedoborów w dostawach, niezbędna jest solidarność i koordynacja działań na wypadek sytuacji kryzysowych, zarówno w zakresie działań zapobiegawczych, jak i reakcji na konkretne zakłócenia w dostawach”. Dalej napisano, że „celem wzmocnienia solidarności między państwami członkowskimi w przypadku wystąpienia stanu nadzwyczajnego w Unii, a w szczególności celem wsparcia państw członkowskich dysponujących mniej korzystnymi warunkami geograficznymi lub geologicznymi, państwa członkowskie powinny opracować środki służące zapewnieniu solidarności”.

Na mocy tej regulacji zostały wprowadzone mechanizmy solidarnościowe. Dzięki niej Polacy powinni, przynajmniej teoretycznie, móc liczyć na Niemców, jeżeli dostawy z Rosji zostaną przerwane.

„Dla należytego funkcjonowania rynku gazu kluczowe jest, by środki podejmowane w celu zagwarantowania bezpieczeństwa dostaw gazu nie zakłócały w niewłaściwy sposób konkurencji lub skutecznego funkcjonowania wewnętrznego rynku gazu” – czytamy w rozporządzeniu. Oznacza to, że plan działania niemieckiego operatora gazociągów, nie może zagrażać wolnemu przepływowi gazu, także przez rewers jamalski do Polski. Niestety, istnieją obawy, że tak będzie. Gdyby Niemcy wybrali wtłaczanie gazu z Nord Stream do własnych magazynów, lub doszło do istotnego ograniczenia lub przerwy dostaw przez Nord Stream, Polska nie mogłaby skorzystać z rewersu jamalskiego w celu kompensacji niedoborów wynikających na przykład z problemów z dostawami ze Wschodu. W sprawie interweniowali już Polacy w Brukseli, o czym pierwszy informował BiznesAlert.pl. Warszawa domaga się, aby Berlin uspokoił nasze obawy i zapewnił nieprzerwaną dostępność dostaw z Niemiec przez Gazociąg Jamalski, zgodnie ze stanem oficjalnym, ale jak się okazuje, nie faktycznym.

Gdyby jednak w nieodległej przyszłości w pobliżu Nord Stream zaplątał się kolejny pojazd nieznanego pochodzenia, który spowodowałby przerwę w pracy gazociągu przez samą obecność albo detonację, a w międzyczasie nastąpiły problemy (na przykład techniczne) z dostawami do Polski z Rosji, mogłoby dojść do kryzysu gazowego w naszym kraju. W ten sposób, jedno podwodne urządzenie mogłoby się stać narzędziem wojny hybrydowej w sektorze gazowym. Jak wyglądałyby kolejne etapy kryzysu dostaw do Polski?

Na mocy unijnych regulacji wprowadzonych po wojnach gazowych Rosji przeciwko Ukrainie, każdy operator systemu przesyłowego gazu w Unii Europejskiej, ma przygotować plan działania na wypadek kryzysu dostaw. „Krajowy plan operatora sieci przesyłowej w sytuacjach kryzysowych w sektorze gazu ziemnego” jest dokumentem niejawnym i nie podlega publikacji. Jednakże to ze względu na to, że uwzględniał on wykorzystanie rewersu jamalskiego, Polacy zdecydowali się na wspomnianą interwencję w Brukseli.

Krajowy plan uwzględnia m.in.:

  1. Procedurę postępowania na wypadek wystąpienia sytuacji zaburzeń w dostarczaniu paliw gazowych, a w szczególności nieprzewidzianego wzrostu zużycia paliwa gazowego przez odbiorców, z wystąpieniem zakłóceń w dostawach paliwa gazowego, wystąpienia sytuacji awaryjnej w instalacji odbiorcy lub dostawcy do Zleceniodawcy Usługi Przesyłowej (ZUP);
  2. dokładne oszacowanie ilości gazu ziemnego zużywanego przez odbiorców chronionych;
  3. możliwości przejścia na paliwa alternatywne przez część odbiorców przyłączonych do sieci przesyłowej i sieci dystrybucyjnych;
  4. opracowanie szczegółowej siatki bezpieczeństwa zidentyfikowanych zagrożeń,
  5. analizę pracy sieci w przypadkach wystąpienia poszczególnych scenariuszy kryzysowych;
  6. oszacowanie ilości gazu ziemnego koniecznych do zasilania jedynie odbiorców chronionych zgodnie ze standardem w zakresie dostaw (art. 8 ust. 1 rozporządzenia 994/2010);
  7. oszacowanie ilości gazu ziemnego niedostarczonego do odbiorców końcowych ze szczególnym uwzględnieniem odbiorców chronionych w przypadku wystąpienia sytuacji kryzysowej.

Zgodnie z informacjami na temat polskiego planu opublikowanymi przez Ministerstwo Gospodarki, „działania są podejmowane przez firmy, operatora i Komisję Europejską, która po weryfikacji stanu nadzwyczajnego ogłoszonego przez państwo członkowskie może ogłosić stan nadzwyczajny na terenie całej UE lub jej części. Po wprowadzeniu europejskiego stanu nadzwyczajnego KE zwołuje Grupę Koordynacyjną ds. Gazu oraz koordynuje działania właściwych organów państw członkowskich”.

Etapy kryzysu dostaw gazu:

  1. Stan wczesnego ostrzeżenia – MG zbiera zespół, informuje firmy o rynkowych metodach walki z niedoborami.
  2. Stan alarmowy – MG rekomenduje firmom i operatorowi maksymalne wykorzystanie mocy produkcyjnych i przesyłowych dla utrzymania dostaw.
  3. Stan nadzwyczajny – ze względu na zagrożenie dostaw dla odbiorców chronionych MG może uruchomić zapasy obowiązkowe i/lub wprowadzić ograniczenia w poborze gazu ziemnego.

W sytuacji stanu nadzwyczajnego, Minister Gospodarki może wystąpić z wnioskiem do Rady Ministrów o podjęcie działań polegających na: 1) zawiadomieniu Przewodniczącego Grupy Koordynacyjnej do spraw Gazu KE o wystąpieniu ww. zdarzeń, lub 2) wystąpieniu do KE z żądaniem zwołania Grupy Koordynacyjnej do spraw Gazu.

Na tym etapie moglibyśmy domagać się od Niemców uruchomienia mechanizmów solidarnościowych. Do ich systemu zostałby sprowadzony gaz z giełd, Holandii i innych dostępnych kierunków, aby do Polski znów mógł popłynąć surowiec przez rewers na Gazociągu Jamalskim. Dopóki nie funkcjonuje terminal LNG w Świnoujściu, jest to jedyna droga awaryjnych dostaw, co pokazuje po raz kolejny strategiczne znaczenie świnoujskiego obiektu.

Bruksela albo gazoport

Mając funkcjonujący terminal w Świnoujściu, Polacy mogliby teoretycznie nie przejmować się problemami z dostawami po stronie rosyjskiej, czy niemieckiej. Daje to jednak sygnał, że należy rozwijać Marynarkę Wojenną RP na potrzeby zabezpieczenia dostaw LNG do Świnoujścia, na wypadek, gdyby na pewnym etapie było to jedyne źródło dostaw gazu do Polski.

Incydent na Nord Stream może mieć znaczenie dla polskiego bezpieczeństwa także z kolejnego powodu. Rosjanie mogą wprowadzić środki zapobiegawcze podobnym zdarzeniom i wzmocnić aktywność floty na Morzu Bałtyckim. Zagrożenie dwóch funkcjonujących nitek Nord Stream zdarzeniem losowym, jak to z 6 listopada, lub nawet zamachem, byłoby także argumentem za zwiększeniem przepustowości magistrali o trzecią i czwartą nitkę. Tego właśnie dotyczy lobbowany w Brukseli przez Berlin i Moskwę projekt Nord Stream 2.

W tym kontekście incydent na Gazociągu Północnym jest kolejnym darem od losu dla współpracy gazowej Niemiec i Rosji. Pozwala sięgnąć po argumenty bezpieczeństwa energetycznego w walce o rozbudowę Nord Stream, co niemieccy zwolennicy projektu już teraz robią. Przekonują w kuluarach, że dostępność większych ilości gazu rosyjskiego w Europie to większe bezpieczeństwo i szansa na niższą cenę. Jest jednak odwrotnie: to zagrożenie dla rozwoju rynku gazu, szczególnie w Europie Środkowej i Wschodniej, oraz dla dywersyfikacji, bo rynki krajów jak Polska, mogą zostać zalane rosyjskim gazem, co nie pozostawi miejsca dla dostaw z nowych kierunków – LNG z USA lub regionu śródziemnomorskiego, dostaw gazociągami z regionu kaspijskiego, i innych źródeł stanowiących alternatywę do dostaw z Rosji.

Właśnie w Brukseli rozstrzygnie się przyszłość relacji gazowych w trójkącie Niemcy-Rosja-Polska, w którym najsłabszym wierzchołkiem jest Warszawa, ale po jej stronie stoi prawo Unii Europejskiej. Dlatego projekt Nord Stream 2 można przekuć w korzyść dla Polski i regionu. Musimy działać, bo alternatywą jest ryzyko wybuchu wojny gazowej przeciwko naszemu krajowi.