Jakóbik: Jak uderzyć w Gazprom i nie wywołać wojny gazowej

4 sierpnia 2014, 08:41 Energetyka

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Unia Europejska ma oręż, którym może się skutecznie obronić przed rosyjskim zapowiedziami wzrostu cen energii dla Europy pisze w „Rzeczpospolitej” były szef resortu skarbu Mikołaj Budzanowski. Bardzo dobrze, że ważna osoba publiczna przedstawia ten postulat. Należy go szybko zrealizować.

Odmrożenie śledztwa antymonopolowego Komisji Europejskiej przeciwko Gazpromowi postulowałem w programie pomocy dla ukraińskiego sektora gazowego z początku kwietnia tego roku. Dlaczego odmrożenie. Ponieważ właśnie wtedy Komisja ze względu na obawy przed zarzutami Rosji o upolitycznienie śledztwa odroczyła przedstawienie wyników śledztwa, które pierwotnie miały zostać przedstawione wiosną. Zatem brukselscy urzędnicy postanowili pójść na rękę Rosji aby ocalić wiarygodność postępowania.

Jednakże wraz z negatywnym rozwojem sytuacji na Ukrainie, gdy okazało się, że po aneksji Krymu Rosjanie kontynuują destabilizowanie sytuacji nad Dnieprem poprzez prowadzenie działań bojowych w obwodach Ługańskim i donieckim, Komisja, a konkretnie komisarz ds. energii powziął decyzję o zamrożeniu rozmów na temat wyłączenia rosyjskich inwestycji spod prawa antymonopolowego Unii Europejskiej. Mowa o gazociągach OPAL (niemiecka odnoga Nord Stream) i South Stream. Istnieje zatem precedens, który Komisja powinna powtórzyć, odmrażając śledztwo przeciwko Gazpromowi. Zmieniając interpretację, można przecież jej zarzucić, że ruchem politycznym było właśnie jego zamrożenie, będące koncesją na rzecz Rosjan.

Decyzję w tej sprawie podejmie komisarz ds. konkurencji. To między innymi dlatego postulowałem, aby Polska walczyła o ten fotel w ramach nowego rozdania w Brukseli po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Skoro zgodnie z wolą Niemiec komisarzem ds. energii pozostanie i tak w miarę korzystny dla Polski Gunther Oettinger, powinniśmy forsować Polaka na stanowisko w komisariacie ds. konkurencji, aby odmrozić śledztwo przeciwko Gazpromowi.

Skutkiem śledztwa może być wielomiliardowa kara dla rosyjskiego giganta i wymuszenie przez Komisję Europejską zdrowych zapisów w umowach gazowych proponowanych przez tę firmę. Komisja mogłaby wtedy wymóc na Gazpromie wprowadzenie większej transparentności tego rodzaju kontraktów i ustandaryzowania części ich zapisów.

Takie postulaty wchodzą w skład Strategii Energetycznej Unii Europejskiej, głównie dzięki zabiegom polskiej dyplomacji, która ukryła je pod hasłem Unii Energetycznej. Jednocześnie Rosjanie nie mogliby w odpowiedzi wywołać wojny gazowej, której tak obawiają się ich europejscy klienci, ponieważ represje wobec nich byłyby wynikiem śledztwa i egzekwowania unijnych zasad a nie umowy politycznej, jak sankcje przeciwko sektorowi naftowemu wprowadzone przez USA i Unię Europejską.

Uderzenie w rosyjską naftę było łatwiejsze, ponieważ jego ciężar przejęli początkowo Amerykanie uderzający w interesy Rosnieftu z Exxon Mobilem, poza tym Europa Środkowo-Wschodnia ma większe możliwości dywersyfikowania dostaw tego surowca niż gazu ziemnego poprzez naftoporty, jak nasz w Gdańsku.

Skutek opublikowania wyników śledztwa dla sektora gazowego w Europie nie byłby natychmiastowy. Byłoby ono jednak jasnym sygnałem z Europy, że nie ma tolerancji dla podwójnych standardów wobec krajów Starego Kontynentu ustalanych zależnie od odległości ich stolic od Moskwy. Ponadto, tutaj Europejczycy nie mogą wyręczyć się Amerykanami, ponieważ ci w przeciwieństwie do relacji z Rosnieftem, nie mają silnych więzi z Gazpromem.

To, czego potrzebują teraz unijni urzędnicy, to napędu w postaci woli politycznej europejskich stolic. W obliczu coraz większej aktywności Rosjan przy ukraińskiej granicy i balonach próbnych odnośnie powtórzenia scenariusza krymskiego na wschodzie Ukrainy słanych do europejskich mediów, należałoby się spodziewać większej solidarności Europy w tym zakresie.