Jakóbik: Komisja podchodzi do Nord Stream 2 na miękko. Co to oznacza dla Polski?

13 czerwca 2017, 07:30 Energetyka

– Komisja przyjęła tzw. „miękki” mandat do rozmów o kontrowersyjnym gazociągu Nord Stream 2. Oznacza to, że chciała negocjować specjalny reżim prawny dla gazociągu. Projekt mandatu trafi teraz pod obrady Rady Europejskiej, gdzie Polska może nie zebrać mniejszości blokującej – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Maroš Šefčovič, fot. Komisja Europejska

Miękki mandat

W Komisji Europejskiej za twardym mandatem obstawali jedynie komisarze z Polski i Rumunii. Polacy domagali się „twardego” mandatu, który zakładał transpozycję trzeciego pakietu energetycznego wobec magistrali jeden do jednego. Pozostali komisarze opowiedzieli się za negocjowaniem prawa unijnego na potrzeby Nord Stream 2.

Z polskiego punktu widzenia jest to niekorzystny obrót sytuacji. Polacy domagali się „twardego” mandatu. Skoro pozostał „miękki”, to prawdopodobnie będą dążyli do blokady przyznania mandatu do rozmów Komisji Europejskiej lub maksymalnego przedłużenia negocjacji, a zatem dzielenia tematów do rozmów na koszyki, dodawania kolejnych aspektów do dyskusji.

Opóźnienie kontrowersyjnego projektu Nord Stream 2 to plan minimum dla Polski. O blokadę mandatu będzie trudno, bo może nie udać się zebrać mniejszości blokującej w Radzie Europejskiej. To tutaj, a nie w Komisji, która nie składa się z reprezentacji państw narodowych, grozi Polakom powtórzenie scenariusza przegranej 27:1. Doszło do niej przy głosowaniu w sprawie reformy europejskiego Systemu Handlu Emisjami kluczowej dla polskiego przemysłu.

Pożądane postulaty

Jednak i zablokowanie rozmów KE-Rosja o Nord Stream 2 mogłoby zaszkodzić Polsce, bo projekt mógłby dalej powstawać w próżni prawnej. Chociaż mandat przedstawiony przez Komisję zakłada relatywizowanie prawa unijnego na korzyść rosyjskiego projektu, który zaszkodzi, a nie pomoże bezpieczeństwu dostaw, dywersyfikacji i rozwojowi rynku – co jest szkodliwe – to jednak zawiera pożądane postulaty.

Komisja Europejska domaga się aplikacji zasady dostępu stron trzecich do przepustowości Nord Stream 2. Oznacza to, że chce aby nie tylko rosyjski Gazprom mógł korzystać z tej magistrali. Ostatecznie Rosjanie znaleźliby spółkę, która oprócz tego giganta mogłaby tłoczyć gaz przez nowy gazociąg na Bałtyku, np. Novatek, ale dla Polski jest to pożądane z innego powodu. Komisja domaga się zmian w porozumieniach między firmami o Nord Stream 2. Poinformował o tym wiceprzewodniczący Marosz Szefczovicz odpowiedzialny za Unię Energetyczną.

To, o co zabiegali Polacy, a czego nie udało się uzyskać w ramach rewizji rozporządzenia o bezpieczeństwie dostaw (SOS), może udać się w toku negocjacji KE-Rosja o Nord Stream 2. Komisja może uzyskać wgląd do umów między firmami. Na mocy rewizji SOS może zaglądać jedynie do kontraktów międzypaństwowych, a Nord Stream 2 powstaje bez ich udziału, zapewne po gorzkiej lekcji południowego gazociągu South Stream zablokowanego przez Komisję.

Będzie opóźnienie?

Rada Europejska może zająć się tematem negocjacji warunków prawnych dla Nord Stream 2 jeszcze w czerwcu. Rozmowy mogą potrwać nawet parę miesięcy. Tymczasem ani jedna łopata nie została jeszcze wbita w ziemię w celu realizacji projektu, chociaż pierwotnie prace miały ruszyć w 2017 roku. Chociaż konsorcjum odpowiedzialne za Nord Stream 2 należące w stu procentach do Gazpromu zapewnia, że projekt powstanie zgodnie z planem do końca 2019 roku, to długie rozmowy z Komisją mogą opóźnić realizację projektu.